[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Przeciągnął ręką po jej ciele.
- Chyba jest miłe, ale nigdy tego nie robiłem. Zawsze po tym, jak... chyba po prostu szedłem
do domu. Wiesz, nawet nie pamiętam, czy chciałem tak sobie leżeć. Uważałem, że szkoda czasu -
powiedział, ale nie starał się odsunąć od niej.
Przytuliła się.
- Zimno?
- Nie, jeszcze nigdy nie było mi tak ciepło.
19
Houston patrzyła z łóżka, jak Kane się ubiera. Czuła, że kończy się jej krótki miodowy
miesiąc.
- Chyba musimy jechać - powiedziała ze smutkiem.
- Przychodzi do mnie dwóch ludzi dziś rano i nie mogę sobie pozwolić, żeby mnie nie zastali.
- Odwrócił się i spojrzał na nią. - %7łałuję, że nie możemy dłużej zostać, ale naprawdę nie mogę.
W jego głosie też słychać było smutek, więc Houston postanowiła raczej mu pomóc niż z nim
walczyć. Szybko wyskoczyła z łóżka i zaczęła się ubierać w strój do konnej jazdy. Kane musiał jej
pomóc zasznurować gorset.
- Jak, do licha, możesz w tym świństwie oddychać?
- Tu nie chodzi o oddychanie. Podobno podobają ci się kobiece wypukłości. Bez gorsetów
miałybyśmy ponad siedemdziesiąt centymetrów w pasie. Poza tym gorsety trzymają plecy. Są
naprawdę bardzo zdrowe.
Kane tylko mruknął i kończył pakować jedzenie. Widać było, że myśli już o pracy. Milcząc
przygotowywali się do podróży. Houston nie wiedziała, jak on się czuje, ale ona nigdy w życiu nie
była bardziej szczęśliwa. Przestała się bać, że jest oziębła, i miała przed sobą całe życie z
mężczyzną, którego kochała.
Gdy wychodzili z chatki, Kane obrzucił wzrokiem małe pomieszczenie.
- Nigdy nie było mi lepiej - powiedział, zamykając za sobą drzwi.
Houston chciała wsiąść na konia sama, ale Kane ujął ją w pasie i usadził w siodle.
Próbowała ukryć zdziwienie. Czy to ten sam mężczyzna, który zostawił ją samą, żeby musiała się tu
wspinać?
Zadarł głowę i przyjrzał jej się z aprobatą.
- W tym stroju znowu wyglądasz jak dama.
Milczeli, pokonując niebezpiecznie stromy stok. Parę razy Kane musiał czekać, żeby mogła za
nim nadążyć. Dopiero kiedy byli niedaleko Chandler i zaczęli zwalniać, Houston odezwała się.
- Wiesz, o czym myślałam przez te ostatnie dni?
Mrugnął do niej porozumiewawczo.
- Jasne, że wiem, kotku, i bardzo mi to odpowiadało.
- Nie, nie o tym - odpowiedziała z niecierpliwością. - Pomyślałam, że zaproszę twoją
kuzynkę, Jean, żeby mieszkała u nas.
Zerknęła na Kane a, który aż otworzył usta ze zdumienia.
- Wątpię, czy przyjęłaby bezpośrednie zaproszenie, bo wy, Taggertowie, jesteście zbyt dumni
- ciągnęła niezrażona - ale specjalnie nie zatrudniałam jeszcze gospodyni, mając nadzieję, że może
ona zgodzi się na tę pracę. Przynajmniej wydostałaby się z tego górniczego obozu. Nie uważasz, że
ona i Edan byliby świetną parą? No, jak myślisz?
Zamknął usta i przestał się w nią wpatrywać.
- Kiedy mówiłem Edanowi, że zaczynam myśleć nad ożenkiem, spytał, czy jestem gotów
wpuścić kobietę do swego życia. Zmiał się jak głupi, kiedy powiedziałem, że nie sądzę, aby
małżeństwo miało zmienić moje życie. Teraz widzę, dlaczego się śmiał. Kogo jeszcze chcesz
sprowadzić do mojego domu? Miejscowego pijaczka? Ale nie zgadzam się na kaznodziejów. Nie
lubię ich jeszcze bardziej niż dzieci. Oczywiście, nie ma znaczenia, kogo ja lubię - przerwał, gdyż
Houston, wyprostowana, popędziła swojego konia.
Przez chwilę patrzył za nią, nie ruszając się, ale zaraz ją dogonił.
- Nie będziesz się złościć, co, kochanie? Możesz zapraszać, kogo tylko zechcesz, do tego
dużego domu. Mnie to nie przeszkadza.
Po raz pierwszy w życiu próbował poprawić humor kobiecie i bardzo dziwnie się z tym czuł.
Schwycił jej konia za uzdę.
- Nawet jej nie widziałem. Jak ona wygląda? Może jest taka brzydka, że nie będę mógł na nią
spojrzeć?
Był pewien, że na jej ustach zobaczył ślad uśmiechu. Więc dowcipem można coś załatwić.
- Jean była ubrana w fioletowy szyfon na liliowym atłasie, z małymi brylancikami na
ramionach.
- Chwileczkę! - zawołał. - To ta mała, czarna, zielonooka pannica z ładnymi wypukłościami i
nogami szczupłymi w kostkach? Widziałem, jak wysiadała z powozu. Aydki też ma niezłe.
- To w dniu naszego ślubu gapiłeś się na inne kobiety? - Houston zdumiała się.
- Kiedy nie patrzyłem na ciebie, jak wędrowałaś w górę i w dół po pnących różach. Zwietnie
wyglądałaś w tej bieliznie. - Przybliżył się, żeby ją pogłaskać po ramieniu.
Z dala widać już było miejską cywilizację, a w niej ludzi, którym trzeba będzie poświęcić
czas. Mieli ostatnie chwile tylko dla siebie.
Widocznie czytając w jej myślach Kane ściągnął ją z siodła i wziął w ramiona, jakby to była
ich ostatnia noc w życiu.
Kiedy dwie godziny pózniej weszli do domu, mieli zakurzone ubrania, rzepy we włosach i
zarumienione twarze. Kane trzymał ją za rękę, dopóki nie pojawił się Edan.
Spojrzał na nich i po chwili, gdy odzyskał mowę, powiedział do Houston:
- Widzę, że go znalazłaś. Kane, czeka na ciebie czterech mężczyzn i sześć telegramów.
Houston, wygląda na to, że ta służba, którą najęłaś, jest w stanie wojny.
Poczuła, jak Kane ostatni raz ściska jej rękę, a po chwili znika w holu. Poszła na górę
przebrać się. Powracała do rzeczywistości.
Dziesięć minut pózniej Kane przyszedł jej powiedzieć, że musi wyjechać w pilnych sprawach
i wróci, jak tylko skończy. Nie było go trzy dni.
20
W cztery godziny po wyjezdzie Kane a Houston wiedziała, że jest stworzona do roli żony.
Blair miała swoje ambicje i potrzebę zmieniania świata, ona zaś chciała tylko zarządzać domem
ukochanego mężczyzny. Co prawda prowadzenie domu Kane a przypominało dowodzenie armią
podczas wojny, ale Houston była kształcona na stanowisko generała armii.
Napisała liścik do Jean Taggert błagając, żeby spędziła z nią kilka dni i pomogła w
urządzaniu gospodarstwa. Pózniej napisała do jej ojca, że ma zamiar zatrzymać ją jako gospodynię.
Bardzo chciała, żeby Sherwin Taggert wypuścił córkę z górniczej kolonii.
Kiedy dała te liściki nowemu lokajowi, po raz pierwszy zobaczyła, co denerwuje służbę.
Lokaj uważał, że chodzenie do górniczej osady uwłacza jego godności i jako prawdziwy Amerykanin
nie omieszkał głośno tego wyrazić. Houston spytała spokojnie, czy chce tu pracować, czy nie. Jeżeli
chce, to ma robić, o co go proszą i nie poniżać rodziny człowieka, który go karmi.
Po tej przemowie zeszła na dół rozdzielić obowiązki między ludzi, których zatrudniła.
Większość z nich siedziała na gołej podłodze nie robiąc nic, skoro nie dostali wyraznego zakresu
obowiązków. Houston natychmiast sobie przypomniała, że panna Jones zawsze radziła przyjmowanie
doświadczonych służących.
Rankiem następnego dnia siedem pokojówek sprzątało, czterech lokajów znosiło meble ze
strychu, a trzy dziewczyny pomagały pani Murchison w kuchni. Poza domem miała stangreta, dwóch
chłopców stajennych i czterech młodych, silnych chłopaków do pomocy w ogrodzie. Przedstawiając
ich państwu Nakazona, którzy nie znali angielskiego, poleciła, by kierowali pracą chłopców. Nagle
zobaczyła w oknie na piętrze twarz lana.
Rano Susan poinformowała ją, że po wyjściu weselnych gości Rafę Taggert urządził tu
straszną bójkę, Ian przechwalał się, że nienawidzi swojego kuzyna Kane a i nie chce mieszkać w
jego domu. Rafę powiedział, że nie ma się co chwalić, bo nikt go tu nie zapraszał, Ian na to, że
owszem, Houston go zapraszała, ale woli umrzeć niż z tego skorzystać. W tym momencie rozpoczęła
się bójka i Rafę, jako potężniejszy, wygrał ją. Powiedział, że Ian ma tu zostać i korzystać ze [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl