[ Pobierz całość w formacie PDF ]
288
uprawianie literatury za piękny sposób spędzania czasu,
które to zajęcie powinno pomagać człowiekowi dokonać
w wypadku samego siebie tego, co jemu udało się w par-
ku Beloeil zrobić z przyrodą: Corrigez la Nature to
był program Karla von Ligne a. Zależało mu na takiej
przemianie natury, żeby stała się wyrazem jego stylu
i gustu, a zatem w całości kulturą. Ideałem było skory-
gowanie własnej natury i nadanie swojemu życiu takiej
formy, aby można było je wieść i podziwiać jako wielkie
dzieło, literatura zaś stanowiła część tego samowycho-
wania jako środek, ale nie wyłącznie jako środek, lecz
także jako doÅ›wiadczanie samego szczęścia. Écarts to
słowo w swojej dwuznaczności świetnie nazywa formę
literacką, gdyż ten autor pozwala się uwodzić każdym
pomysłem, który tylko przychodzi mu do głowy, cieszy
się nim, podziwia siebie we własnych myślach, skacze
nieustannie od jednego do drugiego, odbiega od tematu,
wraca do niego tylko po to, żeby zaraz znowu go porzucić,
zmienia czasy, miejsca akcji, obsadę. To znów daje pla-
styczne obrazy wielkich ludzi, z jakimi zetknął się w życiu,
od cesarza Józefa II do Fryderyka II Wielkiego, których
słynne spotkanie i rozmowę w Neustadt w 1770 roku
niejako moderowaÅ‚, od Voltaire a do Madame de Staël,
od Goethego do Wielanda, od Rousseau do Casanovy.
Rousseau, prześladowanemu z powodów politycznych,
zaoferował Beloeil jako miejsce schronienia cóż to za
widok wyobrazić sobie krytyka cywilizacji, głoszącego
powrót do natury, w miejscu, gdzie bujny rozrost przyro-
dy został poskromiony i ujęty jako znakomicie wycyzelo-
wany eksponat rokokowy! Rousseau wolał zresztą gdzie
289
indziej spędzać czas emigracji i niestrudzenie zmieniał
miasta. Casanovę poznał de Ligne, gdy ten zdążył już
zbiec przed swoimi weneckimi siepaczami i ukrył się
na zamku hrabiego Waldsteina w czeskim Duchcovie,
gdzie przez czternaście lat otrzymywał pensję jako bi-
bliotekarz. De Ligne stworzył znakomity portret tego
człowieka, który w szlachetnym towarzystwie musiał
udawać małpę, teraz, kiedy nie był już błyskotliwym szy-
dercą, podziwianym awanturnikiem i kochankiem, które-
mu wszyscy zazdrościli, lecz podstarzałym jegomościem,
ściganym przez wierzycieli. Dumny, często upokarzany
Casanova, piękny mężczyzna, gdyby nie był szpetny , ma
wiele talentów, tyle że nie rozumie tych rzeczy, o któ-
rych naprawdę sądzi, że je rozumie, a mianowicie języka
francuskiego, zasad tańca, zasad dobrego smaku i zasad
zachowań salonowych. Tyle że jego komedie są nie-
komiczne. Tyle że w jego dziełach filozoficznych brak
filozofii. We wszystkich innych pracach jest aż w nad-
miarze mądrości, pikanterii, naturalności, rytmu i głębi .
Tylko niewielki literacki krok w bok stanowi wymyśla-
nie fikcyjnych charakterów, nie zaś opowiadanie o posta-
ciach historycznych. Z zapisków von Ligne a można by
wyodrębnić galerię osobliwych charakterów, gdyż w ca-
łym swoim dziele rozproszył on dowcipne, przenikliwe
portrety, małe klocki do ułożenia dużej charakterologii,
podobnie jak sto lat wczeÅ›niej zrobiÅ‚ to Jean de la Bruyère
w swoich Charakterach, czyli Przymiotach Teofrasta. Ina-
czej niż de la Bruyère, którego wiedzÄ… o charakterach roz-
koszował się jeszcze Elias Canetti, Charles de Ligne tam,
gdzie chodzi o charakterystyki kobiet, nie ograniczał się
290
do konwencji swojej epoki. Spekulacje dotyczÄ…ce istoty
niewiasty były mu obce, uważał kobiety za płeć cha-
rakterologicznie ciekawszą, dysponującą większym wa-
chlarzem możliwości niż mężczyzni, o których myślał,
że w swoich działaniach są do siebie wręcz niestosownie
podobni.
