[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nie znaczy. Ty jesteś najważniejszy i tylko ciebie
mi trzeba do szczęścia. - Nagle roześmiała się
i odsunęła od niego. - Czy wiesz, że gdy byliśmy
w Holyrood, każdego dnia pociłam się ze strachu,
że zrobiÄ™ coÅ› nie tak? BaÅ‚am siÄ™, że wreszcie przej­
rzysz na oczy i uznasz, iż zrobiłeś poważny błąd,
czyniÄ…c ze mnie lady Ashburn?
- Co to za bzdury?
- Brigham, ja po prostu nie nadajÄ™ siÄ™ na wy­
twornÄ… damÄ™. ProsiÅ‚am Boga, żeby nigdy nie przy­
szÅ‚o ci do gÅ‚owy zabrać mnie do Francji, by po­
kazać mi królewski dwór.
- %7łyłoby ci się tam znacznie łatwiej niż .
w Edynburgu - stwierdził, obserwując ją spod
zmrużonych powiek.
- I musiałabym udawać kobietę światową, a
218 NORA ROBERTS
w duszy tęskniłabym do moich bryczesów i jazdy
na złamanie karku.
- Czy chcesz powiedzieć, że zamiast do Fran­
cji, wolisz jechać do Ameryki z jednÄ… szkatuÅ‚Ä… zÅ‚o­
ta i głową pełną marzeń?
- Posłuchaj - wzięła w dłonie jego twarz. - Ty
urodziÅ‚eÅ› siÄ™ w Anglii, ja w Szkocji i byÅ‚ czas, kie­
dy nas to dzieliło. Teraz możemy znalezć dla siebie
wspólną ojczyznę.
Objął ją i mocno przytulił.
- Kocham cię, Reno. Bardziej niż własne życie.
- Brig! Nasze dziecko...
- Nie martw siÄ™ kochana. Ono też bÄ™dzie szczÄ™­
śliwe.
- I to prędzej, niż myślisz - zawołała, a widząc
jego niepewną minę, dodała ze śmiechem. - Zdaje
się, że jest tak samo niecierpliwe jak ja! Proszę
ciÄ™, biegnij po AmeliÄ™ i mamÄ™.
- Przecież mówiÅ‚aÅ›, że to jeszcze kilka tygo­
dni!
- Może i mówiłam - skinęła głową, kładąc
rękę na brzuchu, który stwardniał pod wpływem
pierwszych skurczów. - Ale najwyrazniej nasz syn
zadecydował inaczej.
Kiedy porwał ją na ręce, najpierw wstrzymała
oddech, a potem roześmiała się i szepnęła mu do
ucha:
Rebelia 219
- Brigham, nie musisz mnie nieść. Jeszcze zÅ‚a­
miesz sobie kręgosłup.
- Miej trochÄ™ wiary i zaufania, o pani! - od­
parł z nutką drwiny w głosie.
EPILOG
W ostatnich dniach czerwca, czternaÅ›cie mie­
sięcy po tym, jak rozwinął sztandar powstania,
książę Karol wylądował bezpiecznie na wyspie
Skye, gdzie znalazł schronienie we dworze Mugs-
tone. Dotarł tam dzięki pomocy lady Flory Mac-
Donald, młodej kobiety, która przebrała go za swą
pokojówkę i ryzykując życie, towarzyszyła mu
w podróży.
Wprawdzie niewiele brakowaÅ‚o, by zostaÅ‚ poj­
many, jednak mimo tych bolesnych doświadczeń
nie stracił nic ze swej ambicji i zapału. Nie zmienił
siÄ™ także jego pÅ‚omienny temperament. OpuÅ›ciÅ‚ la­
dy Florę, zostawiając jej pukiel swych włosów,
a wraz z nim obietnicę, że wkrótce spotkają się
na dworze świętego Jakuba.
Brigham spotkał się z księciem tylko raz, i to
na krótko. Rozmawiali ze sobą tak jak dawniej,
ze swobodÄ… i wzajemnym szacunkiem. Mimo to
książę nie złożył mu propozycji wspólnego wy-
Rebelia 221
jazdu do Francji, na co Brigham w głębi duszy
liczył.
- Będzie ci go brakowało, prawda? - zapytała
Serena, gdy zostali sami w swej komnacie
w Mugstone.
- Cóż, pewnie tak. I na pewno długo jeszcze
będę rozpamiętywał naszą porażkę - przytulił ją
do siebie. - Ale w końcu to dzięki niemu i jego
sprawie przyjechałem do Glenroe. Wiesz, kiedy
patrzę na ciebie i na naszego synka, myślę sobie,
że wprawdzie przegraliÅ›my, ale nie do koÅ„ca - od­
wrócił się, by spojrzeć na maleńkiego chłopczyka,
któremu dali na chrzcie imię Daniel. - Jest tak,
jak mówił twój ojciec. Trud nie poszedł na marne
- pocałował ją czule. - Czy jesteś gotowa?
- Tak - skinęła głową i schyliła się po torbę
podróżną. - Szkoda tylko, że mama, Maggie
i Coll nie jadą z nami - westchnęła.
- Wiesz, że muszÄ… zostać. A my nie mamy wy­
boru - zaczekał, aż wezmie dziecko, i otwierając
przed nią drzwi, próbował ją pocieszyć - Będziesz
miała przecież Amelię i Malkolma.
- Tak, ja tylko żałuję, że...
- Sereno, uwierz mi, że MacGregorowie po­
wrócą do Glenroe. My też kiedyś wrócimy.
Odwróciła się na progu i spojrzała na niego. Za
plecami miał słońce, zupełnie jak w dniu, w któ-
222 NORA ROBERTS
rym zobaczyła go po raz pierwszy. I wyglądał tak
samo jak wtedy - przystojny, wytworny, swobod­
ny. Uśmiechnęła się, spoglądając na dziecko, które
wierciło się w jej ramionach.
- Pewnego dnia Langstonowie powrócą do
Ashburn i upomnÄ… siÄ™ o swoje dziedzictwo. Zrobi
to nasz Daniel albo jego dzieci czy wnuki. OdnajdÄ…
swoje miejsce i w Anglii, i w Szkocji - stwier­
dziła z mocą.
SkinÄ…Å‚ gÅ‚owÄ…, po czym siÄ™gnÄ…Å‚ po kufer, w któ­
rym między innymi rzeczami leżała figurka paste-
reczki. Kiedyś dam ją swojemu synowi, pomyślał
ogarniÄ™ty nagÅ‚ym wzruszeniem. Naraz usÅ‚yszaÅ‚ do­
brze sobie znany głos:
- Najmocniej przepraszam pana hrabiego...
- O co chodzi, Parkins?
- OÅ›mielÄ™ siÄ™ zauważyć, że pora ruszać, bo stra­
cimy pomyślną falę.
- Dobrze wiÄ™c - wyszedÅ‚ z komnaty, wskazu­
jąc lokajowi pozostałe bagaże. - Aha, chciałbym
ci przypomnieć, Parkins, że masz zwracać się do
mnie panie Langston. Zrozumiano?
- Nie, panie hrabio - odpowiedziaÅ‚ z godno­
ścią i schylił się po torby.
On również wybierał się w podróż do Ameryki
i nie jechał tam sam. Zdobył się bowiem wreszcie
na odwagę i oświadczył swej wybrance, która jako
Rebelia 223
Å›wieżo poÅ›lubiona pani Parkins miaÅ‚a mu towa­
rzyszyć w wyprawie do Nowego Zwiata.
SÅ‚yszÄ…c tak zdecydowanÄ… odmowÄ™, Brigham
skwitował ją cichym westchnieniem i wymownie
spojrzał w sufit. Serena roześmiała się i dotykając
jego ramienia, powiedziała wesoło:
- Zawsze będziesz lordem Ashburn, Angolu.
A teraz w drogę! - zawołała, biorąc go za rękę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl