[ Pobierz całość w formacie PDF ]

księżyc. Biegiem ruszyła do domu.
- Co ty wyprawiasz?!  krzyknął Ian, podbiegł do Isabelle i odchylił jej głowę od tętnicy
szyjnej chłopaka. Dziewczyna spojrzała na niego nieprzytomnie. Zamrugała dwa razy i
zmarszczyła brwi. Po chwili odskoczyła jak oparzona.
- Co ty tutaj robisz?!  krzyknęła, patrząc wściekłym wzrokiem na kuzyna.
- Chyba ja powinienem o to zapytać ciebie. Co to ma w ogóle być?!  Ian skierował
wskazujący palec na chłopaka leżącego u swoich stóp.  Czyś ty rozum postradała?! Wiesz
co będzie, jeśli w Radzie się o tym dowiedzą?! Powiem ci co będzie! Każą mi cię zabić! Tego
chcesz?!
Isabelle spojrzała na niego bez wyrazu. Nie wiedziała co powiedzieć. Nie była kompletnie
przygotowana na taką sytuację. Wzruszyła ramionami, ale po chwili tego pożałowała, bo
Ian em wstrząsnął dreszcz gniewu. Po raz pierwszy dziewczyna zobaczyła w oczach kuzyna
taką furię. Ale nie wstydziła się tego co zrobiła. Właściwie piła krew odkąd stała się
wampirem, ale jej kuzyn oczywiście niczego się nie domyślał. Głupi frajer. Isabelle
uśmiechnęła się chłodno.
- Myślisz, że jestem taka święta jak ci się wydaje?  syknęła z uśmiechem pełnym
pogardy.  Jesteś ślepy i głupi, Ianie, jeśli myślałeś, że nigdy nie piłam ludzkiej krwi. Wiesz,
dawniej zależało mi na tym, żebyś mnie lubił, ale teraz& Teraz zobaczyłam jak jesteś słaby.
Nie potrzebuję twojej przyjazni ani pomocy do niczego. Byłeś moją jedyną rodziną i
utrzymywałam z tobą kontakt, ale teraz mam prawdziwą rodzinę. Wyobraz sobie, że wśród
wampirów odnalazłam mojego, rzekomo zmarłego brata.
Ian otworzył usta ze zdziwienia na wszystkie te wiadomości. Nie mógł uwierzyć, że
Isabelle mówi takie rzeczy. I jeszcze to, że jej brat żyje?!
- Tak  dziewczyna uśmiechnęła się triumfująco.  Craig jest wampirem.
Chłopak patrzył na nią w osłupieniu. W jednej chwili, kiedy zobaczył, że Isabelle pije
ludzką krew, zmieniło się całe jego życie. A może raczej nie-życie. Oparł się plecami o jakiś
mebel, który za nim stał i spróbował uporządkować myśli. Więc Isabelle tylko z nim grała
przez te pół wieku, oszukiwała go, bawiła się nim, a on wierzył w każde jej słowo. A teraz,
kiedy ona już go nie potrzebuje, bo okazało się, że Craig żyje. W jednej chwili ogarnęła go
jeszcze większa wściekłość niż wtedy, kiedy zobaczył, że kuzynka zabiła niewinnego
chłopaka. Skoczył na Isabelle, która kompletnie zaskoczona upadła na podłogę z głuchym
łoskotem. Podniosła się na nogi z wampirzą wściekłością i odsłoniła długie kły z sykiem. Ian
wyjął drewniany kołek z kieszeni spodni. Isabelle roześmiała się drwiąco.
- Myślisz, że jesteś wystarczająco silny, żeby wbić ten kawałek drewna w swoją kuzynkę?
Bo ja myślę, że jesteś na to zbyt słaby.
- Mylisz się!  krzyknął chłopak i ponownie skoczył na kuzynkę zamachując się kołkiem.
Nie spodziewał się, że kiedyś to zrobi, ale był wściekły. Isabelle go oszukała i chciał się na
niej zemścić. Dziewczyna syknęła, kiedy ostre drewno przecięło jej przedramię, z którego
zaczęła lać się powoli ciecz podobna do krwi, ale o wiele gęstsza.
- Ty idioto! Zostanie mi blizna!  warknęła z wściekłością.
Ian zamierzył się drugi raz, ale nie zdążył, bo Isabelle odskoczyła i stanęła w drzwiach.
- Przysięgam, że jeszcze tego pożałujesz  wysyczała złowrogo, odwróciła się, z wampirzą
szybkością wypadła przez drzwi, dosłownie przeskoczyła schody, otworzyła drzwi na
zewnątrz i zniknęła w mroku nocy. Ian stał, wciąż z kołkiem w zaciśniętej dłoni i ze
zmarszczonymi brwiami zastanawiał się, dlaczego kuzynka tak łatwo się poddała. To nie było
w jej stylu. Zanosi się coś bardzo złego i groznego, pomyślał, wychodząc na zewnątrz.
Jessica siedziała na dość dużym, zbudowanym z kamienia i poprzetykanym kamieniami
szlachetnymi, parapecie. Wpatrywała się w noc. Było już po dwudziestej trzeciej, jej mama
była już w domu, ale dziewczynie wcale nie chciało się spać. Wciąż myślała o tym dziwnym
chłopaki, z którym rozmawiała w bibliotece. Nie wiedziała co o tym myśleć. Przyłożyła czoło
do zimnej szyby i przymknęła oczy. Przygotowała się na wszystkie jutrzejsze lekcje, więc nie
musiała się niczym martwić. Jutro jest wtorek, czyli jeszcze musiała iść na dodatkowe zajęcia
z dziennikarstwa. Lubiła je, zawsze chciała pisać, była świetna z angielskiego a pani zawsze
chwaliła jej wypracowania i prace pisemne. Chciała być redaktorką w gazecie. Ale teraz nie
myślała o swojej przyszłości. A co jeśli tamten mężczyzna nie oszalał? Jeśli rzeczywiście
istnieje jakaś armia aniołów i anioły śmierci? Na samą myśl o aniołach śmierci Jessica
dostała gęsiej skórki. Wpatrywała się w ciemną ulicę, za żywopłotem, obok domu, na którą
wychodził widok z jej okna. Ciemność na drodze rozświetlało tylko parę latarni. Wszędzie
świeciło pustkami, co nie dziwiło dziewczyny. W końcu większość normalnych ludzi śpi
teraz w domu, a nie paraduje po ulicy. Nie, tamten chłopak na pewno sobie ze mnie jaja robił,
pomyślała Jess. Zauważył, że czytam książkę o aniołach i postanowił wcisnąć mi kit. Jessica
roześmiała się cicho z własnej głupoty. Przecież trzeba być nienormalnym, żeby wierzyć w
jakieś anioły śmierci, no i jeszcze jakieś wampiry czy coś. Z ulgą zgasiła światło, położyła się
do łóżka i prawie natychmiast zasnęła.
Rozdział 7
Ian całą noc spędził na Ziemi. Nie chciał wracać do nieba po tym co się stało i tłumaczyć
wszystkiego Radzie. Po części było mu strasznie wstyd za Isabelle, w końcu to jego kuzynka,
a po części bał się jak zareagują. Nie chciał jej zabijać mimo tego co zrobił wczoraj
wieczorem. Była jego jedyną rodziną. Chociaż, właściwie, jeśli Craig jest wampirem to nie
jedyną. Teraz był wtorkowy ranek, a on siedział na jednej z ławek, które znajdowały się na
placyku i obserwował nad niskimi budynkami wschód słońca. Dochodziła szósta trzydzieści,
a on musiał iść do szkoły. Bał się co Isabelle może zrobić, jeśli będzie chodziła między setką
uczniów bez nadzoru. Z tego nie wynikłoby nic dobrego.
Chłopak podniósł się ciężko i rozejrzał wokół. Na szczęście w pobliżu nie było nikogo.
Nasłuchiwał jeszcze chwilę, gdyż słuch miał bardzo wyczulony, a upewniwszy się, że nikt
nie nadchodzi uniósł lekko ręce i zaczął wypowiadać jakieś niezrozumiałe słowa, żeby
otworzyć  przejście . Po chwili leciał już ciemnym tunelem. Dotarcie do nieba zajęło mu
chwilę lub dwie. Kiedy stanął na posadzce mieszkań Armii schował skrzydła i jak najciszej
ruszył w stronę swojego pokoju. Nie chciał się na nikogo natknąć, a zwłaszcza na Eric a, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl