[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Gdybym miała, nie byłoby mnie tutaj. Zgodnie z życzeniem mego ojczyma siedziałabym w
klasztorze.
- To prawda.
- Poza tym, jeżeli kobiety nie mogą zamykać mężczyzn w wieżach, dlaczego pozwala się
mężczyznom wiÄ™¬zić w nich kobiety?
- No wÅ‚aÅ›nie, dlaczego? A ty chciaÅ‚abyÅ› trzymać m꿬czyznÄ™ w wieży?
- Może byÅ‚oby to trochÄ™ niebezpieczne, ale sam po¬mysÅ‚ wydaje siÄ™ dość kuszÄ…cy - uÅ›miechnęła
siÄ™.
- To znaczy, że chciałabyś tego - cicho podsumował zdławionym głosem. - Poszukamy wieży, w
której mog¬libyÅ›my siÄ™ zamknąć?
Podniosła wzrok, spodziewając się zobaczyć uśmiech w jego ciemnych oczach, ale ujrzała w nich
jedynie wÅ‚as¬ne odbicie, a także pionowÄ… bruzdÄ™ na czole, znak, że coÅ› go nurtowaÅ‚o. Przesunęła
po niej dÅ‚oniÄ…, a potem pogÅ‚a¬dziÅ‚a go po policzku i mocno zarysowanej szczÄ™ce. Po¬chwyciÅ‚ jej
palce i przycisnÄ…Å‚ do ust.
- Nie chcesz? - zapytaÅ‚, ogrzewajÄ…c je ciepÅ‚ym odde¬chem. - W takim razie otoczÄ™ ciÄ™ murem z
pocaÅ‚unków. Na chwilÄ™ ukryjemy siÄ™ za nim przed niebezpieczeÅ„¬stwem. A może i na zawsze?
Ta propozycja bardzo jej odpowiadała.
Pilar nie wiedziała, czy Refugio sypia z Luisą. Podejrzewała, że nie, ale nie chciała o to pytać na
wypadek, gdyby się okazało, że jest w błędzie. Wolała myśleć, że brakuje już siły, no i oczywiście
chÄ™ci do miÅ‚oÅ›ci po no¬cach spÄ™dzanych z niÄ…. DopuszczaÅ‚a jednak możliwość, że może siÄ™ mylić.
W żadnym wypadku nie czuła się uprawniona rościć sobie do niego pretensji. Jakkolwiek by na to
patrzeć, to ona go sprowokowała. I nieważne, co ją do tego skłoniło. Refugio nie miał obowiązku
dochowywać jej wierności, nawet jeżeli nie musiałby spełniać życzeń kapryśnej wdówki ze
względu na bezpieczeństwo ich wszystkich.
Nie może być mowy o miÅ‚oÅ›ci miÄ™dzy niÄ… i El Le¬onem. Absolutnie nie. Ich zwiÄ…zek narodziÅ‚ siÄ™ z
ciÄ…gÅ‚e¬go przebywania ze sobÄ… i wzajemnej fizycznej atrakcyj¬noÅ›ci. N o i nie wolno też
zapominać o jej chÄ™ci zapew¬nienia sobie bezpieczeÅ„stwa. Jeżeli kiedykolwiek przy¬jdzie jej na
myśl, że Refugio może ją kochać, wystarczy, jak przywoła na pamięć słowa Isabel, że nie
związałby się z kobietą, którą darzyłby naprawdę głębokim uczuciem. O dziwo, świadomość tego
faktu działała na nią kojąco, bo to oznaczało, że nie jest związany uczuciowo z Luisą.
W Hawanie panowaÅ‚ niemiÅ‚osierny skwar. J askrawo¬Å¼Ã³Å‚te sÅ‚oÅ„ce odbijaÅ‚o siÄ™ metalicznym
blaskiem od po¬wierzchni wody, schodzÄ…cych tarasowo plaż i soczysto zielonych, poÅ‚yskliwych
pióropuszy palm. Na rozgrza¬nych deskach "Celestiny" pociÅ‚a siÄ™ grupka urzÄ™dników. Gdy tylko
żaglowiec przybił do brzegu, na pokład wszedł przedstawiciel urzędu celnego, kierownik portu,
poborca podatkowy, notariusz oraz pisarz sÄ…dowy.
N a widok grupki mężczyzn podąhjących w kierunku Refugia, stojącego w towarzystwie kapitana
statku, Pilar przeżyÅ‚a chwilÄ™ grozy. UspokoiÅ‚a siÄ™ dopiero wtedy, kie¬dy urzÄ™dnicy schylili gÅ‚owy w
powitalnym ukłonie, po którym nastąpiła wymiana grzeczności.
