[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się nieubłaganie. Zobaczył wyciągniętą w swoją stronę rękę z czymś koliście
zakończonym, z cieniem sierpa, ale nie był to sierp z flagi ZSRR. Ciemny kształt,
przesycony zgniłym zapachem ścieków, drgający od biegających po nim szczurów zbliżał
się szybko. Zieliński wiedział, że ma mało czasu. Wszystko, co przeżył, całe życie
przemknęło kapitanowi przed oczyma. Teraz już nie liczyła się partia ani praca, ani
korzystna pozycja w układzie między sowietami i polaczkami. Zieliński przypomniał sobie,
jak w rodzinnych stronach widział ojca w jarmułce odmawiającego modlitwy w kieleckiej
bożnicy... Przyszły znów doń święte, a zapomniane hebrajskie słowa, ale nie zdążył ich
wyszeptać.
Przerażający, zwierzęcy skowyt wstrząsnął ścianami kanału ściekowego.
Pięć metrów ponad wrzeszczącym Zielińskim ulicą Brzeską przejechał wolno sowiecki
BTR. Kierowca i załoga może nawet usłyszeliby krzyki kapitana, jednak o dwie przecznice
wcześniej kupili na mecie wódkę u starego legionisty i teraz przede wszystkim pociągali z
flaszek. O tym, że kupili metyl, przekonali się kilka godzin pózniej.
- Mówię, że to się będzie opłacać.
- No, no, zobaczymy jeszcze - wychrypiał Gumiś. - Mam nadzieję, że gadasz prawdę.
Wydaliśmy kupę szmalu, żeby chować ciebie na melinie. I na wódkę.
- Spoko, spoko, przerzućcie mnie tylko na Zachód, zobaczycie. Zaraz dam to jakiejś
agencji prasowej. Dostaniemy kupę forsy.
- Mam nadzieję - dorzucił Kosmek z drugiego krańca stołu.
Drzwi od ciemni otwarły się ze skrzypem. Stary Nocuj zmrużył nienawykłe do światła
oczy, wbił spojrzenie w Setę.
- Ty, kurwa, na tej kliszy nic nie ma.
Seta poderwał się z krzesła.
- Co takiego? Jak to?
- Czegoś, kurwa, bajerował, że tam są dowody na ubeków. Czegoś, kurwa, kazał się
przerzucać do Berlina. Poszło na to dwa tysiące zielonych. Popatrzcie - rzucił na stół
czarny wąż kliszy. Wszyscy pochylili się nad nim. Seta zamarł. Film był jakby
prześwietlony.
- Ty, co to ma być? - zapytał Gumiś.
- Wstawiałeś nam, Seta, zwykły bajer. Mówiłeś, że film jest warty kilkaset kawałków. A
teraz co?
- Tyle kasy od nas wyciągnąłeś!
- Ty cwelu pierdolony!
- To niemożliwe, prześwietliliście taśmę!
Kurka strzelił Setę krótką pirydą w szczękę. Seta uchylił się, jak błyskawica kopnął
Kosmka w krocze. Ten skręcił się z jękiem. Stół potrącony przez Gumisia przechylił się,
zwalił z trzaskiem. Wszyscy trzej rzucili się na Setę. Osaczony - strzelił Gumisia w twarz,
ale w tej samej chwili Nocuj przyłożył mu przez łeb łomem. Seta zamarł. A potem bardzo
powoli osunął się na posadzkę. Kosmek skoczył do niego, kopnął w głowę raz, drugi. Aż
zawył z wściekłości, a potem wskoczył na Setę, uderzył obcasami. Gumiś poprawił z
drugiej strony dwoma kopami. Zatrzymali się nad ciałem Sety, drżący i spoceni.
- Tyle kasy - jęknął Nocuj. - Tyle kasy poszło!
- Zabrać go - warknął Kosmek.
Bez słowa powlekli bezwładne ciało Sety ku drzwiom.
Jacek L. Komuda
JACEK LECH KOMUDA
Rocznik 1972. Warszawiak. Absolwent historii UW, pracuje nad doktoratem o
Kozaczyznie Zaporoskiej. Miłośnik sarmatyzmu, prozaik (autor wydanych niedawno w
Alfie "Opowieści z Dzikich Pól" i współautor polskiego systemu gier fabularnych
dziejących się też w tym regionie). Znany z publikacji w "Magii i Mieczu", "Fenixie",
"Złotym Smoku"; to jednak u nas debiutował "Czarną Cytadelą" ("NF" 5/91) i do nas
wrócił znakomitym opowiadaniem "rozbiorowym" "Trzech do podziału" ("NF" 6/96) oraz
starofrancuskim "Tak daleko do nieba" ("NF" 6/97, nominacja do Zajdla).
Przedstawiane obecnie "Wampiry z Odrzykońskiej", tekst mało świąteczny w tonie,
nawiązują w fantastycznej formie do tragicznych wydarzeń sprzed 18 lat. Stan wojenny i
jego duchowe oraz cywilizacyjne konsekwencje, sytuacje alternatywne i inne przebiegi
zdarzeń przed i po ponurej nocy 13 grudnia 1981 r., pasjonują autorów różnych orientacji.
Takich jak Janusz Rolicki ("Krfotok), Marek Oramus ("Zwięto śmiechu") czy młodziaków
w rodzaju Adama Skorba ("Kroplófka") oraz Jacka Komudy. Jednym zwróciły komfort
spokoju, drugim zniszczyły marzenie o wolności, trzecim zabrały - "Teleranek" i
czekoladę. Szczęśliwie Jacek nie poprzestał na "Teleranku" - zaprzągł do pracy wiedzę
historyka i czarną dramatyczną wyobraznię, której dowody dał już w "Tak daleko do
nieba". W "Wampirach..." mroczne niebo jest bardzo chyba odległe od wdeptanych w
ziemię bohaterów i ich zdegenerowanego świata niż w czasach Villona.
(mp)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]