[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ich układ funkcjonował bez zarzutu. Nie chciał go psuć i
ryzykować wyrzucenie na ulicę.
- Są nadziewane! - prawie krzyknęła, co zabrzmiało dość
desperacko.
Spojrzał na nią ze zdumieniem i dopiero teraz zauważył
zmęczenie na jej twarzy. Zrozumiał, że nie tylko on miał
ciężki dzień. Najwyraźniej ona też nie miała czasu, żeby
dzisiaj odpocząć. A po kolacji pewnie jak zwykle będzie
jeszcze musiała przygotować lekcje.
Podwinął rękawy i uśmiechnął się ciepło. Książę przy
zmywaniu... cóż, mógł przewidzieć, że ten rok przyniesie
mnóstwo nowych doświadczeń.
- Drogo cenisz swoje wypieki - rzucił z uśmiechem.
- Ale widzę, że jeśli nie chcę zginąć z głodu, nie mam
wyjścia.
Po kilku dniach wspólnego mieszkania ustaliła się miła
rutyna ich zajęć.
Kiedy rano Lauren schodziła na dół, Alex czekał już z
filiżanką kawy. Jedli razem śniadanie i opowiadali sobie o
planach na nadchodzący dzień. Wieczorem spotykali się
przy kolacji i relacjonowali, co wydarzyło się, kiedy byli
poza domem.
Dziś Lauren postanowiła przygotować prawdziwą ucztę.
Przyjaciółka dała jej przepis na doskonałą tortille. Gdyby
mieszkała sama, nie chciałoby się jej gotować, ale wizja
wspólnej kolacji z Aleksem sprawiła, że ochoczo wzięła się
do pracy.
Nakryła już do stołu i właśnie kończyła przygotowywać
posiłek, kiedy usłyszała, jak Alex otwiera drzwi.
W samą porę, uśmiechnęła się w duchu.
- Gdzie jest moja piękna gospodyni? - usłyszała jego
wesoły głos i przez jedną szaloną chwilę miała ochotę rzucić
się mu w ramiona na powitanie.
Na szczęście zdołała się opanować. Alex, jak dotąd, za-
chowywał się bez zarzutu, za to ona miała coraz większe
trudności z dotrzymaniem umowy. No bo właściwie co złego
byłoby w niewinnym pocałunku na powitanie? Przyjaciele
często tak się zachowują. Im dłużej o tym myślała, tym
bardziej tęskniła za jego bliskością i dotykiem.
- O! Widzę, że ktoś tu znowu próbował gotować - za-
żartował Alex, wchodząc do kuchni i przerywając jej nie-
bezpieczne rozważania. - Tym razem na szczęście nic się nie
przypaliło. Pięknie pachnie.
Wyglądał niesamowicie pociągająco w lekko rozpiętej
koszuli i dopasowanych spodniach.
- Tortilla z kurczakiem - powiedziała, z trudem odwra-
cając od niego wzrok. - Zrobiłam bardzo dużo, więc jeśli
jesteś głodny...
- Dzięki, ale nie mam czasu. Wpadłem tylko się przebrać.
- Przebrać? - zdziwiła się. - Musisz pracować wieczorem?
- Nie pracować, tylko bawić się - zaśmiał się. - Mam
randkę.
Poczuła się, jakby ktoś uderzył ją w samo serce. Dotąd
nie zastanawiała się nawet nad tym, czy Alex zna jakieś inne
kobiety w tym mieście, poza nią i Sarą. Ku swemu
przerażeniu poczuła łzy w kącikach ust. Odwróciła się w
stronę kuchenki i otarła je szybko, żeby nic nie zauważył.
- Wybacz, powinienem zadzwonić wcześniej i uprzedzić
cię, że nie będę na kolacji - dodał zmartwionym tonem.
- Nic się nie stało. - W jakiś sposób udało się jej po-
wiedzieć to spokojnie. - I tak nie liczyłam, że będziesz w
domu.
Spojrzał na nią ciepło i zapytał:
- Tak? To dlaczego przygotowałaś dwa nakrycia? Przez
sekundę miała ochotę powiedzieć mu prawdę,
ale nuta współczucia, jaką usłyszała w jego głosie, po-
wstrzymała ją. Lauren Carlyle nie potrzebowała litości od
mężczyzny.
Wzięła głęboki oddech i skłamała gładko:
- Aaron wpadnie dziś na kolację. Chciał mnie gdzieś
zabrać, ale miałam ochotę wypróbować nowy przepis i za-
prosiłam go tutaj.
Miała nadzieję, że zabrzmiało to wiarygodnie i Alex dał
się zwieść.
- Mógłbym jeszcze zmienić plany - rzucił z wahaniem.
- Ale po co? - Zmusiła się do uśmiechu. - Idź i baw się
dobrze z twoimi nowymi przyjaciółmi.
Odniosła wrażenie, że wyraźnie się odprężył.
- Aaron to miły facet - rzucił przyjaźnie.
- To prawda - zgodziła się. Nie miała ochoty ciągnąć tej
rozmowy. Niech już się stroi i leci, bo ona nie wytrzyma
tego dłużej.
- Tamtego wieczoru u Sary zauważyłem, że cię lubi -
ciągnął Alex.
Lauren nic nie odpowiedziała. Z trudem zdobyła się na
słaby uśmiech i odwróciła się do stołu.
- Wezmę prysznic - odezwał się Alex po chwili, ale nie
zrobił ani kroku.
- Lepiej się pospiesz - powiedziała przez zaciśnięte gar-
dło. - Nie chcemy przecież, aby twoja nowa dziewczyna
musiała czekać.
- To nie jest moja dziewczyna. - Stał teraz tak blisko, że
czuła jego ciepły oddech na karku. - I jeśli chcesz znać praw-
dę, to zaprosiła mnie na kolację z kilkoma znajomymi.
Ale dla Lauren nie miało znaczenia, kto kogo zaprosił.
Ważne było jedynie to, że Alex się zgodził. A więc intere-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]