[ Pobierz całość w formacie PDF ]

naturalny ludzki strach o przetrwanie; o największą z ludzkich namiętności - istnienie. O swoim
 kopnięciu w kalendarz myślą w kategoriach piłkarskiego  gola . Nie wzrusza ich to po prostu i
tyle.
Trzech na czterech, spośród moich rozmówców, rozpoznało w opisywanym przez siebie Zwietle,
Boga lub samego Jezusa, choć właściwie nic na to nie wskazywało. Miało to zapewne związek z ich
osobistą wiarą, jeszcze zanim przekroczyli magiczny próg. Trudno nie odnieść do tego - co
 widzieli - słów Zbawiciela:
 ...Ja jestem światłością świata. Kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał
światło życia... 52 Jezus sam wielokrotnie mówił o sobie, iż jest  Zwiatłem , a swoją naukę
przyrównywał do  dawania światła życia .
Jedna z osób - niewierząca, wychowana bez jakiegokolwiek kontaktu z wiarą czy Pismem Zwiętym,
nie wskazała wyraznie na zródło Zwiatła, ale poza tym jej relacja nie różniła się od innych.
Powszechne jest odczuwanie wyrozumiałości i przebaczenia, bez względu na popełnione winy.
Dwoje spośród czwórki ludzi, z którymi rozmawiałem,  umarło w grzechach ciężkich - bez
spowiedzi i ostatniego namaszczenia, a mimo to nie doznali żadnej kary ani cienia wyrzutu ze strony
Zwiatła. Nie widzieli ognistych pieców, tortur; nie słyszeli
 płaczu i zgrzytania zębami . Wyjątek stanowiły ich własne odczucia wstydu i żalu za 52 Jan 8, 12.
popełnione zło.
Słuchając opowieści tych ludzi nasuwa się nieodparcie porównanie do  Przypowieści o synu
marnotrawnym . Oczekujący z otwartymi ramionami ojciec nie pamięta żadnych wykroczeń, żadnego
nieposłuszeństwa. Liczy się tylko radość z powrotu dziecka. Nie można tej przypowieści odnosić
tylko do nawrócenia się człowieka za życia, co do którego długości nie mamy przecież wpływu. Jaki
byłby los syna marnotrawnego, gdyby np. kilometr przed domem ukąsiła go śmiertelnie żmija? Czyż
ojciec trzymając w ramionach martwe dziecko nie przebaczyłby mu tak samo, jak wówczas, gdy
wrócił cały i zdrowy!?
ROZDZIAA XI
PIERWSZE PODSUMOWANIE
Wykazałem nielogiczność katolickich  prawd dotyczących ostatecznych losów człowieka. Dla
swoich teorii znalazłem silne oparcie w Biblii i doświadczeniach ludzi, którzy nie czytali i myśleli,
ale byli i widzieli. Wszyscy oni zgodnie twierdzą, iż postrzeganie
 oczyma duszy jest o wiele bardziej ostre, wyrazne i pewne niż patrzenie oczyma ciała. Nie ma
mowy o żadnej pomyłce, tym bardziej, że ich relacje potwierdzają tysiące ludzi na całym świecie,
mający podobne przeżycia i doświadczenia. O tym, że ciało może opuścić duszę przekonałem się
sam, na własnej skórze.
Nie poważyłbym się jednak na podważanie doktryny, za którą stoi powaga Kościoła Katolickiego, z
całą jego potęgą i wielowiekową tradycją - gdybym sam, w głębi serca, nie czuł czegoś więcej. Tym
czymś jest głębokie przekonanie, pewność mająca swoje zródło w natchnieniu ducha. To natchnienie
towarzyszyło mi podczas pisania pierwszej książki i nie opuszcza mnie nadal. Zwiadomość głoszenia
prawdy, która ma swoje zródło w Bogu, daje niezwykłą siłę i moc do przeciwstawienia się
wszystkiemu i wszystkim, choćby całemu światu! Mówił o tym Jezus do swoich apostołów,
zachęcając ich do takiej postawy. Jestem przekonany, że Duch Boży towarzyszy mi kiedy piszę te
słowa, tak samo, jak towarzyszył
autorom Ewangelii - Dobrej Nowiny Naszego Pana!!!
Przedstawiając powyżej swoje poglądy, które - jestem o tym przekonany - nie są tylko moimi,
poddałem wielokrotnie krytyce oficjalną naukę Kościoła Katolickiego. Nie znaczy to wcale, iż
uważam ją w całości za błędną i pomyloną. To, co jest ewidentnie nielogiczne nie zawahałem się
wytknąć. Poruszyłem odwieczny problemy sensu ludzkiego istnienia i ostatecznych losów człowieka,
gdyż dotyczy to każdego z nas. Co do wielu innych dogmatów mam bardzo poważne wątpliwości.
Poza tym uważam, że większą część Bożego Objawienia poznamy dokładnie dopiero  oczyma duszy
po śmierci, gdyż zostały zarezerwowane właśnie na ten czas. Wiele rzeczy zostało celowo zakryte
przed  mądrymi i roztropnymi tj. tymi, którzy sami się za takich uważają (patrz: dostojnicy
Kościoła), a objawiono je  prostaczkom o czystym sercu, usposobionym do ich przyjęcia53. Po co
więc na siłę poprawiać Stwórcę albo tworzyć coś z niczego. Szczerze powątpiewam, aby wnikliwe
dociekanie i roztrząsanie takich prawd wiary jak: wzajemne relacje pomiędzy Ojcem, Synem i
Duchem Zwiętym; pokalane czy niepokalane poczęcie Maryi; jej wniebowzięcie z ciałem czy bez
ciała; bóstwo Chrystusa 53 Por. Mt. 11, 25.
i setki, tysiące innych - miało wpływ na nasze zbawienie, które i tak mamy zapewnione przez
doskonałą Ofiarę z Syna Bożego. Tym bardziej niedorzeczne jest uzależnianie usprawiedliwienia
oraz zbawienia człowieka od wiary w te prawdy.
O wielu ewidentnych błędach i wypaczeniach Kościoła wspomniałem już wcześniej.
Wiele z nich wydaje się być dla ogółu wiernych tak oczywistymi - ludzie tak się do nich
przyzwyczaili - iż wcale ich nie dostrzegają. Przekazywanie z pokolenia na pokolenie
średniowiecznych, anachronicznych praktyk  uśpiło czujność nawet światłych umysłów.
Druga sprawa, że Katolicy są na ogół bardzo dumni ze swojego  Ojca Zwiętego , wierzą swojemu
Jedynemu i prawdziwemu Kościołowi - nie wnikając w podstawy głoszonej przez niego nauki. Nie
weryfikują jej z Pismem Zwiętym - Słowem Bożym - które jest skierowane do każdego człowieka, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl