[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie martw się. Najważniejsze, żebyś wyzdrowiała. Daj mi tę torbę.
Już u Edith rozpakowała zakupy i uparła się, że podgrzeje jej zupę. Edith
próbowała protestować, ale bez większego przekonania. Czuła się
naprawdę zle i w końcu poszła się położyć.
- Dziękuję. Na pewno szybko mi to przejdzie - powiedziała, gdy Susan
przyniosła jej jedzenie. Wciąż była bardzo blada.
- Nawet jeśli, to jutro powinnaś odpocząć. Poszukam kogoś do Dannyego
albo sama z nim zostanę.
Edith nie zaprotestowała.
- Pózniej jeszcze do ciebie zajrzę.
- Byłeś bardzo grzeczny - pochwaliła Dannyego. Chłopczyk siedział w
kuchni i wyglądał przez mokre od deszczu okno. Była z niego naprawdę
dumna. Tak świetnie się sprawdził w trudnej sytuacji.
- Czy Edith umrze? - zapytał z troską.
- Nie, skarbie, jeszcze długo nie umrze. Jest tylko chora. Chodzmy do
domu, upieczemy ciasteczka. Potem przyjdziemy do Edith zobaczyć, jak
się czuje, dobrze?
- Dobra. - Zeskoczył z krzesła i popatrzył uważnie na Susan.
- Mamusiu, ty nie zachorujesz?
Odnaleziona rodzina
243
-Nie. Mam nadzieję, że żadne z nas nie zachoruje. Chodzmy na
paluszkach, żeby nie budzić Edith.
Dwie godziny pózniej z dumą popatrzyli na stygnące ciasteczka.
- Ja ci pomagałem - oświadczył Danny.
- Bardzo dobrze pomagałeś.
- Może damy trochę Zackowi? On n| pewno takich nie ma.
- Dobry pomysł. - I dobry pretekst, żeby go zobaczyć. Ma jego numer.
Zaprosi ich do siebie? Z drugiej strony zabieranie dziecka do hotelu to
średni pomysł.
Wyjrzała przez okno. Deszcz ustał, ale niebo było zaciągnięte
ołowianymi chmurami.
- Możemy też dać trochę Edith - dodał Danny. Niedługo potem poszli do
Edith. Jej stan się pogorszył,
miała gorączkę. Susan przykazała synkowi usiąść na kanapie i niczego
nie dotykać, a sama podała jej zupę i zaaplikowała aspirynę. Chciała
wezwać lekarza, lecz Edith się nie zgodziła.
Wyszli od niej dobre pół godziny pózniej. Edith znowu usnęła. Nie miała
żadnej rodziny, więc Susan obiecała sobie w duchu, że codziennie będzie
do niej wpadać.
Gdy weszli do domu, pod wpływem impulsu zadzwoniła do Zacka.
- Zack Morgan - odezwał się.
Na dzwięk jego głosu serce zabiło jej szybciej.
- Cześć. Paskudny dzień, co?
- Lubię taką pogodę. Poszedłem piechotą na kawę. Jak człowiek tyle
czasu mieszka na pustyni, to deszcz jest prawdziwą frajdą.
- Jest zimno, mokro i ponuro - zareplikowała.
244
Barbara McMahon
- Od deszczu trawa będzie zielona, a powietrze robi się czyste i rześkie.
- To może masz ochotę na jeszcze jeden spacer w tym czystym i rześkim
powietrzu?
- Dokąd?
- Do nas. Upiekliśmy ciasteczka z czekoladą. Poszłabym z Dannym do
parku, żeby wyładował nadmiar energii, ale wciąż pada. Czyli przygotuj
się na spotkanie z żywiołowym dzieckiem. - Mówiła bez chwili przerwy,
nie dając mu szansy, by odmówił.
Chciała, żeby przyszedł.
- Uwielbiam ciasteczka z czekoladą. Takich domowych chyba nie jadłem
od czasu, kiedy byłem dzieckiem. Mogę być u was za pół godziny.
- Czekamy. - Podekscytowana odłożyła słuchawkę. Zack tu przyjdzie,
zobaczy go. We wtorek przyjdzie do niej do pracy, a w środę na zebranie
w przedszkolu.
Zack rzeczywiście zjawił się całkiem szybko. -Upiekliśmy ciasteczka! - z
rozpromienioną buzią oznajmił Danny.
- Słyszałem. Z kawałeczkami czekolady, moje ulubione.
- Chodz! - Danny pobiegł do kuchni.
Susan roześmiała się. Szczęście ją przepełniało. Cieszyła się, że Zack
przyszedł.
- Daj mi kurtkę i idz za nim.
Zack pochylił się i musnął jej usta. Miał chłodne wargi. Trwało to
mgnienie, ale Susan z wrażenia wstrzymała oddech. Znacząco popatrzyła
na jego kurtkę. Była ciepła.
- Patrz! - Danny wyszedł z kuchni, niosąc talerz ciasteczek, który
zafalował niebezpiecznie.
Odnaleziona rodzina
245
- Dzięki, stary. - Zack zręcznie wyjął mu z rączek talerz. - Wyglądają
super. Tyje upiekłeś?
Chłopiec uśmiechnął się i kiwnął główką.
- Mamusia powiedziała, że mogę pomagać.
- To bardzo ładnie. Jak smakują? - Sięgnął po jedno i odgryzł kawałek. -
Pyszne!
Susan minęła go, lekka smuga jego zapachu przyśpieszyła jej tętno.
Cieszyła się, że zdążyła przyczesać włosy, przeciągnąć pomadką usta i
strzepnąć ze swetra ślady mąki.
- Danny lubi piec ciasteczka, więc w deszczowe dni często to robimy. -
Nieoczekiwanie poczuła się spięta i onieśmielona jak nastolatka. - Chcesz
mleko czy kawę?
- Masz czekoladę na gorąco?
- Mam. W taki dzień jak dziś wszystkim nam dobrze zrobi. - Ruszyła do
kuchni. Zajmie się przyrządzeniem czekolady, przez ten czas nieco
ochłonie.
Zack podążył za nią i postawił na blacie talerz z ciastkami,
Danny wbiegł do kuchni i rozejrzał się.
- Nie jesz ciasteczek?
- Jedno już zjadłem. Drugie zjem, jak twoja mama zrobi nam czekoladę.
- Ja lubię czekoladę z piankowymi cukierkami. - Danny stracił
zainteresowanie i wybiegł.
Zack przyglądał się, jak Susan przyrządza czekoladę.
- Rzuciłbym się na te ciasteczka i je zjadł, ale powstrzymuję się, żeby dać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl