[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zewnątrz nie było widać blasku lampy. Drzwi starannie zamknęli, pod nimi le\ał koc,
aby przez szparę nie wydostawało się światło.
Siedziałem na krześle słu\ącym swojego czasu nieboszczce. Trzeba przyznać, \e
przywiązali mnie niefachowo, ale za to solidnie, nie \ałując grubego sznura.
Rozejrzałem się wokoło. Byli tu wszyscy trzej. Potę\ny, zwalisty Sumo i jego dwaj
bracia. Na twarzach mieli maski z lycry.
- No i spotkaliśmy się wreszcie - powiedział jeden ze szczupłych porywaczy. Z tyłu
pod maski wybiegała mu kitka włosów.
- Kim jesteś? - warknąłem.
- Mo\esz mi mówić: Kudłaty.
Przypomniałem sobie oglądany kiedyś film i mimo wszystko uśmiechnąłem się lekko.
Ale zaraz potem zobaczyłem, co robi trzeci z braci i uśmiech natychmiast zniknął z
mojej twarzy. Najni\szy postawił sobie w kącie butlę gazową oraz palnik i teraz
posługując się grubą skórzaną rękawicą rozgrzewał do czerwoności metalowy
pogrzebacz.
- Przejdzmy do konkretów - powiedział spokojnie ten z kitką. - Gdzie są papiery?
- Jakie papiery? - zdziwiłem się.
- Daniec, nie udawaj idioty - prychnął Sumo. - Znalezliście dziś przed południem
schowek Macocha. Chcemy mieć te dokumenty. Te, które były w metalowej rurce.
- O cholera... - wyrwało się mi.
Faktycznie, przejęcie inicjatywy strategicznej, zaplanowane przez mojego szefa,
powiodło nam się.
- To nie my - zełgałem błyskawicznie. - Byliśmy tu rano, ale ściana była ju\
rozwalona.
- To czegoście kuli przez pół godziny mury?! - ryknął Sumo grobowym basem.
Musiałem zmienić zeznania. Tylko jak? Co powiedzieć, \eby się ode mnie odczepili?
- Wykrywacz zasygnalizował coś pod tynkiem - wyrzuciłem z siebie kolejne
kłamstwo. - Odkuliśmy ścianę i znalezliśmy rurę. Ale wewnątrz były tylko stare carskie
ruble...
Sumo spojrzał pytająco na Kudłatego. Ten pokręcił głową.
- Carskie ruble to mogły być w skrytce pod podłogą - wycedził - ale w ścianie były
papiery Macocha.
- Skąd wiecie o skrytce pod podłogą? - zdumiałem się.
- Ciotka nam opowiedziała - wyjaśnił Sumo i zaraz umilkł pod karcącym spojrzeniem
braciszka.
- Dobra, zaraz wszystko wyśpiewasz - odezwał się najmłodszy wstając do kuchenki.
Koniec pogrzebacza przybrał piękną wiśniową barwę \elaza rozgrzanego do jakichś
sześciuset stopni Celsjusza. - Gdzie go dziabnąć?
- W łydkę - zadecydował Kudłaty. - Boleć będzie jak cholera, a jednocześnie nie
uszkodzimy go zanadto...
Zawyłem jak syrena przeciwmgielna i szarpnąłem się do tyłu przewracając razem z
43
krzesłem. Nie zdą\ył jeszcze dotknąć mnie rozpalonym \elazem, a ja ju\ darłem się, ile
sił w płucach.
- Kurde, co za mięczak? - skwitował Sumo, gdy zrobiłem przerwę na zaczerpnięcie
oddechu.
Znowu zawyłem. Nie podejrzewałem się wcześniej o takie mo\liwości wokalne.
Ryczałem, jakby mnie obdzierano \ywcem ze skóry.
- To się robi niesmaczne - westchnął Kudłaty. - Przestań się wydzierać. Jak nam
powiesz po dobroci, nie zrobimy ci krzywdy.
W odpowiedzi znowu zawyłem. Dziko, opętańczo, straszliwie. Sumo, najwyrazniej
najwra\liwszy z nich, zatkał sobie uszy. Ktoś z mieszkania obok zaczął walić w ścianę.
- Uspokójcie się wreszcie - usłyszałem gderliwy starczy głos.
Na korytarzu trzasnęły drzwi. Znowu zacząłem przerazliwie krzyczeć...
- Co za hałasy! - wrzasnęła jakaś kobieta - Wezwę policję, jak się nie uspokoicie!
I o to właśnie mi chodziło. Ryknąłem tak, \e a\ dom zadr\ał. Zrozumieli
niebezpieczeństwo. Momentalnie zostałem zakneblowany jakąś szmatą.
- Kurde, tu się nie da normalnie pracować - mruknął Kudłaty. - Zabieramy to ścierwo,
popracujemy nad nim w domu.
Sumo podszedł i spokojnie podniósł mnie z podłogi razem z krzesłem. Moc tego osiłka
była naprawdę zdumiewająca. Ruszyli po trzeszczących schodach w dół. Po drodze
udało mi się wypluć knebel.
- Pali się! - wrzasnąłem na całe gardło.
Na piętrze otworzyły się drzwi i wyjrzał przez nie jakiś rozczochrany typ. Scena, którą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl