[ Pobierz całość w formacie PDF ]
najlepsze rozwiązanie tej sprawy. Jest właśnie jedno mieszkanie. W sam raz dla
ciebie.
- Naprawdę?
- Tak. W Domu Samotnej Matki.
- Wszystko jedno, gdzie.
- Jednakże ten twój narzeczony nie ułatwia nam zadania. Może powinnaś przestać
się z nim widywać. Przynajmniej przez pewien czas.
- A więc urząd dla nieletnich decyduje również, kogo mam kochać?
- Ależ oczywiście, że nie. W programie obowiązują jednak pewne reguły. Musi być
na przykład jasne, kto ma dostęp do mieszkania. Nocowanie osób postronnych jest
zasadniczo wykluczone.
- A wolno się tam brandzlować?
- Bezczelnością nic u mnie nie wskórasz. Powinnaś już sama na to wpaść. Zastanów
się więc, czy chcesz wychowywać to dziecko. W przypadku pozytywnej decyzji
znajdziemy jakieś wyjście.
- Już się zdecydowałam.
- W takim razie przejmę nad tobą opiekę. Jestem pewna, że się dogadamy. Bo
zdążyłaś już chyba zauważyć, że nie jestem takim zwyczajnym urzędnikiem.
144
Joe nie zdążyła tego zauważyć.
Gdy spotkała się z Zorro, nie opowiedziała mu wiele o tej babie. Cały czas był
sfrustrowany z powodu oskarżenia. Zdradziła mu tylko, że prawdopodobnie dostanie
mieszkanie. Zorro uniósł ją i zakręcił w koło. O przepisach nie wspomniała.
24
Zorro zmienił się ostatnimi czasy. Jeszcze do niedawna zupełnie by się nie przejął
kolejną sprawą w sądzie. Ale jak mógł spokojnie się przyglądać, kiedy ci gliniarze
gonili Joe? Gdyby to wyglądało tak, że przypadkiem wszedł im w drogę, próbowałby
udowodnić, że jest niemal ślepy. Na psy nie ma jednak mocnych. Zaraz znajdzie się
pięciu, którzy zeznają pod przysięgą, że to było niebudzące wątpliwości usiłowanie
zabójstwa. Ciążył już na nim jeden wyrok w zawieszeniu za pobicie. Nie powiedział
o tym Joe. Tamta historia z rowerzystą również znalazła się na liście.
Humor polepszył mu się błyskawicznie, gdy Joe opowiedziała o mieszkaniu.
Pojechali do Charlottenburg, gdzie mieszkał dziadek Addi. W obskurnej kamienicy
czynszowej, wybudowanej zaraz po wojnie, nie było normalnej klatki schodowej. Do
mieszkań wchodziło się z korytarza przylegającego do zewnętrznej ściany domu.
Od razu rozpoznali jego drzwi, ponieważ przyklejono na nich trupią czaszkę. Dwa
nieduże pokoje były prawie puste. Znajdował się tam materac, duża, rzezbiona w
dziwaczne wzory szafa i stary stół, którego blat pokrywała taka masa powypalanych
dziur, że wydawał się niemal czarny. Na stole stała klatka. W środku, z grzędy na
grzędę, skakała jasnoniebieska papużka falista.
- Biedaczysko - zasmuciła się Joe i nasypała ziarna do
145
/
miski. Ptaszek usadowił się naprzeciwko drzwiczek klatki i zaczął uderzać w nie
dziobkiem.
- Bardziej mu spieszno do wolności niż żarcia - zauważył Zorro. Otworzył
drzwiczki. Papuga zrobiła kilka okrążeń w pokoju i usiadła Joe na ramieniu.
Mieszkanie sprawiało wrażenie posprzątanego. Wynikało to jednak z niewielkiej
liczby sprzętów czy czegokolwiek w tym rodzaju. %7ładnych obrazków na ścianach,
żadnych zdjęć lub innych pamiątek. Na stole leżał samotnie otwieracz do butelek.
Podłogę wyłożono korkiem. Zewsząd ziało niesamowitą pustką.
- Jak można tak żyć? - dziwiła się Joe.
W maleńkiej kuchni natknęli się w końcu na ślady życia. Na podłodze stała cała
bateria pustych flaszek. Były ustawione w rzędach po trzy. Równiuteńko jak
żołnierze na defiladzie. Zorro szukał dalszych śladów, nie wierząc, że nie ma ich
więcej oprócz butelek i papugi, o której zresztą Addi nigdy nie wspominał.
- To miejsce mnie dobija - powiedziała Joe. - Chodzmy już.
- Poczekaj. On nigdy o sobie nie opowiadał. Dopiero teraz sobie uzmysłowiłem, że
znam go tak długo i kompletnie nic o nim nie wiem. - Zorro zamyślił się.
- Nie ma nawet żadnych krewnych ani nic. A wiesz, jak ma naprawdę na imię?
Adolf.
- Serio? Myślałem, że tylko Hitler nosił to imię.
- Pewnie po wojnie wszyscy, którzy mieli na imię Adolf, zmienili je na przykład na
Addi.
Zorro uchylił drzwi od szafy.
- Chyba nie powinieneś tam zaglądać - upomniała go Joe.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]