[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ustami.
 Zrozum, żyjemy w dwudziestym wieku, a ty nie masz siedemnastu lat. Nie możesz
obwiniać siebie za to, co się stało między nami.
 Tak, chyba masz rację.  Położyła głowę na jego ramieniu. Jej palce gładziły kark
mężczyzny.
 Ten okres mojego życia zakończył się definitywnie  dodała.  Nie powinnam ciągle
myśleć o Stanie, porównywać go z tobą. Ty jesteś zupełnie inny...
Matt długo wpatrywał się w jej ciemnoniebieskie oczy. Jego dłonie muskały policzki
dziewczyny. Ich usta znajdowały się blisko siebie. Marjo obserwowała go i zastanawiała się, jak
mogłaby naprawić krzywdę, którą mu wyrządziła.
 Matt, chcę...  powiedziała łagodnym tonem i wilgotnym językiem dotknęła jego ust.
 Co takiego?  zainteresował się.
 Chcę znowu się z tobą kochać  dokończyła wolno.
Rutgers uniósł się wolno na łokciach. Zmrużył oczy, a jego wargi rozpoczęły to, o czym
oboje marzyli.
Dwie godziny pózniej Marjo była już w domu. Na parkingu przed szkołą czekało na nią kilka
osób, z którymi umówiła się dzisiaj na lekcje. Przeprosiła wszystkich za spóznienie i poprosiła,
żeby przyjechali w innym terminie. Nie mogła prowadzić zajęć. Przez cały czas myślała o
mężczyznie, który posiadł jej duszę i ciało. Ciągle czuła smak jego ust i zapach skóry. Nie
zauważyła nawet, gdy na parkingu pojawił się jeszcze jeden samochód i wysiadła z niego Opie.
Dziewczynka patrzyła ze zdziwieniem na zamieszanie, jakie panowało przed ich domem.
 Mamo, już jestem  krzyczała z daleka.
Rozradowana pozdrowiła wszystkich zgromadzonych przed szkołą. W ręku trzymała duże
pudełko.
 Dzień dobry, kochanie.  Marjo przywitała córkę na progu.  Dobrze się bawiłaś? 
Pogłaskała ją po blond włosach.  Co tam masz?
 To prezent  odpowiedziała zadowolona i otworzyła pudełko, w którym znajdowała się
para wykonanych z plastiku różowych sandałów.  Otrzymałam je od taty  dodała dumnie.
Marjo zamarła z przerażenia i zamknęła oczy. Opie wyjęła jeden bucik, aby pokazać matce.
 Wspaniałe, prawda?  krzyknęła z zachwytem.  Tato powiedział, że może przyjedzie z
wizytą do Milwaukee.
Marjo patrzyła na prezent z kamienną twarzą. Nie potrafiła ukryć przed córką swego
niezadowolenia.
 Wiesz, mamo, one pasują na mnie idealnie. Babcia dała tacie mój rozmiar i on przysłał je
wczoraj pocztą.
 Pocztą?  wykrztusiła z siebie przez zaciśnięte gardło.
 Czemu pytasz? Paczka nadeszła nocnym ekspresem  odpowiedziała bez przekonania.
 Ach tak, rozumiem.  Przestała gładzić córkę po włosach i zachowywała się teraz
obojętnie, nawet lekceważąco.
 Mamo, ja tylko...  Opie patrzyła na bladą twarz matki.  Ja się cieszę  dokończyła
niepewnie.
 Tak, to jest miłe, kochanie  odparła chłodno Marjo.
Opie zorientowała się, że nie powinna tak wyraznie afiszować się prezentem.
 Ja tylko jestem mile zaskoczona.  Spuściła głowę i schowała sandały do kolorowego
pudełka.
Marjo objęła córkę ramieniem.
 Kochanie, cieszę się, że podoba ci się prezent  powiedziała łagodnym głosem. 
Podziękowałaś babci za nocleg?
 Nie, jeszcze nie. Zapomniałam.  Odwróciła się i poszła w kierunku samochodu, w którym
siedziała matka Staną.
Marjo po chwili wahania również podeszła do byłej teściowej.
Starsza pani ubrana była w niezwykle kolorową sukienkę. Kiedy Opie zbliżyła się do niej,
wysiadła i mocno przytuliła ją do siebie. Uśmiechnęła się do Marjo i odgarnęła dziewczynce
włosy z czoła.
 Miałyśmy świetny weekend, prawda, kochanie?  zwróciła się do wnuczki.
Opie spojrzała na matkę i nic nie odpowiedziała. Nie chciała znowu jej zranić.
 Paczka przyszła tak niespodziewanie dla nas wszystkich  kontynuowała starsza pani, nie
zauważając naburmuszonej miny dziewczynki.  To doprawdy szczęśliwy zbieg okoliczności, że
Opie akurat była u nas i mogła osobiście odebrać paczkę od ojca  zwróciła się do Marjo.
 Rzeczywiście  odparła zamyślona.  Opie tak się cieszyła  dodała i mocno ścisnęła
ramiona dziewczynki.  Jeszcze nigdy nie widziałam, żeby była tak zadowolona z
jakiegokolwiek prezentu  dokończyła po chwili. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl