[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ostro\nie.
- O tobie. To z tobą mam kłopot - oczy Tannera
lśniły jak heban. - Chodz tutaj, kochanie.
Nie miała najmniejszej szansy zareagować na
zaproszenie, bo Tanner sam szybko podszedł do niej.
Na tle migoczącej licznymi światłami choinki wydawał
się jeszcze ciemniejszy, wy\szy i potę\niejszy ni\ w
rzeczywistości. Jednym płynnym ruchem chwycił ją za
ręce i przyciągnął do siebie.
Charly instynktownie oczekiwała pocałuneku, ale
Tanner wziął ją tylko w ramiona i przytulił, piesz-
czotliwie układając jej głowę przy swoim podbródku.
Mocno obejmował ją ramionami. Co innego pocału-
nek, co innego uścisk. Nie miała wątpliwości, choć
czuła się zaskoczona, \e był to ciepły, serdeczny
uścisk. Tanner ofiarowywał swe uczucia z zachwytem
i wzruszeniem; z tego właśnie powodu Charly ceniła je
tak wysoko.
Niestety, równocześnie czuła się, jakby stąpała po
roz\arzonych węglach.
- Teraz lepiej? - szepnął Tanner.- Od godziny
wiercisz się w miejscu, jakbyś siedziała na szpilkach.
Nie od razu zorientowałem się, o co chodzi, bo nigdy
przedtem nie widziałem, byś się denerwowała - potarł
podbródkiem jej głowę. - Ju\ wychodzę, mo\esz się
uspokoić, rozluznić ten kłębek nerwów. Niepokoję
cię, prawda? To niemal zabawne, bo przecie\ zrobiłem,
co tylko mogłem, aby cię wystraszyć przy naszym
97
98 NOC MYZLIWEGO
pierwszym spotkaniu, a dzisiaj starałem się o coś
zupełnie innego. Wtedy nie obawiałaś się niczego,
dzisiaj się denerwujesz. Zupełnie niepotrzebnie, głupiut-
ka. Wierz mi, nigdy cię nie skrzywdzę. Nigdy nie
zmuszę cię do zrobienia czegokolwiek, na co nie
miałabyś ochoty. Nigdy nie chciałem, \ebyś choć
przez chwilę czuła się zagro\ona. Ja...
- Na litość boską, Tanner! A mo\e byś się zamknął
i pocałował mnie, zamiast tyle gadać?
- Charly, lepiej bądz ostro\na. Zastanów się, do
czego prowadzisz. Wiem, \e wcale nie jesteś pewna,
czy tego chcesz... - Tanner ostrzegł ją cichym, niskim
głosem.
Pewna? Czuła się równie pewnie, jakby przechodziła
po linie nad przepaścią. Powoli przesunęła wzrokiem
po jego miękkich, wyrazistych ustach, ciemnych,
zagubionych oczach i złotej skórze. To były wargi
Tannera, oczy Tannera, jego skóra. Gdy ju\ przyjrzała
mu się dokładnie, ujęła w dłonie jego twarz i stanęła
na palcach, wyciągając ku niemu usta.
Nigdy przedtem nie kochała \adnego mę\czyzny,
tak jak teraz kochała Tannera. Nigdy nie sądziła, \e
jakikolwiek mę\czyzna mo\e jej potrzebować, i to w
tak przera\ająco gwałtowny sposób, w jaki Tanner
wydawał się jej pragnąć. Do diabła z rozsądkiem -
pomyślała i pocałowała go w usta. Gdy zetknęły się
ich wargi, przebiegła między nimi iskra.
Tanner potrafił być czasem niezwykle brutalny,
twardy, odpychający. Teraz nic z tego nie pozostało.
Wystarczył jeden pocałunek, by go całkowicie rozbroić.
Patrzył na Charly z szacunkiem i uwielbieniem, czule i
delikatnie odpowiadając na pieszczotę jej warg. Charly
wsunęła palce w jego włosy i głębiej zatopiła się w
jego ustach, jednocześnie przylegając do niego całym
ciałem, tak \e ich piersi i uda mocno się zwarły.
Serce podszeptywało jej, \e podą\ała w kierunku
NOC MYZLIWEGO
99
niebezpiecznej przepaści. Narzucała się mę\czyznie,
który z pewnością wykluczał jakikolwiek długotrwały
związek z kobietą taką jak ona. Nie miała \adnych
iluzji co do przyszłości. Có\ mogło związać naiwną
brzydulę z mę\czyzną takim jak Tanner?
Według Charly, dzieliła ich bezdenna przepaść.
Ró\nili się tak bardzo, jakby nale\eli do ró\nych
gatunków. Jednak mimo swej dumy i nieśmiałości,
Charly kochała go. W tej chwili zapomniała o Wszys-
tkim i całkowicie poddała się uczuciom. Nie zwa\ając
na nic, zatracała się w ciemnej i słodkiej nirwanie.
Czuła, jak wzrasta jego namiętność. Pocałunki wy-
dłu\ały się, przechodziły nieprzerwanie jeden w tfrugi.
Tanner na chwilę zesztywniał, czując pierwsze do-
tknięcie języka, ale odpowiedział jej równie gorąco.
Jego pocałunki paliły jak ogień.
Charly opuściła ręce i pomacała jego napięte bicepsy.
Koszula wyszla mu zza pasa, więc bez trudu sięgnęła
palcami do nagiej skóry. Dłońmi pieściła jego ciepłe,
sprę\yste ciało.
Tanner jęknął, jakby poczuł gwałtowny ból. Odkryła
ze zdumieniem, jak bogata i nierozwa\na mo\ę stać
się namiętność. Jego jęk sprawił jej satysfakcję, jakiej
nigdy dotąd nie odczuwała. Nic w jej \yciu nie
wydawało się jej równie istotne i sensowne, jak to
spotkanie. Pragnęła go całego i to od razu, chciała
czuć jego dotyk, zapach, słyszeć jego głos. Tanner
zawsze wydawał jej się postacią z romansów. Samotnik
owiany tajemnicą, uderzająco przystojny i sprawiający
wra\enie, jakby na co dzień parał się z niebezpieczeń-
stwem. Czasem wyobra\ała go sobie jako bandytę,
innym razem jako średniowiecznego rycerza lub pirata.
Opuszkami palców wyczuła liczne blizny na jego
piersi i \ebrach. Musiał wiele w \yciu wycierpieć,
więcej ni\ powinno przypaść mu w udziale. Na Ustach
czuła nacisk jego warg. Z pewnością o całowaniu
100 NOC MYZLIWEGO
wiedział o wiele więcej od niej, a mimo to dr\ały mu
wargi. Rozkoszowała się ich smakiem i dotykiem. Raz
jeszcze przyjrzała się twardym rysom Tannera i
dłońmi pomacała jego napięte mięśnie. W oczach
dostrzegła narastającą pasję i dzikość. Pragnął jej, i to
jak. Płonął z po\ądania.
Pragnienie zrodziło odwagę. Jego gwałtowna reakcja
na wszystko, co dotychczas zrobiła, dodała jej pewności
siebie. Powoli zaczynała doceniać swą własną kobiecą
siłę. Nigdy przedtem nie czuła się tak mocna i pewna
siebie... a\ jej palce dotknęły guzika jego d\insów.
Tanner zareagował, jakby go grom strzelił. Z szaleń-
czym pośpiechem porwał ją na ręce i pognał w kierun-
ku sypialni. Charly na chwilę oprzytomniała, powrócił
jej zdrowy rozsądek i poczucie rzeczywistości.
- Tanner, zwariowałeś? Potrafię sama chodzić! -
szepnęła mu w ucho.
- Z pewnością potrafisz wiele rzeczy, o które cię
nigdy nie podejrzewałem - pocałował ją w nos. Właśnie
pokonywali ciemny korytarz. - Tak długo, jak cię
niosę, jedno z nas ma szanse odzyskać panowanie nad
sobą. Gdy mę\czyzna jest zbyt ochoczy, uwa\a się to
za problem, natomiast gdy pilno jest kobiecie, wszyscy
sądzą, \e to wspaniale. Do diabła, Charly, a ja
myślałem, \e jesteś nieśmiała.
Chciał ją rozśmieszyć i za\artować, lecz wywołał
zupełnie przeciwną reakcję. Gdy wreszcie poło\ył
Charly na kołdrze i zapalił lampę na nocnym stoliku,
dostrzegł napięcie na jej twarzy.
- Czy wolisz, \ebym była nieśmiała? - zapytała
ostro\nie.
Miał ochotę palnąć się w łeb czymś twardym i
cię\kim. Kobieta, która przed chwilą poddała jego
ciało bezlitosnej torturze rozkoszy, teraz le\ała nieru-
chomo na łó\ku. W zielonych oczach dostrzegł strach i
niepewność. Dr\ały jej wargi.
101
NOC MYZLIWEGO
Całował jej przeguby, palce i dłonie. Charly za-
mknęła powieki i powoli rozluzniła chwyt. Tanner
słyszał, jak zwalniał się łomot jej serca.
Pozornie lubie\na i rozpustna Charly oszukała go,
nie miał co do tego \adnych wątpliwości, ł nie
zamierzał pozwolić jej na to raz jeszcze. Z pewnością
ta gra była dla niej nowością. Nowością, Która
przepełniała ją obawami. Nie mo\esz jej więcej zranić,
raz wystarczy - poprzysiągł sobie. Nie było to łatwe
zadanie dla twardego, nieprzywykłego do czułości
mę\czyzny, który nigdy nie miał do czynienia z kimś
takim, jak ona.
Musiał sprawić, \eby czuła się dobrze i swobodnie.
Nie tylko tej nocy, ale zawsze. Pragnął, \eby ich
[ Pobierz całość w formacie PDF ]