Jak przystało na arcybogatego arystokratę, Refugio potraktował ich uprzejmie, ale z dystansem,
natomiast oni prześcigali się w uprzejmościach. Byli także niezwykle szarmanccy wobec Pilar. I
nikomu nawet przez myÅ›l nie przeszÅ‚o, żeby go zatrzymać, gdy z obojÄ™tnÄ… minÄ… odda¬liÅ‚ siÄ™
niespiesznie z damÄ… swego serca, wspartÄ… na jego ramIeniu.
Refugio wiedział, że popełniłby wielki błąd, unikając przedstawicieli lokalnej władzy. Nieczęsto w
sennej Ha¬wanie zjawiaÅ‚ siÄ™ tak znamienity gość, a wieÅ›ci rozcho¬dziÅ‚y siÄ™ tam lotem bÅ‚yskawicy.
Jeszcze tego samego dnia zarzucono ich propozycjami spotkaÅ„ towarzyskich. Bo¬gaty plantator,
ojciec pięciu córek na wydaniu, przysłał zaproszenie na śniadanie, a gubernator zaofiarował się
obwiezć hrabiego Gonzalvo po wyspie. Refugio grzecz¬nie wymówiÅ‚ siÄ™ od uczestnictwa w
śniadaniu, lecz nie wypadało mu odmówić gubernatorowi, nie budząc przy tym jego podejrzeń. Jak
się pózniej okazało, przejażdżka upłynęła w miłej atmosferze i zaowocowała kolejnym
za¬proszeniem. Mieli uczestniczyć w balu maskowym w re¬zydencji gubernatorstwa.
Zaproszenie dotyczyło również świty Refugia, no i oczywiście Pilar, jako że powszechnie było
wiadomo, iż hrabia Gonzalvo uchyla się od towarzyskich okazji, na których jego Wenus nie jest
mile widzianym goÅ›ciem. WÅ‚aÅ›nie z tego powodu sprawiaÅ‚ czasami wrażenie od¬ludka. Na
szczęście na maskaradowych balach podczas karnawału nie przestrzegano tak ściśle konwenansów.
Przebrania i maseczki, obowiązujące przez większą część zabawy, zmniejszały również
prawdopodobieÅ„stwo rozpoznania El Leona przez kogoÅ› z grona licznie zapro¬szonych goÅ›ci, kto
ewentualnie mógÅ‚ zetknąć siÄ™ wczeÅ›¬niej z Refugiem de CarranzÄ… czy hrabiÄ… Gonzalvo. Gdy¬by
jednak pojawiÅ‚o siÄ™ takie ryzyko, zawsze mogli zna¬lezć jakiÅ› pretekst do opuszczenia balu jeszcze
przed zdjęciem masek.
DonÄ™ LuisÄ™ zachwyciÅ‚a możliwość zabÅ‚yÅ›niÄ™cia w to¬warzystwie, choćby nawet tak
prowincjonalnym. Dzięki uprzejmości znajomego jej zmarłego męża, który był członkiem rady
miejskiej Hawany, a kiedyÅ› sprawowaÅ‚ identycznÄ… funkcjÄ™ w Nowym Orleanie, otrzymaÅ‚a osob¬ne
zaproszenie. Senor Manuel Guewara zjawiÅ‚ siÄ™ nie¬spodziewanie na statku, kiedy tylko rzucili
kotwicÄ™, i za¬proponowaÅ‚ wdowie goÅ›cinÄ™ pod swym dachem, dopóki maleÅ„ki żaglowiec, na
którym zamierzali popÅ‚ynąć do Luizjany, nie bÄ™dzie gotowy do podróży. Postój miaÅ‚ po¬trwać kilka
dni. Senor Guewara zapewnił ją, że będzie zachwycony, jeżeli i pozostali również zatrzymają się w
jego domu, wiÄ™c dona Luisa bez wahania przyjęła za¬proszenie tego niezwykle uczynnego
dżentelmena.
- Jakże pani wszystko potrafi wspaniale zorganizo¬wać, dono Luiso - skomplementowaÅ‚ jÄ… Refugio,
chylÄ…c przed niÄ… gÅ‚owÄ™ w nieco bÅ‚azeÅ„skim ukÅ‚onie. - Taka za¬radność musi dawać pani sporo
satysfakcji.
Jeżeli wyczuła ironię w jego słowach, nie dała tego po sobie poznać.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]