[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Będziemy wracali po ciemku.
- Masz Shaofu, czego się boisz?
- Samej to naprawdę strach chodzić. Raz, kiedy wyszłam po
zakupy, jakiś facet za mną łaził. Pomyślałam, że to nawet zabawne. W
końcu mówią już o nas stare baby"!
- Stare baby? A któż to cię tak nazwał? - zdumiała się pani Wu.
Rzeczywiście, do starości było im jeszcze daleko. Teraz, zimą, w
tradycyjnej sukni z zielonej serży, z krótkimi rękawami, ze swoją
jasną cerą i w okularach bez oprawek, pani Wu wyglądała świeżo i
energicznie. Po jej figurze nie było wcale widać, że urodziła jakieś
dzieci, a przecież niedługo mogła zostać babcią. Yuanmei żartowała:
- Mamo, to wasze pokolenie jest naprawdę zdrowe! Na
Zachodzie mawiają: W obliczu śmierci wszyscy jesteśmy równi",
jednak to niezupełnie prawda. U kobiet czas powolnego umierania
nadchodzi, gdy kończy się ich atrakcyjność dla płci przeciwnej.
- Na targu ktoś nazwał mnie starszą panią" - rzekła cicho pani
Xun. Na jej twarzy nie było uśmiechu.
- Coś podobnego! Co za maniery! - parsknęła pani Wu oburzona.
Pani Xun rozparła się na kanapie, zakładając ręce za głowę.
- Pamiętam, jak raz nagabywał mnie jakiś człowiek. Ależ się
wystraszyłam! To było w Pekinie. Zuzhi miał wtedy zapalenie płuc,
chodziłam dzień w dzień do szpitala. Zliczna panienka" poprosiła,
żebym poszła z nią do parku. Spacerowała codziennie, żeby zażyć
świeżego powietrza, bo jest chora na gruzlicę. Po spacerze wróciła do
domu, a ja wybrałam się do szpitala. Ten facet szedł za mną aż do
bramy, dopytywał się o moje nazwisko, w ogóle gadał jak najęty.
Musiał mnie sobie upatrzyć jeszcze w parku.
Yuanmei znała młodszą siostrę męża kuzynki, zwaną śliczną
panienką". Filigranowa, lecz bardzo urodziwa, zapewne przez kłopoty
ze zdrowiem dojrzała pózno i jeszcze pózniej wyszła za mąż. Jej
małżonek znalazł pracę w Szanghaju. Mimo że była kłótliwa i ciągle
narzekała na biedę, wielbił ją i hołubił jak najdroższy skarb. Jeszcze
przed zamążpójściem rodzina bez obaw wypuszczała ją z domu -
miała już dobrze po dwudziestce. %7łona jej najstarszego brata była od
niej starsza o kilkanaście lat, a jednak tamten mężczyzna poszedł
właśnie za panią Xun, nie za młodszą siostrą jej męża. Yuanmei
bardzo to zainteresowało. Pani Xun głupio było przyznać, że jego
wybór był dziwaczny. Wydarzyło się to prawdopodobnie po jej
powrocie do Pekinu. Wyglądała zapewne tak samo, jak świeżo po
przyjezdzie do Szanghaju - wtedy jeszcze nie była otyła, miała
rumiane policzki, długie włosy uczesane w kok, a na sobie qipao z
czarnego jedwabiu, podkreślające krągłe kształty.
- A w bramie... Mury tam są bardzo grube, w przejściu ciemno
jak w nocy, nikogusieńko, naprawdę można się wystraszyć.
Pani Xun znowu siedziała prosto, ze wzrokiem utkwionym w
przestrzeń; nie uśmiechała się; w jej głosie, ochrypłym jakby od
snucia długiej opowieści albo od płaczu, pobrzmiewały jakieś
tragiczne tony.
- Zagadnął mnie: Pani się nazywa Wang, prawda?" To już nie
była taka sobie pogawędka. Wystraszyłam się nie na żarty.
Powiedziałam tylko: Pan się chyba pomylił". A on na to: Skoro nie
Wang, to jak?" A po co to panu wiedzieć?"
Pani Wu była pod wrażeniem - oto jej kuzynka ucina sobie
pogawędkę z obcym mężczyzną, nagabującym kobiety na ulicy.
Wymknęło jej się coś w rodzaju zdławionego chichotu. Hm" -
mruknęła na znak, że słucha.
- Lazł za mną aż do szpitala. Jest tam takie metalowe ogrodzenie,
całe zarośnięte wistariami. Spoglądam za siebie, a on siedzi w kucki
za tym ogrodzeniem i gapi się przez dziurę między gałęziami! - W
kącikach jej ust zamajaczył uśmiech.
Po chwili milczenia stało się jasne, że historia dobiegła końca.
Pani Wu poczuła, że powinna ożywić atmosferę.
- Jak wyglądał ten człowiek? - spytała z zainteresowaniem.
- Jak student - odparła pani Xun cicho, bez uśmiechu. - Miał na
sobie jakiś mundur - dodała po chwili zastanowienia. - Jakby
wojskowy. A może był żołnierzem.
- Aa, wojskowy - powtórzyła pani Wu tonem, jakby doznała
olśnienia. - Pewnie żołnierz sił pokojowych!
W ciszy słychać było miarowe pochrapywanie Shaofu.
Gdy nastały cieplejsze dni, piecyk zlikwidowano. Urządzenie z
czarnego żeliwa nie nadawało się już nawet do remontu. Plątanina rur
[ Pobierz całość w formacie PDF ]