[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tak będzie naprawdę!
Hester, jestem w podróży poślubnej odpowiedział
zirytowany markiz. Już raz wprawiłaś mnie dzisiaj w
zakłopotanie. Nie wyobrażam sobie, co by pomyślała Lukrecja,
gdyby teraz zeszła na dół i znalazła cię tutaj. Jedz do domu,
Hester, i zachowuj się odpowiednio.
I cóż będę robiła w domu poza rozmyślaniem o tobie?
spytała lady Hester. Pragnę cię, Alexisie, i wiem, że ty także
Strona nr 76
ZNUDZONY PAN MAODY
mnie chcesz! Trudno mi pogodzić się z myślą o twojej podróży
poślubnej, którą spędzasz z jakąś inną kobietą. Ale jeszcze
trudniej jest, gdy się wie, że wybrałeś sobie na żonę kogoś, kto
jest dokładnym przeciwieństwem osoby, którą opisałeś mi w
rozmowie, obiecując, że między nami będzie, jak dotąd.
Nic ci nie obiecywałem odpowiedział szorstko. I nie
pozwolę, abyś swoim zachowaniem wprawiała mnie w
zakłopotanie.
Zaległa chwila ciszy, a potem Hester powiedziała przymilnie:
A w jaki sposób mnie powstrzymasz? Nie wierzę, abyś
całkowicie wyrzucił mnie ze swojego życia. W każdym razie ja się
na to nie zgodzę.
Idz, Hester! Odejdz natychmiast! zabrzmiał rozkazujący
głos.
Dobrze, odejdę, bo mnie o to prosisz odpowiedziała Hester.
Lecz dzisiaj, gdy będziesz trzymał w ramionach tę kreaturę,
będziesz myślał o mnie. Wspomnisz wzruszające dla nas obojga
chwile. Będziesz czuł moje usta, moje ręce dookoła twej szyi oraz
moje ciało blisko twojego!
Głos Hester stał się prawie niesłyszalny i Lukrecja domyśliła
się, że tamta podeszła bliżej do markiza. Ucichła całkowicie tak
jakby przy pocałunku. Zapanowała długa cisza i Lukrecji zdawało
się, że słyszy tylko bicie swojego serca.
Potem dał się słyszeć głos Hester pełen radości i zwycięstwa:
Zapomnij o tym, jeśli potrafisz! Do widzenia, Alexisie! Będę
czekała na ciebie w nocy, gdy wrócisz do Londynu.
Rozległ się dzwięk zamykanych drzwi, a Lukrecja głęboko
odetchnęła. Przez chwilę chciała się wykrzyczeć, chciała zejść na
dół, by wyładować swą złość na markizie i, jeżeli ona jeszcze tu
była, na lady Hester. Trwało to jednak tylko chwilę. Pomyślała,
jakże głupie byłoby takie postępowanie! Przyszło otrzezwienie,
wróciło poczucie dumy oraz opanowanie. Pojawiło się w niej
twarde postanowienie zdobycia markiza bez względu na
przeszkody.
Strona nr 77
Barbara Cartland
Dokładnie o wpół do siódmej przybyli do pięknego domu,
użyczonego im przez hrabinę i hrabiego Brorów. Markiz z
zadowoleniem przyjął podziękowanie Lukrecji za służbę i
jezdzców, towarzyszących im w podróży. Dużo wcześniej wysłał
swoje konie do gospody, tak że druga część podróży trwała
jeszcze krócej, bo nie hamował jej londyński ruch uliczny.
Pani musi być zmęczona powiedziała gospodyni
zarządzająca domem, prowadząc Lukrecję do wspaniałej sypialni,
której okna wychodziły na Downs. W oddali Lukrecja zauważyła
błękit wody Kanału La Manche.
Nie, nie jestem zmęczona odpowiedziała. Szybka jazda
sprawiła mi wiele radości.
Jeżeli mogę coś powiedzieć, była to aż za szybka jazda
zauważyła starsza kobieta. Stale słyszy się o okropnych
wypadkach na drodze. Nie dziwi mnie to. Jaśnie pani sama wie, że
ludzie podróżują szybciej, niż Bóg przykazał.
Lukrecja nic nie odpowiedziała. Ucieszyła się widząc Rose,
która przyjechała z bagażami i służbą markiza, wcześniej niż oni.
Była pani prześliczną panną młodą powiedziała Rose.
Wszyscy w kościele mówili, że na całym świecie nie znajdzie się
piękniejszej pary od pani i jaśnie pana.
Aadnie powiedziane uśmiechnęła się Lukrecja.
Mimo swego protestu wobec gospodyni, z zadowoleniem
skorzystała z ciepłej kąpieli dla niej przygotowanej. W pachnącej
wodzie ustąpiło zmęczenie i znikło zdrętwienie spowodowane
długim siedzeniem. Jazda powozem była szybka, czasem aż
niebezpieczna, lecz można było polubić ten rodzaj podróży.
Lukrecja przy pomocy Rose nałożyła jedną z przepięknych,
specjalnie dla siebie zaprojektowanych sukni i zeszła do salonu.
Dom nie był tak imponujący, jak pałac Merlyn, ani tak bogaty.
Jednakże był bardzo gustownie umeblowany i nie ulega
wątpliwości, że hrabina Brora zrobiła wszystko, by zapewnić
maksymalny komfort domownikom. Kolacja była świetna, a
Lukrecja i markiz siedzieli przy stole i rozmawiali jeszcze długo
po odejściu służących.
Strona nr 78
ZNUDZONY PAN MAODY
Markiz posiadał szeroką wiedzę z różnych dziedzin, które nie
były jej obce. Konie były wdzięcznym tematem, ponieważ jej
ojciec zawsze miał kilka najlepszych okazów, które można było
podziwiać na wyścigach. Dość dobrze znała się też na sztuce, jako
że to interesowało ją od dzieciństwa. Poza tym przeczytała tyle
książek, że z łatwością mogła zainteresować, rozbawić, a nawet
zaintrygować markiza.
Nauczona przez pana Odrowskiego, korzystała z każdej
sztuczki, by wyglądać ponętniej. Lecz jej wrodzony dowcip oraz
dość rozległa wiedza okazały się najbardziej przydatne, kiedy
zostali sami w czasie pierwszego posiłku. Wychodząc z salonu,
Lukrecja spojrzała na zegar na kominku i powiedziała:
Za nami długi dzień, mój panie. Myślę, że mnie zrozumiesz.
Chciałabym już odpocząć.
Oczywiście odpowiedział markiz.
Podszedł z nią do schodów, wziął jej rękę i podniósł ją do
swoich ust.
Czy mówiłem ci, że pięknie dzisiaj wyglądałaś? zapytał.
Będzie mi smutno, jeżeli znowu tego nie powiesz
odpowiedziała.
Uśmiechnęła się zalotnie i, nie czekając na jego odpowiedz,
poszła na górę do pokoju.
Pół godziny pózniej markiz lekko zapukał do drzwi, otworzył
je i wszedł do środka.
Ku jego zaskoczeniu Lukrecja nie leżała w łóżku, lecz siedziała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]