[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dziewuszka, już w pieluszkę owinięta, umyta; wło-
ma czarne, kręcone, nie w Borynę ona ani w Borynowa, wszystkie Boryny są jasne, a skąd tu taka
czarna jak Cyganka? Oj, coś ona do Gawry-ły Wasyla podobna, on też taki czarny, a smagły. Ale!
gdzie by Borynowa z Gawryłą, to Borynowa dla Gawryły mogłaby matką rodzoną być.
Ale czemu ta dziewuszka taka czarnowłosa i czarnooka! Coś w tym musi być. Może jak na te
odczyniania Borynowa chodziła do Wasylichy, to się za bardzo w Gawryłę przyglądała? No bo jak
siÄ™ uważniej przyjrzeć dziewuszce: wykapa¬ny GawryÅ‚o.
O tym, w jaki sposób Amerykanową przekonała się do Dobiechowej
A bo Franka poszła pożyczyć od Amerykanowej pięćset złotych. Pożyczyć! Na wieczne nieoddanie,
niech mi kaktus na rÄ™ce wyroÅ›nie, jeÅ›li Ameryka¬nowÄ… swoje pieniÄ…dze zobaczy! Jaka ta
Amery¬kanowÄ… gÅ‚upia! Niby bywaÅ‚a w Å›wiecie, w samej Ameryce, a takiej flundrze jak Franka,
która ma oszukaństwo wypisane na swojej gębie, pieniądze pożycza! zaklinała się już po
wszystkim, po całej awanturze, Ciućkową w sklepie u Wdowy.
Bo tak: widzi rano Ciućkową przez okno, a tu Franka do Amerykanowej puka. Wchodzi i siedzi,
siedzi. Godzina minęła, druga, a ta Franka ciągle siedzi u Amerykan. Ożesz ją, a niech jej Matka
Boska to i owo, woła Ciućkową i przez szosę do Smolarkowej leci dowiedzieć się, czy
Smolarko¬wa nie wie, po co Franka poszÅ‚a do Ameryka i czemu u nich tak dÅ‚ugo siedzi.
Ale Smolarkowa nie wie. To ciach, ciach kogut kowi w Å‚eb, kogutka pod pachÄ™ i do
Ameryka¬nowej. A u Amerykanowej Franka w fotelu roz¬parta, kawkÄ™ sobie popija, uÅ›miecha siÄ™
słodko i przysięga na wszystkie świętości, że te pięćset złotych odda zaraz po pierwszym, jak jej
chÅ‚op, Franek, wypÅ‚atÄ™ z Kółka przyniesie. Amerykano¬wa i Smolarkowa usadza w fotelu, też
kawÄ… czÄ™¬stuje, czekoladÄ™ napoczyna, rozmowna jest dzi¬siaj, ciekawa, wypytuje o BorynÄ™ i
Borynowa, jak siÄ™ czujÄ…, sÅ‚ucha, dziwi siÄ™ wszystkiemu, co usÅ‚y¬szy, ciÄ…gle powtarza: coÅ›
podobnego, coÅ› podobne¬go, albo mówi: to niesÅ‚ychane, no, zupeÅ‚nie nie-, sÅ‚ychane.
A Franka akurat na Pipka zeszÅ‚a. Który to Pi¬pek? pyta Amerykanowa. Jak to, który? Ten, co tu
zaraz mieszka, koÅ‚o Smolarkowej i przed Lum¬pelka! Pipka kobieta rzuciÅ‚a już bÄ™dzie pięć lat. Do
Kazionki za krzyżówki poszła i z Kazionką na kocią łapę żyje. A Pipek, jak tylko przy nim o jego
kobiecie wspomnieć, zaraz blednie i zaraz na jej grób leci, modli się, świecę pali.
Jak to? mówi Amerykanowa, to ona umarła, ta Pipkowa?
Ale, umarła! %7łyje, dwoje dzieciów ma nowych.
To czemu Pipek na jej grób chodzi się modlić? dziwi się Amerykanowa.
Bo Pipek, jak go Pipkowa rzuciła, poszedł na cmentarz, grób wykopał, krzyż postawił, to było kino.
Biedny człowiek, wzdycha Amerykanowa.
Ale tam, biedny! Pieniądzów on ma natkane na książkach, taki biedny! Wygląda tylko jak dziad. W
jednej kapocie i jednych portkach, na¬wet paska przy portkach nie ma, sznurkiem siÄ™ przepasuje,
bo on taki skąpy skorpion. Zawsze był taki, przez to Pipkowa go rzuciła. Oleju jej skąpił do
smażenia śledzi. Przecież, gadała Pipkowa, nie będę żarła śledzi na surowo, nie? Co to ja świnia?
no i wściekła się raz i poszła sobie. Do Kazionki, bo ten Kazionka dawno za Pipkową łaził, a
jÄ™¬czaÅ‚, a oczami przewracaÅ‚, a zÅ‚ote góry obiecywaÅ‚ dla niej. To Pipek wtenczas, jak Pipkowa
poszła, zwariował. Cały tydzień leżał na wersalce, nie jadł, nie piłi gadać z nikim nie chciał, ani nic,
jakby mowÄ™ straciÅ‚, a po tygodniu wstaÅ‚ i naj¬pierw z desków zbiÅ‚ trumnÄ™, potem jÄ… pomalowaÅ‚
olejną na brązowo, potem konia zaprzągł, trumnę na wóz, łopatę na wóz, i na cmentarz pojechał.
Ale kino! Pod kasztanem grób akuratny wykopał, trumnę spuścił, ziemią zasypał, krzyż ustawił i
świece zapalił. A płakał jak bóbr. Ksiądz mu kazał ten krzyż zwalić, specjalnie zza krzyżówek
ksiądz do Pipka przyjechał, coby go do rozumu przywołać, a Pipek gada: Nie zwalę. Ona dla mnie
umarÅ‚a. KsiÄ…dz powiada: Pipek, grzech Å›miertel¬ny to, a Pipek: sram na grzech! Grzech męża
Å›lubnego rzucić i do innego iść. To ksiÄ…dz Pipka wyklÄ…Å‚ z ambony. To Pipek zawziÄ…Å‚ siÄ™ na ksiÄ™¬dza
i od piÄ™ciu lat ani do koÅ›cioÅ‚a nie pojedzie, nawet na Wielkanoc. A ksiÄ™dza za próg nie wpusz¬cza,
jak po kolÄ™dzie jezdzi. A co kto mu ten krzyż zwali, to nowy ustawia. W zaduszki Å›wiece zanie¬sie,
zapali, modli się i płacze. Mogiłkę przepięknie ustroi jedliną, jakby tam faktycznie Pipkowa na
wieczne czasy spoczywaÅ‚a. Kino, nie? Czasem spe¬cjalnie w sklepie u Wdowy zacznie siÄ™ mówić o
Pipkowej, wtenczas Pipek zęby zaciska, pot mu na czoło występuje, i w te pędy wali na cmentarz
wieczne odpoczywanie za swoją żywą nieboszczka odmawiać.
Biedny, biedny czÅ‚owiek, wzdycha znowu Ame¬rykanowÄ….
Jaki tam biedny! Pani Amerykanowo! Ma dzie¬sięć hektarów, dziesięć macior trzyma, samych
warchlaków co roku ze trzysta sprzedaje! A kro¬wy trzy, za trzy krowy zbiera co miesiÄ…c pięć
tysiÄ…ców. A Pipkowa mu na dzieci alimenty mie¬siÄ…c w miesiÄ…c aż sześćset zÅ‚otych przysyÅ‚a, a ile
on na dzieci wydaje? Sto złotych na miesiąc, albo i tyle nie. Margaryną chleb smaruje, skórki od
chleba w herbacie moczy, zjada, bo taki skÄ…piec!
Jak to? %7Å‚ona mu alimenty na dzieci pÅ‚aci? Ame¬rykanowÄ… aż podrzuca.
A taki z niego skurwysyn za przeproszeniem. Jak Pipkowa poszła do Kazionki za krzyżówki i Pipek
caÅ‚y tydzieÅ„ przeleżaÅ‚ nic nie jedzÄ…c ani gÄ™by nie otwierajÄ…c, to jak siÄ™ podniósÅ‚, istny dia¬beÅ‚!
Zaraz, jak PipkowÄ… pochowaÅ‚, pojechaÅ‚ do sÄ…du, i sprawÄ™ wniósÅ‚ o alimenty, że go niby Pip¬kowa z
[ Pobierz całość w formacie PDF ]