[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pewnym momencie podawałem słomę do sieczkami...
Porucznik słucha go bez słowa. No tak, przecież było to tak dawno, że już chyba nikt, pozą Zelmanem
oczywiście, nie sięga pamięcią do błahego w końcu wydarzenia...
ROZDZIAA 30
Skonfrontowaliście podejrzanego?
Kogo - nie rozumie pytania kapitan.
No, Zelmana z kelnerką ? pyta pułkownik przecież może go sobie przypomnieć.
Jeszcze nie.....
Zróbcie więc to natychmiast...
Obawiam się, że konfrontować będziemy kolejnych podejrzanych bez kciuków...
Gdzie?
Jednego o sto kilometrów stąd, a drugiego w Wałczu...
I co?
Badamy... Jak dotąd nic jeszcze nie wychodzi...
Porucznik przygląda się z uwagą czubkom swoich butów. Nie pamięta dotąd tak skomplikowanego
śledztwa.
Nie wiem odzywa się wreszcie czy postąpiliśmy dobrze płosząc Zelmana...
Dobrze, niedobrze kapitan nie jest zadowolony z tej uwagi w końcu każda droga dobra, byleby
wiodła do celu. Musimy się czegoś trzymać, przecież to jest konieczne; jak bowiem udowodnić cokolwiek
Zelmanowi, nie mówiąc już o tamtych dwóch...
Ich też nie można lekceważyć dodaje pułkownik.
Oczywiście że nie. Jeśli jednak chodzi o Zelmana, to mieszka w mieście, gdzie popełniono zbrodnię.
Być może jest to szczegół bez znaczenia albo też przesądzający sprawę... Ważne jest to, żeby ustalić, z ja-
kich pobudek popełniono zbrodnię... .
Kierownikowi zrabowano siedem tysięcy złotych;..
To jeszcze o niczym nie świadczy.
Wracając jednak do tego, co przedtem powiedziałem, uważam, że nawet konfrontacja Zelmana z
kelnerką niewiele nam da, jeśli podejrzany wyprze się wszystkiego...
Pozostaje inna konfrontacja...
.Jaka?
Z członkami bandy Jagody" i przypadkowym klientem, do którego zabójca strzelał w ten wrześnio-
wy wieczór, a także kelnerem...
To prawda. Pierwsza konfrontacja pozwoli nam właściwie ustalić tylko prawdziwe personalia Zel-
mana, druga zaś może minąć się z celem z. tej prostej przyczyny, że świadek zbrodni widział przestępcę
przez mgnienie oka...
Czyli nie widział nic?
Tego bym nie powiedział. Niekiedy jeden rzut oka wystarczy, by zapamiętać czyjąś twarz, ale nie o
to chodzi, nie o intuicyjne wyczucie, kto jest zbrodniarzem. 2To' zabójstwo, wobec braków jakichkolwiek
śladów, trzeba w pełni udowodnić... -
Pułkownik słucha z uwagą. Wychodzi zza biurka i zaczyna spacerować z nie zapalonym papierosem w
palcach; widocznie chciał jeszcze przed chwilą poprosić o ogień. Porucznik podnosi się z krzesła, sięga po
zapałki.
Nic trzeba, dziękuję mówi pułkownik.
Dalszy plan działania ustalmy następująco: dyskretna inwigilacja Zelmana, dokładne zbadanie per-
sonaliów tamtych dwóch, ciągła obserwacja pozostałych członków bandy Jagody", oczywiście poza tym
siedzącym w więzieniu, no i konfrontacja... Wszystkich trzech podejrzanych trzeba rozszyfrować.
* * *
Porucznik jest już bardzo zmęczony, wczoraj właśnie wrócił z Wałcza. Kolejny podejrzany nazywa się
Roman Gulski, jest starym kawalerem, pracuje jako księgowy w GS Samopomoc Chłopska". To wysłużo-
ny weteran; dwa palce u lewej ręki (obok kciuka również palce wskazujący) stracił podczas przeprawy przez
Odrę w pamiętnej kwietniowej ofensywie. Opowiedział o tym sam. Resztę dopełniły dokumenty...
Ten trzeci mieszka za Włocławkiem, typowy chłop-robotnik: ma własne półhektarowe poletko, a po-
nadto dojeżdża do pracy w Celulozie". Ma już pięćdziesiątkę, ale wygląda młodziej. Nosi nazwisko Korab,
Franciszek Korab. O jego okupacyjnych przeżyciach niewiele wiadomo.
Panie, byłem szczeniakiem"...
Już pod wąsem" sprostował porucznik pamiętając o jego pięćdziesięciu latach.
Był w partyzantce?
Sam mówi, że nie, i jest to najbardziej dziwne, gdyż mężczyzni w tym wieku zazwyczaj chwalą się
okupacyjną przeszłością. Komenda włocławska gotowa jest inwigilować podejrzanego.
Bądzcie spokojni mówi komendant jeśli tylko coś chowa w zanadrzu...
Niewykluczone. Każdy z nich w końcu może coś tam knuć. nie wyłączając Jagody". Karpińskiego"
czy tego Zelmana. Tamci, bo wiedzieli o ukrytej broni, ten, bo zachowuje się podejrzanie (choćby ta niezro-
zumiała ucieczka przed milicyjnym patrolem, czyżby zawodziły go już nerwy?).
A więc nadal obserwacje, wertowanie starych dokumentów, konfrontacje...
ROZDZIAA 31
Kelnerka z Nakła siedzi w wozie obok porucznika. Samochód jest zaparkowany o kilkadziesiąt metrów
od posesji Zelmana jasny Wartburg" starego typu. Czekają tu już od godziny, mieszkaniec domku z
ogródkiem wychodzi z niego niemal zawsze na krótko przed godziną dziewiątą... Jest. Trzaskają drzwi,
skrzypi suchy żwir pod stopami... Na tej bocznej ulicy panuje jeszcze ranna cisza. Oto odchyla się furtka,
Zelman w jasnym płaszczu w jodełkę odwraca się, przecina chodnik, a pózniej jezdnię. Kieruje się do swego
auta.
Czy może pan uchylić trochę okienko? gorączkuje się dziewczyna w milicyjnym samochodzie
nie widzę go dokładnie.
Teraz już wszystko w porządku. Tym bardziej że Zelman długo manipuluje przy drzwiczkach i kiedy
znika we wnętrzu wozu, kelnerka jest niemal pewna:
To chyba ten, ta sama sylwetka, podobna twarz... Chociaż...
Chociaż?
Chociaż był trochę inaczej ubrany, bardziej odświętnie...
Porucznik uśmiecha się, to niezbyt ważny szczegół, chodzi przecież o ogólną charakterystykę, a ta się
niemal zgadza...
Tak, to on upewnia się dziewczyna, widząc Zelmana wolno przejeżdżającego swoim samochodem
obok milicyjnego Wartburga".
Gdy niebieska mgiełka spalin znika za obserwowanym autem, na przedłużenie ulicy rusza popielata
Warszawa". Odtąd będzie ona towarzyszyła samochodowi Zelmana po krętych ulicach miasta.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]