[ Pobierz całość w formacie PDF ]

popił.
 No bo ja w zamkach fachura jestem, jak rzadko... Co każdy wie. A tu raz taki jeden,
dziobaty...
 Beniek!  pomyślałem.
 ...dziobaty zagaja, żebym kuferek otworzył tu w willi niedaleko. Wieczorem mam
przyjść z narzędziami. No to jeszcze wypiłem troszkę, pod ryzyko, bo sprawa jakby dziwna
taka, ale i grosz dobry za nic, pięć baniek. Wieczór, a ja idę... A tam przed bramą żuk stoi, no
i ten dziobaty. Do środka mnie nie wpuszcza, tylko nawija, że skrzynka na żuku leży. I klapę
opuszcza. Patrzę, faktycznie skrzynka, no to ja do niej się chcę gramolić. A tu jeszcze jakiś
facet, latarnia świeci, że tylko cień widzę. I ten cień do mnie:  Won . A tak to powiedział, no
i byczycho takie, że ja za manele i boczkiem, boczkiem. Tylko jeszcze słyszałem, jak
dziobaty się tłumaczył:  Słuchaj, ja cię proszę, nic nie mów Kolekcjonerowi, bo mnie zgnoi!
Zeniu dopił piwa, musiałem więc dostarczyć mu następną butelkę, ale gdyby było trzeba
przyniósłbym i czterdzieści!
Aysy przypiął się do butelki, ale po chwili znowu zaczął:
 A ten drugi, cień, znaczy, tylko:  Zobaczy się. Każe, zrobi się. Dziobulec na to:  No,
no, ty już zupełnie jak Kolekcjoner gadasz! Nie ze mną takie sztuczki, co on to on, a nie ty,
pętaku!  nawija, ale ja czuję, że portkami trzęsie, przed kimś dużym, ani chybi tym
Kolekcjonerem, no to ja chodu parachodu z Liliowej. I teraz tych kolekcjonerów to ja... 
czknął  nie lubię... ale nie ciebie, bo piwo...  osunął się pod półkę.
Obejrzałem się. Nikt nie zwrócił uwagi na naszą rozmowę i jej urwane zakończenie.
Wyszedłem z piwiarni, oddychając na dworze pełną piersią i radością. Nareszcie jakiś ślad.
Wiem już o Kolekcjonerze, że nawet ze swymi ludzmi, którzy mają szczęście z nim
rozmawiać, mówi dziwnymi, krótkimi zdaniami. No i gniezdzi się  tylko czy przez cały
czas?  na Liliowej.
W wesołym, jakże innym od porannego, nastroju wróciłem do hotelu. Młodzi detektywi
czekali na mnie grzecznie. Popatrzyłem na nich uważnie:
 Dla ciebie, Zosiu, nie mam na razie zajęcia godnego twych talentów...
Dziewczyna żachnęła się.
 Ale dla ciebie, mój równie uzdolniony siostrzeńcze, mam niewielkie zadanie...
Jacek podskoczył na łóżku.
 Jestem gotów!
 Nie bądz gotów na coś, o czym jeszcze nie wiesz  nie omieszkałem go skarcić, ale już
wracałem do tematu.  Otóż, Jacusiu, wdrapiesz się jeszcze raz na znajomy ci świerk.
 A podnoszące alarm dobermany?  zaniepokoił się chłopak, mimo wszystko aż palący
się do udziału w śledztwie.
 Zbliża się wieczór, więc smugi żywicznego powietrza mogą opaść wcześniej na ziemię
i, wraz z twym zapachem, nie powinny przedostać się przez mur.
 A jak długo mam tam siedzieć?
 Powiedzmy do dziewiątej. Obawiam się, że to już i tak pózna pora, jak na twój wiek.
Będę zresztą czekał na ciebie za skrzyżowaniem z Różaną.
 Ależ wujku!  poczuł się urażony w swej dorosłości Jacek.  Proszę tylko o niewielkie
fundusze organizacyjne.
 A od kiedy to świerki żądają opłat za wspinanie się na nie?
 Wspinanie się nic nie kosztuje  odparł z niewinną miną chłopak  ale dwie puszki coli,
którymi mam zamiar umilać sobie długie godziny czuwania, można nabyć jedynie drogą
kupna!
 No to nabywaj i w drogę!  rzuciłem mu pieniądze.
Schwycił je w locie i pogwizdując wybiegł z pokoju, w którym została mi do
towarzystwa naburmuszona Zosia:
 A kiedy ja, wujku?  odezwała się płaczliwie.  Ciągle wlecze się za mną smród tej
afery śmietnikowej!
 Oj, dziewczyno  przytuliłem ją  przecież i ja niezle się w niej umoczyłem, a przecież
jestem starszy i bogatszy o tyle doświadczeń w podobnych sprawach! Zamiast biadolić, skocz
może lepiej do skrzyżowania i tam z dwieście metrów w lewo. Nie wiem, czy zwróciłaś
uwagę, ale zaraz za butikiem jest taka niewielka księgarenka, specjalizująca się w
wydawnictwach religijnych. Może będą mieli jakiś przewodnik po sanktuariach, gdzie
znajdziemy naszą Wąwolnicę. A ja tymczasem spłuczę pod prysznicem odór piwa i
papierosów, którym przesiąkłem chyba do kości.
 Piwa i papierosów?  oczy siostrzenicy pookrąglały ze zdumienia.  Przecież wujek...
Przerwałem jej:
 ...nie pije i bardzo rzadko pali!
 Gdzie więc wujka nosiło?
 Tam, gdzie zdobywa się informacje o Kolekcjonerze!  z dumną miną zamknąłem
drzwi łazienki.
Wróciliśmy do pokoju razem: ja z kąpieli, Zosia z zakupów. Położyła na stole grubą
księgę.
 Oto Przewodnik po sanktuariach maryjnych w Polsce. Spod lady  dodała skromnie.
 Chwała ci za to!  odpowiedziałem, rozsiadając się wygodnie w fotelu.  A teraz czytaj,
co autorzy dzieła mają nam ciekawego do powiedzenia o Wąwolnicy...
Zosia westchnęła ciężko, ale posłusznie znalazła opis sanktuarium w przewodniku i
zaczęła czytać:
 Wąwolnica leży w północno-zachodniej części Wyżyny Lubelskiej nad rzeką Bystrą,
prawym dopływem Wisły... W pośrodku malowniczej doliny Bystrej, na wyniosłej górze
zamkowej jeszcze w 1346 roku Kazimierz Wielki zbudował kaplicę (stoi ona obok kościoła
parafialnego); to tutaj znajduje się piękna gotycka figura Matki Bożej Kębelskiej. Rzezba
ukazuje Maryję w całej postaci z Dzieciątkiem Jezus na lewym ręku. Najświętsza Panna
przybrana jest w suknię i bogato udrapowany płaszcz. Z głowy Jej opada również fałdowany
maforion. Dzieciątko siedzi na ręku Matki ze skrzyżowanymi nóżkami i dłońmi opartymi o
kolana. Wyraz twarzy Matki Bożej jest ciepły, serdeczny, oczy pełne zadumy patrzą w
zamyśleniu w dal. Trzymanego na ręku Syna Maryja ukazuje modlącym się pielgrzymom.
Figura o wysokości 85 cm została wykonana w drewnie lipowym prawdopodobnie w
pierwszej połowie XV wieku i zalicza się do tak zwanych  pięknych Madonn . Przypuszcza
się, że jest dziełem pochodzącym z pracowni śląskiej lub pomorskiej z około 1400-1420 roku.
Artysta nie jest znany.
 Tak więc to niezwykle cenna rzezba...  wtrąciłem.
 Ze starej, pełnej legend i niezwykłości historii wizerunku Matki Bożej Kębelskiej
niezmiernie trudno jest wyłuskać prawdę. Stare kroniki podają, że w roku 1278 szła przez
Lubelszczyznę w kierunku klasztoru Benedyktynów na Zwiętym Krzyżu orda. Czambuł pod
wodzą Tambiweka, z bogatym łupem, zabranym po zrabowaniu Lublina, zatrzymał się w
drodze oblegając zamek Ottona Jastrzębczyka w Wąwolnicy. Ponieważ Otton przebywał
wówczas w Głusku Opolskim, Tatarzy podzielili się: tabory z łupem i jeńcami zatrzymały się
we wsi Kębli, oddalonej o kilometr od Wąwolnicy, a wódz Tatarów ruszył na Głusk. Tam
poległ w bitwie, a Tatarzy, którzy ocaleli, powrócili do taboru pod Wąwolnicę. Wtedy to, jak
mówi...
Ostro ozwał się brzęczek telefonu. Schwyciłem za słuchawkę:
 Halo?
 Szybko, wujku! Joanna chyba zaraz jedzie gdzieś swoim audi. Widziałem, jak wrzuciła
do niego walizkę. O, właśnie mija moją budkę telefoniczną! Bierze kierunek na Gdańsk! Co
robić?
 Czekaj na mnie! Zaraz tam będę!
 Co z Joanną?  zapytała Zosia, przysłuchująca się mojej rozmowie z Jackiem.
 Coś mi podszeptuje, że jedzie do Wąwolnicy! Zbieraj się!  krzyknąłem na siostrzenicę
pakując swoje drobiazgi. Chwila i już byliśmy w wehikule.
 Nie przejmuj się! Na trasie dogonimy piękną panią Joannę  pocieszałem prawie
płaczącą Zośkę. Jeszcze chwila i skrzyżowanie Liliowej z Różaną. Jacek wskoczył do wozu,
nim zdążyłem zahamować.
 Gazu, wujku!
Starałem się jak mogłem w wieczornym tłoku i wciąż z obawą, że kontrola radarowa
może zatrzymać nas na dłużej. Wreszcie byliśmy za Gdańskiem z jego osiedlami-satelitami.
Tu już postanowiłem nie liczyć się z niczym. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl