[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Chciałbym się dostać za kulisy.
Przykro mi, ale to niemożliwe.
Gdyby była mężczyzną, Hunter próbowałby prze-
kupstwa. Ponieważ jednak byłą młodą i zgrabną, mniej
więcej dwudziestopięcioletnią blondynką, wybrał inną
taktykę.
Rozumiem. Myślę, żenatozasłużyłem. Potym, co
zrobiłem. Westchnął i prawie odwrócił się, by odejść.
Połknęła przynętę tak, jak zaplanował.
Trzydzieści nocy 221
Co pan zrobił?
Pani Cassidy i ja byliśmy... Przerwał, jakby
szukał odpowiedniego słowa. Cóż... blisko. Prze-
czesał włosy sprawną ręką. Właściwie, prawda jest
taka, że się w sobie kochaliśmy.
Rozumiem. Jej oczy zwęziły się.
Ale zbyt długo zwlekałem, by jej o tym powie-
dzieć. Więc w końcu zmęczyło ją czekanie i opuściła
mnie.
Uznał, że szczegóły na temat wyjazdu Gillian
i żałosnej intrygi, w którą wmieszał Toni, tylko
zmąciłyby przejrzystość tego dyskursu.
To było dwa tygodnie temu. Cały ten czas
odchodzę od zmysłów.
Hunter obserwował, jak portierka deliberuje nad
jego oględnymi zwierzeniami. Obserwował jej spo-
jrzenie, wędrujące w kierunku drzwi po drugiej stronie
foyer. Ledwie dostrzegalne, zdradzające współczucie
skinienie głowy, dawało do zrozumienia, że przekonać
ją będzie trudniej niż przypuszczał. Jednak mała gałąz-
ka ostrokrzewu przy spince w jej długich włosach
podsunęła Hunterowi pomysł.
To trudne, żyć w ciągłym osamotnieniu. Ale
myślę, że nie jestem jedyną osobą na świecie, która
odczuwa to szczególnie mocno w Boże Narodzenie.
Tak. Odległe wspomnienie zdawało się przez
moment przysłaniać jej promienne, niebieskie oczy.
Samotność może być trudna. Dumała dłuższą
chwilę, ogryzając końcówkę paznokcia kciuka, pod-
danego wcześniej francuskiemu manicure.
Hunter zebrał się na swój najlepszy uśmiech. Taki
sam, do jakiego się zwykle zmuszał, kiedy brał udział
222 JoAnn Ross
w tych wszystkich cocktailach i dusznych, nudnych
herbatkach, by w możliwie najbardziej czarujący spo-
sób wyciągać czeki na badania naukowe. Zawsze
kojarzyło mu się to nieprzyjemnie z potrząsaniem
drzewem, na którym zamiast liści rosną pieniądze.
Naprawdę nie jestem żadnym zwariowanym
natrętem, jeżeli o to pani chodzi.
Jej policzki pokryły się delikatnym rumieńcem, ale
nie zapewniła go, że taki pomysł w ogólne nie przy-
szedł jej do głowy.
Może będę mogła coś dla pana zrobić od-
powiedziała z namysłem.
Uśmiechnął się tak szeroko, że aż zabolała go szczęka.
Będę dozgonnie wdzięczy za jakąkolwiek pomoc.
Wyślę z panem Bernarda.
Dziękuję.
Hunter nie miał pojęcia, kim jest Bernard, ale był
gotów zrobić wszystko, byle tylko dostać się do Gillian.
Okazał się chłopakiem portierki, który wpadł do
teatru, żeby zabrać ją po pracy na przekąskę. Był
bostońskim policjantem.
Jeżeli panna Cassidy nie zechce pana widzieć, to
radzę się stąd szybko zabierać oświadczył Hun-
terowi, kiedy szli za kulisy krętymi korytarzami,
wyłożonymi afiszami z przedstawień.
Jasne zgodził się Hunter. Może i jest idiotą, ale
nawet on nie stawiałby się facetowi, który mógłby być
dublerem Arnolda Schwarzeneggera.
Garderoba była otwarta. W małym pomieszczeniu,
nie większym od głównej łazienki w jego domu,
tłoczyli się ludzie.
Ekskluzywne perfumy mieszały się z orzezwiają-
Trzydzieści nocy 223
cym zapachem choinki, ustawionej na stoliku w rogu
i obwieszonej małymi, białymi lampkami, które przy-
pomniały mu Winterfest w towarzystwie Gillian.
Nie było to zresztą wcale takie dziwne, bo wszystko
mu się z nią kojarzyło.
Długa, aksamitna suknia odsłaniała nagie, porcela-
nowe ramiona Gillian. Jej włosy jaśniały niczym pło-
mienie. Koniuszki uszu i talię zdobiły błyszczące
brylanty. Smugi artystycznego makijażu jeszcze bar-
dziej powiększały jej oczy i podkreślały regularne rysy
twarzy. Jej usta, uśmiechające się do wysokiego, przy-
stojnego mężczyzny w modnej, czarnej, jedwabnej
koszuli, dominującej nad frakiem, nie były w delikat-
nym odcieniu ecru, jak na kasecie video, lecz pur-
purowe. Jak u syreny, którą według niego w głębi
duszy była, choć staranna europejska edukacja przy-
sporzyło jej duzo wyrafinowania.
Była kobietą o najbardziej olśniewającej urodzie,
jaką kiedykolwiek widział. Bez wątpienia. Niestety,
kiedy patrzył jak przyjmuje złocony na brzegach
kieliszek szampana od faceta, wyglądającego, jakby
zszedł z okładki GQ , i do którego zradzała trochę za
dużo sympatii, Hunter z niechęcią uznał, że była
również kobietą najbardziej niedostępną.
Najważniejszy jest właściwy moment, pomyślał
Hunter ponuro. Mogłaby być Królową, mieć swój
dwór, przyjmować dary i nagrody od ludzi, którzy ją
kochali w tym wytwornym świecie sztuki, zaszczy-
tów i bogactwa. W ciągu tego czasu, który razem
spędzili, Hunter nie tylko obserwował, jak poważnie
traktuje karierę, i jak ciężko pracuje nad swoją muzyką,
ale zaczął też przypominać sobie dziewczynkę, którą
224 JoAnn Ross
kiedyś była. Przesadnie chude i poważne dziecko, które
zawsze, kiedy bywał u Cassidy ch, grało na swym
drogocennym fortepianie.
W drodze na szczyt wiele lat musiała poświęcić pracy,
i w pełni zasługiwała na piękne chwile w blasku fleszy.
Nawet tak nieobyty w wielkim świecie człowiek jak
on wiedział, że nie był to najlepszy moment na
podejmowanie próby rozmowy o ich niekonwenc-
jonalnym związku.
Zwrócił się do Bernarda.
Wyświadczy mi pan przysługę?
To zależy jaką odpowiedział mężczyzna, z ty-
pową u policjantów podejrzliwością.
Przekaże pan ode mnie wiadomość pannie Cassidy?
Bernard przeniósł wzrok z Huntera na Gillian, która
śmiała się wesoło z czegoś, co powiedział mężczyzna
od szampana.
Tylko szybko mruknął, a na jego kamiennej
dotąd twarzy pojawił się wyraz lekkiej sympatii, czego
Hunter nie cierpiał.
Skreślił krótki liścik na odwrocie swego programu,
przekazał go muskularnemu przyjacielowi portierki,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]