[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zrezygnować. Kiedy uświadomiłam sobie, że pragnę czegoś innego, było
za pózno. - Usiadła pochylona na schodach, podpierając brodę rękami. -
Szkoda, że nie spotkaliśmy wtedy takich Simpsonów. Ludzi, którzy
udzieliliby nam jakichś wskazówek, rad.  Zamyśliła się na moment. - A
jeśli pytasz, czy coś nas łączy, to... lubimy razem chodzić na ryby.
Alec wzruszył tylko ramionami.
Sara była bliska łez. Czy naprawdę nie mieli ze sobą nic wspólnego,
niczego, na czym mogliby zbudować wspólną przyszłość? Przecież
kochała go! Chciała z nim spędzić życie. Czy to było zupełnie
niemożliwe?
131
RS
- Moglibyśmy jutro wybrać się jeszcze raz na ryby. A za dwa, trzy
dni, kiedy zagoi ci się kostka, moglibyśmy pójść na lunch do restauracji, a
potem posiedzieć na plaży.
Alec pokręcił głową.
- Wyjeżdżam, Saro. Serce jej zamarło.
- Wyjeżdżasz? Kiedy?
- Pojutrze. Mam umówioną wizytę u lekarza. Patrzyła na niego
nieprzytomnym wzrokiem.
- Ale wrócisz, prawda? Wyatt zarezerwował domek na trzy tygodnie.
Został jeszcze cały weekend.
Kiedy Alec nic nie odpowiedział, poderwała się na nogi.
- Nie. to jasne, że nie wrócisz. Po co jechać jeszcze raz taki kawał
drogi? Jak tylko będziesz w Bostonie, zajrzysz do swojego biura i
wsiąkniesz w tych swoich nieoczekiwanych świadków, nowe strategie, po
prostu wrócisz do starego trybu życia. - Odwróciła się, wbiegła po
schodach na górę i zatrzasnęła za sobą drzwi sypialni.
Wcześniej była bliska płaczu, teraz wzbierała w niej złość. Jak mogła
być tak głupia i sądzić, że mają jeszcze jakąś szansę, że Alec się zmienił
pod wpływem paru dni wolnych od pracy? Przestała chodzić po pokoju i
wzięła głęboki oddech. Został jej tylko następny dzień. Ostatni. Potem
pustka samotności.
Poczuła ruchy dziecka i dotknęła lekko brzucha.
- Jeśli zostało nam tylko jutro, to przyrzekam ci, że będzie to
najlepszy dzień!
Wczesnym rankiem Sara zapukała do drzwi Aleca.
132
RS
- Hmm? Tak? - Drzwi otworzyły się gwałtownie, wyjrzał zza nich
całkiem rozbudzony Alec. - Co się stało? Wszystko w porządku?
Sara uśmiechnęła się, po raz kolejny zaskoczona pożądaniem, jakie
w niej budził.
- Tak. Czas na ryby. Najlepiej się łowi o świcie, prawda?
Alec przeczesał dłonią włosy. Sara nie mogła się powstrzymać, żeby
nie przesunąć wzrokiem od jego potarganej czupryny, przez szerokie
ramiona, ku zwężeniu w pasie. Spodnie od piżamy trzymały się nisko na
biodrach. Miała ochotę dotknąć ręką rysującej się poniżej wypukłości.
Zacisnęła mocno pięści, aby oprzeć się tej pokusie i spojrzała znów
Alecowi prosto w oczy. Potem, nie mogąc się już powstrzymać,
przesunęła opuszkami palców po jego torsie. I drugi raz. Przecież nic się
nie stanie.
Alec chwycił jej dłoń, przytrzymał. Przysunął się bliżej, jeszcze
bliżej i zaczął ją całować. Pragnęła go bardziej niż kogokolwiek na
świecie. Odwzajemniła pocałunek ze wszystkich sił. Kochała go. Powoli
przerwał i spojrzał jej głęboko w oczy.
- Nie chcę ani śniadania, ani iść na ryby - oznajmił tym niskim,
dzwięcznym głosem, który rozlewał się po jej ciele jak gorący syrop.
Gdyby tylko zdobyła się na odwagę i zaproponowała coś bardziej
pociągającego - na przykład powrót do łóżka i spędzenie w nim reszty
dnia. Właściwie, czemu nie? Wciąż byli małżeństwem. Cieszyli się swoim
towarzystwem przez ponad dwa tygodnie. Całowali się, tańczyli i
wspólnie przeżyli parę przygód. Dlaczego nie mieliby przeżyć ostatniej
przygody, przygody na całe życie? Sara nie spuszczała z niego wzroku, a
133
RS
serce podchodziło jej do gardła. Czy może coś takiego zaproponować?
Kiedy już to wypowie, nie będzie odwrotu.
Alec przyglądał się jej uważnie. W jego oczach płonęło pożądanie.
Może nie musiała niczego mówić. Może sam już wiedział.
- Saro? - odezwał się cicho.
- Skoro nie masz ochoty na ryby, to co chciałbyś robić?
- To. - Pocałował ją. - Chodz, Saro, zobaczmy, co nas naprawdę
łączy - wyszeptał jej prosto w usta, powoli przesuwając się wraz z nią w
stronę łóżka.
Starała się zapamiętać każdy ruch, każdy dotyk, każde muśnięcie
jego palców, tak by przez całe lata móc odtwarzać sobie tę cudowną
chwilę. Powoli ułożyli się na materacu, splątani w objęciach.
- Pragnę cię, Saro - wyznał Alec, a Sara drżała z rozkoszy od jego
pocałunków.
Kocham cię, odparta w myślach, próbując mu to okazać bez słów.
Kiedy pomyślała o przeszłości i o tym, jak zeszli ze wspólnej drogi,
łzy stanęły jej w oczach. Nie pozwoliła im jednak popłynąć.
Rozkoszowała się dotykiem Aleca. Jej dłonie błądziły po jego ciele,
prowokując, pieszcząc, głaszcząc. Płonęła, a tylko Alec był w stanie
ugasić ten ogień. Tymczasem on rozpalał ją coraz bardziej. A kiedy
napięcie sięgnęło zenitu, eksplodowała spazmem rozkoszy i miłości.
Sekundę pózniej Alec stłumionym jękiem dowiódł, że wciąż jednak coś
ich łączy.
Sara powoli wróciła na ziemię. Chciałaby, żeby czas stanął w
miejscu.
Alec otworzył oczy,
134
RS
- Co będziesz robić, jak wyjadę? - spytał, głaszcząc ją po włosach.
W ten sposób przypomniał nieubłaganie, że zostało im tylko kilka [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl