[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ziemnym, ale na rozmowie się skończyło.
- Zawsze można do tego wrócić. - Holly siÄ™gnęła po her­
batę. - Zadzwońcie do najbliższego biura podróży. - Spojrzała
w stronę okna. - Wyobrazcie sobie: błękitne niebo, słońce...
Irene zerknęła na męża.
- Co ty na to?
- Na co?
- Czekam na kolejną wymówkę.
Alex spojrzał na nią z szelmowskim uśmiechem.
- Jakoś żadna nie przychodzi mi do głowy.
Irene omal się nie zakrztusiła.
- Nie do wiary! Zgodził się na wyjazd.
Wybiegła z pokoju.
- Dokąd idziesz? Herbata ci wystygnie - zawołał za nią.
- Muszę natychmiast zadzwonić do biura podróży, zanim
zmienisz zdanie.
Dopiero pózniej, już w samochodzie, Holly zdaÅ‚a sobie spra­
wÄ™, że Callum wziÄ…Å‚ od niej kluczyki i usiadÅ‚ na miejscu kie­
rowcy. Zamknęła oczy. Ogarnęło ją zmęczenie.
Douglasowie byli przemiłą parą. I to ich wzajemne zaufanie.
Takie zrozumienie można osiągnąć dopiero po wielu latach
małżeństwa. Ale nie zawsze...
131
Samochód zatrzymał się. Znajdowali się przed domem Cal-
luma. Holly poczuła, że jest jej zimno. Perspektywa samotnego
powrotu do domu przeraziła ją.
- Wstąpisz na drinka? - zapytał Callum. - Mam wielką
ochotę napić się czegoś.
- A pani CiarkÄ™?
- Wyjechała na kilka dni do Edynburga. - Uśmiechnął się.
- Nie bój się, Holly. Będziesz całkowicie bezpieczna.
Nie mogła mu odmówić. Wprowadził ją do kuchni i nastawił
ekspres do kawy.
- Poczekaj na mnie w salonie. Tylko odsÅ‚ucham automa­
tycznÄ… sekretarkÄ™.
Holly usiadła na kanapie. Dorzuciła drewna do gasnącego
kominka i zapatrzyÅ‚a siÄ™ w ogieÅ„. CzuÅ‚a siÄ™ dziwnie bezpiecz­
nie. Jakby wróciła do domu...
- Bardzo cię przepraszam. Musiałem zatelefonować.
Callum stał w otwartych drzwiach i patrzył na nią badawczo.
Zaczerwieniła się i przesunęła ręką po włosach.
- Pomóc ci w kuchni?
Pokręcił głową.
- Kawa jest już prawie gotowa. Wszystko w porządku.
Poza moim sercem, pomyÅ›laÅ‚a. SÅ‚abo oÅ›wietlony pokój, ko­
minek, bliskość Calluma; wszystko to działało na nią bardzo
podniecająco. Uśmiechnęła się lekko.
- Tak mi głupio. Nie jestem przyzwyczajona do tego, żeby
ktoś mnie obsługiwał.
- Cała przyjemność po mojej stronie. - Odwzajemnił jej
uśmiech. - To był ciężki dzień.
WziÄ…Å‚ jÄ… w ramiona.
- Chodz do mnie - wyszeptał. - Wyglądasz na zmęczoną.
132
- Aż tak zle?
Gdy przytuliÅ‚a siÄ™ do niego, pogÅ‚askaÅ‚ jÄ… po wÅ‚osach. Pod­
niosła głowę. W tym samym momencie poczuła dotyk jego ust
i zabrakło jej tchu.
- Tak długo na to czekałem - wyszeptał pózniej. - Stale
sobie powtarzam, że nie powinienem się spieszyć, ale na twój
widok nie mogę się opanować. Nawet tam, u Alexa, marzyłem
tylko, żeby cię wziąć w ramiona.
- Tak się cieszę, że ze mną pojechałeś. - Odzyskała głos.
- Wiem, ile oni dla ciebie znaczą. Gdybym zrobiła coś nie tak,
nigdy bym sobie tego nie wybaczyła.
- Dałabyś sobie radę. - Jego ręce błądziły po jej ciele.
Zamknęła oczy.
- Pragnę cię, Holly. - Czuła jego gorący oddech. - Nie masz
pojęcia, co się ze mną dzieje. Chcę się z tobą kochać.
- Wiem - odpowiedziała ledwo dosłyszalnym głosem.
-.Nie skrzywdzę cię. - Zaczął rozpinać jej bluzkę. Jego
bliskość działała na nią bardziej niż kiedykolwiek. - Nie wiem,
czy potrafię się powstrzymać - szepnął. - Potrzebuję cię, Holly.
- Wiem.
Wziął głęboki oddech.
- Zostań dziś ze mną.
Zamknęła oczy.
- To szaleństwo.
- Wiem. - ZsunÄ…Å‚ bluzkÄ™ z jej ramion.
Z torby dobiegÅ‚ dzwonek telefonu komórkowego. Holly od­
wróciła się.
- Nie odbieraj - poprosił.
- Nie mogÄ™. Mam dyżur. - Wysunęła siÄ™ z jego objęć. - SÅ‚u­
cham, mówi doktor Hunter. - Pogłaskała go po policzku. - Ma
133
temperaturÄ™? BÄ™dÄ™ tam za jakieÅ› dziesięć minut. - Szybko do­
prowadziła się do porządku. - Muszę iść.
Zaśmiał się nerwowo.
- Zły czas, złe miejsce - powiedział. - Jutro mam dyżur
w przychodni. Może spotkamy się wieczorem u ciebie?
Holly pokręciła głową.
- Obiecałam Joan McGiver, że odwiedzę ją w szpitalu.
- A pojutrze?
- Też nie mogę. Umówiłam się z Jamiem. Musimy omówić
przygotowania do...
- W porządku. Nie musisz się tłumaczyć.
- Ale naprawdÄ™...
- To nie ma znaczenia, Holly - powiedział zrezygnowanym
głosem. - Na pewno kiedyś jeszcze się spotkamy.
- Może w weekend?
- Obiecałem Sarze pomóc przy przeprowadzce.
Spojrzał na zegarek.
- Idz już. Nie chcę, żeby pacjenci czekali.
Czar chwili prysł. Może dobrze, że tak się stało. Jest tyle
spraw, które trzeba przemyÅ›leć. Nie chciaÅ‚a być tylko jego ko­
chanką. A on przecież kochał Sarę.
W ciÄ…gu nastÄ™pnego tygodnia w przychodni zapanowaÅ‚ okro­
pny chaos. Agnes i Kirsty poszły na zwolnienie, Jamie znów
musiał wyjechać do rodziny, a Callum - na jakąś konferencję.
Nikt nie miał z nim kontaktu.
W dodatku lekarz, który miaÅ‚ go zastÄ™pować, sam siÄ™ roz­
chorowaÅ‚. Holly musiaÅ‚a przejąć pacjentów Jamiego. ZastÄ™po­
wała go też podczas dyżuru telefonicznego.
Spodziewała się pochwały od Calluma, a tymczasem...
134
- Co u diabła się tu dzieje! - wykrzyknął na powitanie,
wchodząc po południu do przychodni.
- Po prostu jest mnóstwo roboty. - I pomyśleć, że za nim
tęskniła! - Jak zwykle o tej porze roku mamy dużo pacjentów
z napadami kaszlu i objawami grypy.
- Nie musisz mi tłumaczyć, że jest zima! - wybuchnął. -
System powinien dziaÅ‚ać sprawnie. Nie ma potrzeby, żebyÅ› pra­
cowała za kilka osób. - Podszedł bliżej. - Spójrz na siebie.
Wyglądasz, jakbyś nie spała kilka nocy.
- Dziękuję ci bardzo - odparła sarkastycznie - ale to nie jest [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl