[ Pobierz całość w formacie PDF ]
lały jedynie migoczące świece.
Deser? westchnęła i dotknęła ust wielką, lnianą
serwetką. Chyba nie dam rady.
Musisz uparł się i potrząsnął dzwonkiem.
Kiedy obsługa wynosiła resztki kolacji, Xavier zgod-
nie z obietnicą skierował rozmowę na tematy medyczne.
Sophie czuła, jak jej opór słabnie. Zapał Xaviera był
zarazliwy, a lody na lekkim biszkopcie okazały się
wyborne. Pomyślała, że niepotrzebnie przejmowała się
złymi zamiarami gospodarza. To oczywiste, że prze-
śladowały go upiory przeszłości, ale w głębi duszy nadal
pozostawał sobą: miłym mężczyzną i błyskotliwym
lekarzem. Kto pojechałby za nim do Peru, gdyby nie
jego szczerość...
50 SUSAN STEPHENS
Nie odpowiedziałaś na pytanie, które zadałem ci
w samochodzie. Jak tam twoje życie osobiste?
Sophie drgnęła zaskoczona.
Przeciwnie wyjaśniła. Podkreśliłam, że to nie
twoja sprawa, i pod tym względem nic się nie zmieniło.
A zatem nie masz nikogo na poważnie oświad-
czył i spojrzał na nią błękitnymi oczami.
Tego nie powiedziałam, więc skąd wiesz?
To proste mruknął i odłożył serwetkę. %7ładen
mężczyzna, który by cię zdobył, nie puściłby cię samej
do Peru.
Nie jestem niczyją niewolnicą, Xavier warknęła
nieprzyjaznie. Sama decyduję o tym, dokąd mam się
wybrać i kiedy. Czy możemy zmienić temat? Po-
chyliła głowę.
Zgoda. Pogadamy o szczegółach twojej pracy
w Peru.
ROZDZIAA CZWARTY
Jadę w bardzo nieprzyjazne okolice ostrzegł ją
Xavier, kiedy następnego ranka wyruszali w drogę.
Może być niebezpiecznie: nagłe powodzie, lawiny
kamieni...
Po nocy w eleganckim ośrodku Sophie była zbyt
odprężona, aby przejmować się taką perspektywą. Miała
już za sobą przekonywanie go, że jej noga jest całkiem
zdrowa; poprosiła też o przekazanie jego matce wyra-
zów wdzięczności za udostępnienie pokoju (zbył to
machnięciem ręki); podziękowała mu za ubrania i przy-
rzekła, że za nie zapłaci; przetrwała nawet chwilę, kiedy
wyobraziła sobie, jak Xavier bierze ją w ramiona. Teraz
siedział obok niej, miał wciąż wilgotne włosy po prysz-
nicu, a jej nozdrza mile drażnił cytrusowy zapach żelu
po goleniu.
Błagam!
Co się stało? spytał, udając niepokój.
Sophie zacisnęła zęby, widząc jego ironicznie unie-
sione brwi.
Nie jestem małą dziewczynką. Nie musisz co pięć
minut ostrzegać mnie o niebezpieczeństwie. Całkiem
dobrze potrafię sama o siebie zadbać. Jestem...
Kobietą? podsunął łagodnie i zatrzymał samo-
chód na poboczu.
52 SUSAN STEPHENS
Otóż to potwierdziła zapalczywie.
Zwietnie. Nie mam nic przeciwko temu.
Doprawdy?
Wysiadaj rozkazał. Najwyrazniej nie miał za-
miaru odpowiadać na jej pytanie. Tu zrobimy przerwę,
rozprostujemy nogi i coś zjemy.
Zjemy? Ledwie strawiła śniadanie.
Nie masz apetytu? Może jednak dasz się skusić?
Czy na pewno rozmawiali o jedzeniu? Sophie wy-
skoczyła z furgonetki i pomyślała, że nie sposób od-
powiedzieć na to pytanie. Xavier bardzo dbał o to, by
z jego miny nic nie dało się wyczytać.
Pobyt w del Condor cię rozpieścił zauważył
i podszedł do niej.
Samochód stał przy osuwisku skalnym i choć Sophie
stąpała z najwyższą ostrożnością, nadepnęła na rucho-
my kamień.
To gorsze niż opieka nad pięciolatkiem! krzyknął
Xavier, łapiąc ją za ręce i wyciągając spomiędzy
głazów.
Z pewnością dużo wiesz o opiece nad dziećmi
wymamrotała Sophie buntowniczo i odsunęła się,
kiedy usiłował ją zbadać.
Coś cię boli? spytał krótko.
Nie.
Sprawdzę.
Chwycił ją za ramiona i obrócił do siebie. Mógł ją
pocałować, ale się powstrzymał. Na razie wystarczało
mu niepokojące pożądanie; drażniło go niczym ukłucie
komara, ranka, której nie mógł podrapać. Nie miał nic
przeciwko temu. Wyczuł, że Sophie napięła się niczym
NAJBOGATSZY HISZPAN 53
cięciwa łuku, czekając na jego następny ruch. Zacisnął
ręce i odsunął ją na odległość ramienia.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]