[ Pobierz całość w formacie PDF ]
odciskami. To walka, która co roku wybucha na nowo i nigdy się nie kończy.
Petrus sprawiał wrażenie spokojniejszego niż zazwyczaj. Uświadomiłem sobie, że od
rana prawie się nie odzywał. Po rozmowie przy średniowiecznej kolumnie pogrążył
się w milczeniu i nie odpowiadał na większość moich pytań. Chciałem dowiedzieć się
czegoś więcej o wielu demonach , ale on wyraznie nie miał ochoty wracać do tego
wątku. Postanowiłem więc zaczekać na bardziej sprzyjającą okazję.
Weszliśmy na niewielkie wzniesienie i z góry ujrzałem dzwonnicę kościoła w Santo
Domingo de la Calzada. Ten widok dodał mi otuchy; oddałem się marzeniom o
wygodach i urokliwej magii parador nacional. Z lektury wiedziałem, że gmach został
wzniesiony przez świętego Dominika i miał być schronieniem dla pielgrzymów.
Zwięty Franciszek z Asyżu spędził tam jedną noc w drodze do Composteli. Wszystko
to wprawiało mnie w radosne podniecenie.
68
Zbliżała się już chyba siódma wieczorem, kiedy Petrus zaproponował krótki postój.
Przypomniałem sobie Roncesvalles, ów powolny marsz w chwilach, gdy byłem
zziębnięty i marzyłem o kieliszku wina, i ogarnęła mnie obawa, że i tym razem Petrus
szykuje dla mnie podobną niespodziankę.
- %7ładen Posłaniec nie pomoże ci nigdy w pokonaniu innego. Nie są ani dobrzy, ani
zli, już ci to mówiłem, po prostu mają silne poczucie lojalności wobec pobratymców.
Nie licz na Astraina, jeśli chcesz pokonać psa.
Teraz ja z kolei nie miałem nastroju do rozmów o Posłańcu. Chciałem jak najszybciej
znalezć się w San Domingo.
- Posłańcy zmarłych mogą zawładnąć ciałem tego, który żyje w strachu. Dlatego w
przypadku psa jest ich wielu, zwabionych przez strach tkwiący w kobiecie. I nie tylko
Posłaniec zamordowanego Cygana, ale i inne błądzą w poszukiwaniu szansy na
nawiązanie łączności z mocami ziemskimi.
Dopiero teraz odpowiedział na moje pytanie. Jednak w jego głosie brzmiała
sztuczność, jakby w gruncie rzeczy nie chciał ze mną na ten temat rozmawiać.
Intuicja natychmiast mi to podszepnęła.
- Czego właściwie chcesz, Petrusie? - zapytałem, z lekka poirytowany.
Mój przewodnik nie odpowiadał. Zszedł z drogi i ruszył w stronę starego, niemal
bezlistnego drzewa, rosnącego kilkadziesiąt metrów dalej pośród pól - jedynego
drzewa w zasięgu wzroku. Ponieważ nie dał mi znaku, bym za nim podążył, stałem
na drodze, nie wiedząc, co robić. I wtedy na mych oczach rozegrała się dziwna
scena: Petrus zaczął krążyć wokół drzewa i głośno mówić, wpatrując się w ziemię.
Pod koniec tej wędrówki skinął na mnie.
- Usiądz tu. - W jego głowie brzmiał nowy dla mnie ton i nie potrafiłem odgadnąć, czy
to rozczulenie, czy cierpienie. - Zostaniesz tu. Jutro spotkamy się w Santo Domingo
de la Cal-zada.
Zanim zdążyłem otworzyć usta, Petrus podjął: - W najbliższych dniach, ale
zaręczam, że nie dziś, przyjdzie ci zmierzyć się z najgrozniejszym z twoich wrogów
na Camino de Santiago -z psem. Bądz spokojny - kiedy wybije ta godzina, nie
zostawię cię samego i dam ci potrzebną do walki siłę. Lecz dziś stawisz czoło
przeciwnikowi innego rodzaju, przeciwnikowi fikcyjnemu, który może cię zniszczyć,
ale może też stać się twoim najlepszym kompanem: Zmierci. Człowiek jest jedyną na
świecie istotą świadomą bliskości swej śmierci. Z tego i choćby tylko z tego względu
żywię wobec rodzaju ludzkiego głęboki szacunek i wierzę, że jego przyszłość będzie
o wiele lepsza od terazniejszości. Nawet wiedząc, że jego dni są policzone i że kres
wszystkiego nastąpi w najmniej spodziewanym momencie, człowiek czyni ze swego
życia walkę godną istoty nieśmiertelnej. To, co ludzie zwą dumą - pozostawić po
69
sobie trwałe dzieło, potomstwo, uczynić coś, by ich imię nie popadło w zapomnienie -
uważam za najwyższą formę człowieczej godności. W świecie ludzi występuje pewna
prawidłowość: ta krucha istota, jaka jest człowiek, stara się za wszelką cenę ukryć
przed sobą to, czego ma absolutną pewność - świadomość nieuniknionej śmierci. I
nie dostrzega, że w ludzkim życiu to właśnie ona mobilizuje do czynienia
najwspanialszych rzeczy. Człowiek boi się przejścia na mroczną stronę, z
przerażeniem spogląda na nieznane, a jedynym znanym mu sposobem
przezwyciężenia tego strachu jest zapomnienie, że dni są policzone. Nie potrafi
zrozumieć, że świadom śmierci mógłby zdobyć się na większą brawurę, posunąć
znacznie dalej w codziennych bojach, ponieważ nie miałby nic do stracenia,
pamiętając, że śmierć jest nieunikniona.
Myśl o spędzeniu nocy w San Domingo pozostała już tylko odległym wspomnieniem.
Z coraz większym zainteresowaniem wsłuchiwałem się w słowa Petrusa. Na
horyzoncie, przed nami, powoli umierało słońce. Może i ono usłyszało te słowa.
- Zmierć jest naszą wierną towarzyszką, ponieważ właśnie ona nadaje sens
naszemu życiu. Aby jednak ujrzeć prawdziwe oblicze śmierci, musimy najpierw
poznać wszystkie pragnienia i wszystkie lęki, jakie potrafi wzbudzić w każdej istocie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]