[ Pobierz całość w formacie PDF ]

łajdak.
- Doprawdy? Z pewnością chciałbyś się dowiedzieć, co słychać u Lidii. To jak,
dogadamy się? Moi ludzie odprowadzą cię do jednego z pokoi gościnnych. Poczekasz
tam cierpliwie, to o niej porozmawiamy. Przecież po to tutaj przyszedłeś?
Niech mi ktoś wyjaśni po naszemu i przystępnie, kto to jest Lidia i dlaczego Wład
Palownik miałby chcieć o niej rozmawiać. I to w dodatku TAK BARDZO, że nie może od
razu ukręcić łba temu wampirowi, tylko musi się z nim cackać?
- Anka. - Wowka trącił dziewczynę łokciem. - Lubisz seriale?
- Chyba tak - odparła Ania ze zdziwieniem.
- Zwietnie! W takim razie patrz uważnie. Za chwilę zacznie się pięć tysięcy
siedemset sześćdziesiąty drugi odcinek opery mydlanej pod tytułem  Bogaci ryczą
wniebogłosy .
Całe szczęście, że główni bohaterowie nie usłyszeli tej uwagi.
Nastała cisza. Martwa cisza, którą w końcu przerwał beznamiętny głos Drakuli:
- Poczekam.
* * *
Idzie. Ona. Idzie. Tak powiedział jeden z nowych. Idzie. Jeszcze chwila i wejdzie
do pokoju. Wejdzie i go zobaczy, a wtedy wszystko stracone. Zemsta od ponad
pięciu wieków tkana misternie niczym koronka porwie się jak pajęczyna. Nigdy!
Nie mogę pozwolić, by się spotkali! Nie mogę!
Muszę ukryć głęboko gniew, nienawiść, rodzinną dumę (o honorze po tym, co
się działo na dworze Mehmeda II, nawet nie wspominam!), uśmiechnąć się
łagodnie... I poprosić o przełożenie rozmowy.
* * *
Zaprowadzono nas do pokoju gościnnego przypominającego ten, w którym
całkiem niedawno chowaliśmy się z Wowką przed uzębioną damą i kafarem Karlem
(chodzi o pokój z epoki upadku z niezłej wysokości). Istotnym elementem, jaki
odróżniał to pomieszczenie od poprzedniego, była miękka wygodna wersalka, na
którą klapnęliśmy równocześnie wszyscy troje (ja, Wowka i Ania), jak tylko weszliśmy
do środka. Wład musiał się zadowolić fotelem, chociaż trzeba przyznać, że nie
wyglądał z tego powodu na niezadowolonego. Nie zdenerwował go również fakt, że
drzwi zostały zamknięte na klucz i to na cztery spusty.
Jeżeli ktoś tu panikował, to na pewno ja. Nie wiedziałem, co to za Lidia i dlaczego
to takie ważne, żeby się o niej czegoś dowiedzieć. I wcale nie miałem ochoty iść do
żadnego pokoju. Wolałem zostać w bibliotece i zobaczyć, jak się to wszystko skończy,
ale... No właśnie, kto tu rządzi? Zgadza się - Wład! I tak nikt nie zwróciłby na mnie
uwagi. A skoro o tym mowa...
- Kto to jest Lidia? - zapytałem.
Drakula z poważną miną patrzył przed siebie.
- Ta sprawa was nie dotyczy - odpowiedział niegrzecznie.
Aha, jakoś mam co do tego wątpliwości. Chwila! Istnieje przecież takie fajne i
miłe zjawisko jak telepatia. Kilka razy mi się udało, więc dlaczego nie teraz?
Podczas gdy Wowka i Ania oglądali pokój, ja wlepiłem wzrok w Drakulę, próbując
przeniknąć go na wskroś. Powtarzałem bezgłośnie:  Chcę poznać twoje myśli! Chcę
poznać twoje myśli! Chcę... .
Nagle poczułem, jakby ktoś wymierzył mi porządny policzek, od którego aż mnie
odrzuciło. Przed oczami zawirowały kolorowe kółka, a w głowie zagrzmiał
rozzłoszczony głos:  Idiota! .
Ale mnie boli głooowa...
- Andriej, co ci jest?! - Wystraszona Ania potrząsała moim ramieniem.
- Nic - odparłem z trudem. - Wszystko w porządku.
Moja biedna głowaaa!
- Telepatia nie istnieje - cicho oznajmił Czarny Płaszcz. - Oczywiście czasem
można uchwycić czyjąś myśl, ale tylko wtedy, kiedy jest skierowana właśnie do ciebie,
a nie wtedy, gdy dotyczy czegoś zupełnie innego.
Aha, a wcześniej nie można było mi tego powiedzieć?!
- O co chodzi? - zaciekawił się Wowka. - Coś mnie ominęło? - Nie uzyskawszy
odpowiedzi, westchnął cicho: - No tak, jak tylko dzieje się coś ciekawego, ja o niczym
nie wiem.
* * *
Ciche kroki, szelest sukni.
- Słyszałam jakieś hałasy?
To nie zabrzmiało jak pytanie, raczej jak stwierdzenie. Wszystko, na co było go
stać, to krzywy uśmiech.
- Wydawało ci się.
- Czyżby?- W jej głosie po raz pierwszy od dłuższego czasu pojawiła się ironia.
- Powiedzmy, że to nic takiego. Po prostu przyszli nieproszeni goście, ale
odesłałem ich, więc nie będą cię więcej niepokoić.
Dziewczyna z niedowierzaniem uniosła brew.
- To wszystko, co masz mi dopowiedzenia, Radu?
- A co byś jeszcze chciała usłyszeć?
Wzruszyła ramionami i powolnym krokiem wyszła z biblioteki.
* * *
Udało się. Lidia nie ma pojęcia, KTO U nas przebywa, a Wład nie wie, gdzie jest
Lidia. Pierwsza bitwa wygrana. Trzeba tylko uważać, by nie przegrać wojny, by
wszystkiego nie zepsuć. Posiedzę tu jeszcze z pól godziny, przejrzę książki...
Najważniejsze, że uwierzyła.
A Wład niech się trochę podenerwuje. Dobrze mu to zrobi.
W końcu nie tylko on czekał na tę noc ponad pięć wieków.
* * *
Kłamie. Wszystko, co mówi, to jedno wielkie kłamstwo. Gdyby tak nie było,
patrzyłby mi w oczy. Ci nowi muszą coś wiedzieć.
Wątła dłoń powoli opadła na ramię strażnika, który stał nieruchomo pod
drzwiami biblioteki.
- Jakich gości ma Radu?
- Nie wiem! Słowo! - wyznał zlękniony wampir.
- Nie wiesz? - zapytała cichym łagodnym głosem, wyzwalającym jeszcze
większy strach. - A wiesz, że powtórna inicjacja nie jest możliwa i ten, z którego
krew zostanie wyssana po raz drugi, staje się szaleńcem, odejmuje mu mowę, słucha
rozkazów tego, kto go skosztował? Jej usta znalazły się niebezpiecznie blisko szyi
wampira.
- Powiem! Wszystko powiem!
* * *
Wowka bez trudu znalazł sobie nowy temat do dyskusji.
- Anka, jak ci się udało znalezć ten dom?
Bingo! Przecież Ania nie widziała domu z zewnątrz, cały czas była nieprzytomna.
Kiedy dziewczyna upewniła się, że na razie nie zamierzam wpaść w ciężkie
omdlenie, spojrzała na Wowkę i pociągnęła nosem. Najprawdopodobniej rozważała,
czy warto zacząć histeryzować. Chyba doszła do wniosku, że nie, bo tylko westchnęła.
- Ostatnim razem trafiłam tutaj z pobliskiej ulicy. Szłam spokojnie, nikogo nie
zaczepiałam, aż tu nagle drogę zastąpił mi wielki facet, w dodatku z wystającymi
kłami. A teraz znowu tu jestem. Wczoraj obserwowałam inny dom, dzisiaj ten. Tak po
kolei. Wiesz, jak się bałam?
- W takim razie po co to robiłaś? - nie odpuszczał Wowka.
- Mam praktykę w wydawnictwie...
- Nic nie rozumiem. Co to za praktyka, że trzeba się do domu wampira pchać? W
szkole dla początkujących pogromców zła? A może ktoś tu uważa, że jest
najmądrzejszy, w wampiry nie wierzy, a wszystko, co się wokół dzieje, to jeden wielki
wymysł? Lepiej mi powiedz, moja droga, gdzie taką trawkę dostałaś, może też
skorzystam!
- To nie mój wymysł. - Ania spuściła smutne oczy i nerwowo poprawiła koronkę
spódnicy. - To wymysł mojego kierownika praktyki. Studiuję dziennikarstwo, a
kierownik twierdzi, że w mieście grasuje stado wampirów. Powiedział, że musimy
zdobyć na to dowody, bo inaczej nie tylko nie dostaniemy piątek, ale nawet o trójkach
będziemy mogli zapomnieć. A ja przez te wszystkie lata miałam najwyższe
stypendium naukowe! - głosik jej się załamał. Wyglądało na to, że czas na etap pod
tytułem  o, ja biedna, nieszczęśliwa, kto mnie pożałuje? .
Wowka natychmiast złagodniał. Chyba ją rozumiał (nic dziwnego zresztą, miał to
na co dzień z Aśką).
- Anka, tylko nie płacz! Lepiej mi powiedz, jak ten twój kierownik się nazywa.
- Chodyncew - chlipnęła dziewczyna. - Dymitr Wasiliewicz. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl