[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Problem w tym, że nie dysponujemy płynną gotówką i nie mamy inwestorów.
- Ten problem już został rozwiązany - powiedział baron, zwracając się do Heinza. - Jutro
przeleję na konto firmy pięć milionów.
- Dobry Boże, baronie, z takimi pieniędzmi dokonamy cudów!
I rzeczywiście, na cuda nie trzeba było długo czekać. W ciągu następnych lat Berger
Steel miały więcej niż przeciętny udział w cudzie, jakim stały się niewątpliwie Niemcy
Zachodnie. Stalownie Bergera wyrosły na wielką potęgę ekonomiczną, a ich zyski baron
inwestował w przedsiębiorstwa zupełnie innych branż: budownictwo, hotele, kwitnący po wojnie
przemysł rozrywkowy.
Wkrótce jego pieniądze zaczęły pracować w Stanach Zjednoczonych. Sieć hoteli
przynosiła nieprawdopodobne wręcz zyski. Do jej sukcesu w wielkim stopniu przyczynił się
zwolniony do rezerwy kapitan sił powietrznych James Kelly, doskonały prawnik, który został w
końcu szefem amerykańskiego oddziału Berger International.
Nim jeszcze rzucił się w wir wielkich interesów, Max von Berger odszukał pułkownika
Strassera, spełniając swoją obietnicę. Strasser okazał się człowiekiem niezwykle elastycznym,
umiejącym doskonale grać w drużynie, i w rezultacie został szefem działu personalnego całego
koncernu. Za to z Ritterem sprawa wyglądała zupełnie inaczej. Jak to często bywało w
przypadku pilotów wojskowych, nie potrafił żyć bez codziennego, wielkiego napięcia, więc
mimo iż von Berger zrobił z niego swojego osobistego pilota, nudził się i czuł się nieszczęśliwy.
Wreszcie, pewnego dnia tysiąc dziewięćset sześćdziesiątego roku, zginął podczas pokazów
lotniczych, gdy wykonywał akrobacje - silnik jego me 109 przestał pracować w najgorszym
możliwym momencie. Na jego pogrzebie byli wszyscy: baron, Schneider, Hoffer, Strasser i
Kelly, który przyleciał specjalnie ze Stanów.
- Trzydzieści osiem lat, a tyle dokonał - westchnął Strasser. - Powiedziałbym, że mimo
wszystko zginął młodo. Przyznaję, że bardzo mnie to niepokoi.
Schneider, który na zawsze miał dla nich pozostać  młodym Schneiderem , powiedział:
- Nigdy nie zapomnę lotu z Berlina. To było fenomenalne, zdumiewające. Gdyby nie on,
nie byłoby nas tu.
- Ale jesteśmy. I mamy sporo pracy - powiedział von Berger.
Zimna wojna stawała się coraz zimni ejsza, a pozycja wielkiej posiadłości na
Wrzosowiskach Holstein coraz trudniejsza, lecz baron von Berger znany był już w kołach
zachodnioniemieckich przemysłowców i dysponował wystarczająco dobrymi kontaktami, by
zablokować wszystko, co próbował przedsięwziąć rząd Niemiec Wschodnich.
Gospodarstwo prosperowało doskonale. Generalnym zarządcą został Karl Hoffer, młody
Schneider zaś jego asystentem. Baron nie żałował pieniędzy; używając praktycznie
niewyczerpanych funduszów z Genewy, wyremontował zamek. Aąka, na której wylądował
kiedyś storch, zmieniła się w pas startowy lotniska, na którym bezpiecznie lądować mogły małe
samoloty.
Nie zamierzał otwarcie wspierać ideologii nazistowskiej i jej przedstawicieli. W ten
sposób tylko by sobie zaszkodził. Ale po cichu, przez lata, przyciągał do siebie tych, których
nazwiska znalazł na listach z teczki Hitlera. Nie stworzył Kameradenwerku, Związku
Towarzyszy, o którym wspominał Fiihrer, lecz raczej tajne bractwo w rodzaju masonerii,
którego był ojcem chrzestnym. Każdy, kto mógł wylegitymować się odpowiednią przeszłością,
miał stosowne poglądy i problemy, mógł się z nim spotkać, opowiedzieć o sobie, otrzymać
pomoc i schronienie. Załatwiane było to zawsze dyskretnie, po cichu, rozsądnie. W środowisku
byłych żołnierzy armii niemieckiej baron stał się legendą, a władze nie miały żadnych powodów,
by uskarżać się na jego działalność.
Prawda była gorzka - brutalne morderstwo żony i syna w jednej, strasznej chwili zabiło
coś w duszy Maxa von Bergera. Ukarał morderców, zemścił się i jak wielu innych odkrył smutną
prawdę: zemsta nic nie daje, a tylko zabiera. Było tak jak w wierszu: jego serce zamieniło się w
kamień. Nie czuł nic. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl