[ Pobierz całość w formacie PDF ]
powodzenia. Ton nadawali Puyo i Demachy we Francji, Henneberg, Watzek i Khn w
Austrii, budowano specjalne miękko rysujące obiektywy /Puyo-Puligny, Perscheid/. W Polsce
propagował już wtedy miękki rysunek fotograficzny Wł.Kirchner /w portrecie/.
Nie udało mi się pozytywnie stwierdzić, czy Karłowicz znał współczesną mu
fotografię artystyczną /p.Trenkler, którą o to pytałem w pazdzierniku r.1953, nic o tym nie
wiedziała/. Ale wydaje się to wielce prawdopodobne. Z relacji Chybińskiego wynika, że w
ciągu pięciodniowego pobytu w Monachium w marcu 1905r. Karłowicz zwiedził obie
Pinakoteki i Galerię Schacka. Za następnym pobytem w marcu r.1906 oczywiście pisze
Chybiński znowu zwiedziliśmy galerie obrazów, znowu ujrzał Karłowicz swą Wyspę
Umarłych Boecklina w Galerii Schacka. Ponadto zwiedziliśmy jakąś wystawę obrazów
ówczesnych malarzy niemieckich...
Otóż jest wprost nie do pomyślenia, aby tak zapalony fotograf jak Karłowicz, bywając
tak często i tak długo za granicą, zwłaszcza w Niemczech, i tak pilnie zwiedzając galerie i
wystawy obrazów malowanych starych i nowych, nie zainteresował się ruchem
fotograficznym i nie poznał ówczesnego prądu panującego, a choćby nawet mody w fotografii
artystycznej. Mógł to zrobić oglądając choćby roczniki fotograficzne Edera, reprodukujące
Dhrkoppa, Ernesta Mllera, Kosela, Dubreuila.
U innych ówczesnych fotografów powszechna ostrość zdjęć mogła wynikać z
szacunku dla zalet technicznych aparatu, z ogólnego pragnienia, by wyzyskać do ostatnich
granic precyzję optyki fotograficznej i z braku znajomości innych dążeń, więc i braku
świadomości, że takie zagadnienie w ogóle istnieje /choć trudno przypuszczać, aby w
środowisku tak zżytym, w którym wymiana doświadczeń górskich była tak żywa, nie było
takiejże wymiany doświadczeń i wiedzy w zakresie fotografii/. Ale u Karłowicza świadomość
ta prawdopodobnie istniała, więc u niego powyższe względy dążenia do ostrości nie tłumaczą.
Sądzę, że wytłumaczenie zagadki kryje się w szczególnych cechach fotografii górskiej.
Na terenie górskim zagadnienie ostrości a miękkości rysunku /zagadnienie tak
zwanego impresjonizmu fotograficznego/ ma odrębne oblicze. Po górach, po żebrach i
graniach skalnych, w kominach i rysach nie idzie się mniej lub więcej automatycznie, jak po
ścieżce wyraznie wytkniętej i zrównanej wydeptaniem, bądz po drodze brukowanej lub
żwirowanej, a choćby tylko przetorowanej setkami kół, gdzie nogi same prowadzą. W skale
trzeba obmyślać całe długie połacie drogi zanim się ją zacznie przechodzić fizycznie; i często
trzeba wybierać krok za krokiem ciągle wybierać i stopnie dla nóg i chwyty dla rąk. Gdy
człowiek górski patrzy na granitowy masyw lub jego fotografię, jego myśl stawia sobie
niemal automatycznie pytanie: którędy do szczytu? Która rynna puści, czy przewieszka da się
pokonać, ile metrów liny pozwoli się spuścić z podciętego zlebu na piarg u podnóża zerwy.
Oczywista, że dla taternika obraz zacierający ostrość tych wszystkich szczegółów nie spełnia
jednego ze swoich głównych zadań. A przecież ci fotografowie górscy w Tatrach na początku
XX wieku to są bohaterowie najbardziej heroicznego okresu turystki górskiej w Polsce, ludzie
których imiona wiążą się z pierwszymi wejściami, ze śtyrbnymi wariantami, z
pionierstwem akrobatyki tatrzańskiej. Właśnie jeden z nich Zygmunt Klemensiewicz
pisząc o fotografii górskiej /Zasady taternictwa, str.191/ oświadcza: z taternickiego punktu
widzenia zależy nam nieraz więcej na szczegółach jak na całości . Karłowicz należał do tych
ludzi całą duszą.
Być może zresztą, że nie jest to jedyna przyczyna niepopularności rozwianych form w
pejzażu górskim. Rozwianie rysunku skały, więc materiału par excellence twardego, w
obrazie robionym z bliska sprawia wrażenie fałszu: skała musi być twarda tak jak kwiaty
lubią być miękkie. A z daleka już Ruskin zauważył, że kontur gór jest zawsze ostry.
Rozwianie dali w malarstwie opiera się na przeważnej części doświadczeń wzrokowych w
terenach równinnych. Może też wyraża ono fakt, że większość ludności miejskiej musi mieć
soczewki oczu przystosowane do przeważającej liczby swoich stałych doświadczeń
wzrokowych, do których patrzenie na odległość horyzontu bynajmniej nie należy /malarze są
przeważnie związani z miastem, nie ze wsią, nawet pejzażyści wiejscy.3 Rozwianie dali
stanowi tedy konwencję, która w świecie górskim prawdzie nie odpowiada.
8 lutego 1909r. około godz.6 rano wyruszył Karłowicz na nartach i z aparatem ku
Czarnemu Stawowi Gąsienicowemu. Wykonał jedno zdjęcie z Boczania używając czekana
zamiast statywu , jak stwierdził Zaruski po śladach śniegu. Na Karczmisku /Chybiński pisze
na Skupniowym Upłazie / zrobił drugie zdjęcie, przedstawiające grupę małych smreków z
górami w tle od Buczynowych Turni po Zwinicę /temat być może wybrany pod wpływem
rozmowy z E.Trenklerówną poprzedniego dnia/.
Wstąpił do pustego starego schroniska na Hali Gąsienicowej; wpisał się do księgi
frekwentacyjnej. O kilkaset metrów dalej zginął pod lawiną spadłą ze stoku Małego
Kościelca. Aparat znajdował się w plecaku.
Nie mogę zapomnieć pisze Stan. Barabasz, a przytacza Chybiński chwili gdyśmy
odkopali śp. Karłowicza i zobaczyli foki na jego nartach. Gdyby był zajechał o kilka
metrów dalej, byłby już poza lawiną; niestety foki utrudniły i opózniły zjazd, a lawina była
szybsza od niego .
Nie można też zapomnieć dodaje do powyższego Zaruski że Karłowicz miał na
sobie worek turystyczny, a w nim nielekki aparat fotograficzny większych rozmiarów, ten
3
Czy wizja impresjonistów nie jest związana z gwałtowną urbanizacją świata w XIX wieku, z wizją przyrody
wiejskiej nie taką, jaką ma człowiek stale nią otoczony, lecz wizją mieszczanina, dla którego wieś jest czymś
stosunkowo rzadkim, odmiennym od otoczenia powszedniego, czymś znanym, lecz znanym dość
[ Pobierz całość w formacie PDF ]