Nie można doprawdy mieć za złe księciu, który udał się
na emigrację i bez żalu zostawił swoje bogactwa, że spę-
dzając ostatnie lata życia w skromnych warunkach, nie
dostrzegał kwestii społecznej. Jeśli mówił o człowieku ,
którego sztukę życia chciał popierać, miał na myśli ary-
stokratę z urodzenia lub mieszczanina, z którego zdol-
ności i pracowitość uczyniły arystokratę ducha. Chwalił
codzienne samowychowanie takiego człowieka wysokie-
go stanu albo obdarzonego ambicjami intelektualnymi,
który ma obowiązek ukształtować siebie jako pogodne
stworzenie, co to mu można pobłażać z powodu każdego
złego postępku, skoku w bok czy faux pas, ale nie z po-
wodu zwÄ…tpienia. Strach przed odczuwaniem odrobi-
nę więcej rozkoszy książę de Ligne, który opisał tresurę,
jakiej zaznał w dzieciństwie ze strony bezdusznego ojca,
zakleszczonego w uprzedzeniach swojego stanu, sam
gruntownie z siebie wypędził.
Wybór jego tekstów znalazłem dzięki szczęśliwemu
zbiegowi okoliczności przed trzydziestu laty w skrzyn-
ce jednego z handlarzy jarmarcznych, który zdawał się
specjalizować w strasznie poplamionych, pożółkłych
i uszkodzonych książkach. Ta ukazała się w 1960 roku,
wydana przez starutkiego już wówczas człowieka, au-
striackiego emigranta, który zbiegł przed nazistami do
291
Szwecji i w nowej Austrii po 1945 roku nie umiał już
poczuć się swojsko, przez syna sławnego wydawcy gazet
Moritza Benedikta. Chwiejnym charakterem pisma oso-
by cierpiącej na ciężką postać choroby Parkinsona stary
Ernst Benedikt wielkodusznie zadedykował swoje dzieło
pewnej arystokratce, której spadkobiercy kilka lat póz-
niej opróżnili jej bibliotekę, tak że za jakąś marną kwotę
wszedłem w posiadanie tej książki i to ona naprowadziła
mnie na trop księcia Karla Josepha von Ligne a. Benedikt
opatrzył ją tytułem, którego chyba nikt nie ośmieliłby się
użyć w odniesieniu do swojej biografii: Geniusz życia. Ale
właśnie o to chodzi.
Uwagi końcowe
%7łeby wpaść na pomysł napisania tej książki, konieczne
było wiele wyimaginowanych i rzeczywistych podróży,
podróży po własnym pokoju i przez pół Europy, przez
różne dzieła i krajobrazy. Wchodzi w to również włas-
na podróż życiowa, gdyż o Vuku Karad~iciu, aby podać
choćby ten przykład, dwunastolatek, którym wtedy by-
łem, dowiedział się już wówczas, w połowie lat sześćdzie-
siÄ…tych, przy stole kuchennym od swojego ojca, wielkiego
gawędziarza. Z perspektywy lat nie umiem powiedzieć
szczegółowo, kto pierwszy naprowadził mnie na jaki trop;
mnie, co sam z siebie zacząłem czuć, którym powieściom,
studiom i przekładom zawdzięczam dane inspiracje. Tyle
jednak wiem: utwory Ivana Cankara sÄ… tu cytowane
z ośmiotomowej edycji, którą dla wydawnictwa Drawa
wspaniale przetłumaczył i opatrzył komentarzami Erwin
Köstler. Wiersz Tudora Argheziego zaczerpnÄ…Å‚em z prze-
tłumaczonej przez Heinza Kahlaua książki Spowiedz
heretyka, która ukazała się w 1968 roku w NRD w wydaw-
nictwie Volk und Welt. Wiersze Margula-Sperbera zebrał
i wspaniale skomentował Peter Motzan w książce Mówio-
ne w próżnię (Rimbaud-Verlag 2002). A na trop czeskiego
293
Portugalczyka Frantiaka Listopada naprowadził mnie
mój przyjaciel Christian Thanhäuser, drzeworytnik i wy-
dawca, w którego Edition Thanhäuser 2008 ukazaÅ‚ siÄ™
Jarmark Czechy, w przekonującym tłumaczeniu Eduarda
Schreibera. Chciałbym podziękować wszystkim, którzy
radą lub uczynkiem pomogli mi poruszać się po swoich
miastach i krajach. SÄ… to: Karin Cervenka (Bukareszt),
Teresa Kudyba (Opole), Lászlo Végel i Zlatko Krasni ( )
[ Pobierz całość w formacie PDF ]