[ Pobierz całość w formacie PDF ]

siostry?
 Tak, tylko po to! Czyż to takie dziwne? Uwielbiam ją i rzeczywiście
przybyłem tu, żeby prosić ojej rękę. Ona przecież może mieć gorsze oferty - dodał,
czerwieniąc się i sztywniejąc.
 Nie wątpię w to, ale, człowieku, w stosownym czasie powinieneś był choć
uprzedzić ją paroma słowami. Przybywasz otrzy lata za pózno!
 Za pózno! - Całkiem przerażony Nicholas usiadł i splótł mocno dłonie. - A
więc poślubiła kogoś?
 No, można tak to nazwać. - Reginald rozłożył swe szerokie ramiona w geście
bezradności. - Lecz nie mężczyznę. Gdybyś się pospieszył, panie, i przybył wcześniej, może
stałoby się inaczej. Ale to już zupełnie inna historia. Była nawet dysputa nad tym, czy ona jest
nadal związana z Marescotem, co za wielka głupota! Lecz księża lubią umacniać swój
autorytet, a kapelan mego ojca był skromny jak dziewica - choć, tak między nami mówiąc,
podejrzewam, że nie był! - i wykorzystywał każdy punkt prawa kanonicznego, który dawał
mu przewagę. Zajął najbardziej krańcowe stanowisko, dowodząc, że Juliana była legalną żoną
Marescota, podczas gdy nasz proboszcz miał całkiem przeciwne zdanie, a mój ojciec,
człowiek nad wyraz rozsądny, stanął po jego stronie, upierając się przy tym, że Juliana jest
wolna. Tego wszystkiego dowiedziałem się stopniowo. Nigdy nie brałem w tym udziału i nie
włożyłem głowy w to gniazdo szerszeni.
Nicholas ukrył swe zmarszczone czoło w złożonych dłoniach, czując, jak zimny chłód
rozczarowania zalewa mu serce. Jednak nadal nie była to pełna odpowiedz. Zasmucony
spytał:
 A więc jak to się skończyło? I czemu nie ma jej tu z nami, żeby mogła
korzystać ze swej wolności?
 Ależ korzysta z niej. Obrała własną drogę. Powiedziała, że skoro jest wolna,
sama dokona wyboru. I wybrała, tak jak Marescot wybrał. Wzięła sobie męża, który nie jest z
tego świata. Przywdziała habit i została benedyktynką.
 I pozwolono jej na to? - spytał Nicholas, czując gniew i żal zarazem. -
Pozwolono jej tak łatwo odejść, tak nieroztropnie odrzucić młodość? Pod wpływem impulsu?
 Tak, pozwolono jej. Skąd mam wiedzieć, czy postąpiła mądrze czy nie? Jeśli
tego właśnie pragnęła, czemu miałaby postąpić inaczej? Odkąd odeszła, nie otrzymałem od
niej żadnej wiadomości, nigdy nie poskarżyła się ani o nic nie poprosiła. Zapewne jest
zadowolona ze swego wyboru. Musisz gdzie indziej szukać żony, mój przyjacielu!
Nicholas milczał przez dłuższą chwilę, przeżuwając swą gorycz, która paliła go jak
ogień. Potem spytał bardzo spokojnie:
 Jak to się odbyło? Kiedy opuściła swój dom rodzinny? Kto jej towarzyszył?
 Moim zdaniem, stało się to wkrótce po twej wizycie, panie. Przez jakiś miesiąc
trwały spory, o których wspomniałem, lecz ona nigdy więcej nie zabrała głosu w tej sprawie.
Potem jednak wszystko odbyło się jak przystoi. Na polecenie naszego ojca miała eskortę,
trzech zbrojnych i naszego myśliwego, który zawsze był jej faworytem i rozpieszczał ją.
Otrzymała też godziwy posag w pieniądzach i klejnotach, a dla swego klasztoru srebrne
świeczniki, krucyfiks i tak dalej. Ojciec był zasmucony jej odjazdem, wiem o tym, gdyż sam
mi to pózniej powiedział, lecz ona bardzo tego pragnęła, a jej życzenia zawsze były
rozkazem. - Lekki chłód w jego stanowczym, zdecydowanym głosie świadczył o skrytej
zazdrości. - %7łył jeszcze zaledwie miesiąc - dodał. - Na tyle długo, by zobaczyć powrót jej
eskorty i dowiedzieć się, że bezpiecznie dotarła do celu. Wiedzieliśmy, że był wiekowym,
steranym człowiekiem. Lecz nie powinien był zgasnąć tak szybko.
 Zapewne boleśnie odczuł jej brak - stwierdził Nicholas
cicho i z wahaniem. - Była taka promienna... A wy, panie, nie posłaliście po nią, kiedy jej
ojciec zmarł?
 Cóż ona mogła zrobić dla niego albo on dla niej? Daliśmy temu spokój, była
tam przecież szczęśliwa, po co było ją trapić?
Nicholas splótł mocno dłonie pod blatem stołu i zadał ostatnie pytanie:
 Dokąd postanowiła się udać? - Jego własny głos wydał mu się płytki i odległy.
 Przebywa w benedyktyńskim opactwie w Wherwell, w pobliżu Andover.
A więc to koniec! Dotąd przez cały czas była blisko niego, teraz zaś dom zakonny, w
którym się schroniła, został otoczony przez armie, frakcje i walki. O, gdybyż tylko powiedział
jej wszystko, co do niej czuł w swym sercu, widząc ją po raz pierwszy, lecz był taki
zgnębiony tym, że musi zadać jej bolesny cios, iż stracił mowę akurat wtedy, gdy elokwencja
była mu tak bardzo potrzebna. Zapewne wysłuchałaby go i przynajmniej opózniła wyjazd,
choćby nawet wtedy nic do niego nie czuła. Może by się nad tym zastanowiła ponownie,
zaczekała, nawet go zapamiętała? Było już jednak za pózno, po raz drugi została narzeczoną, i
to nawet w sposób bardziej nierozerwalny.
W grę nie wchodziły żadne dyskusje. Zluby zakonne złożone przez małą dziewczynkę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl