[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Bałam się, że... ukrywasz się tu przed policją. Nie śmiej się, to
wcale nie jest zabawne.
- Rozumiem. - Chase nie mógł pohamować śmiechu. -Mam
wolny tydzień - dodał.
- I co z tego?
- Chcę skończyć naprawę ogrodzenia.
- Nie mówisz serio.
- To dla mnie ważne, Jude. Lubię kończyć to, co zacząłem. Z
jakichś powodów Jude pomyślała, że Chase ma na myśli
nie tylko płot, i zarumieniła się.
- To nie jest dobry pomysł - powiedziała.
- Boisz się tego, co może się zdarzyć między nami, jeśli
pobędziemy razem jeszcze przez tydzień?
- Nie, ale to nie jest dobry pomysł - powtórzyła.
- Będę mieszkał w szopie.
- Oczywiście, że tam zamieszkasz. Ale naprawdę nie masz
takiego zamiaru. Wprawiasz w mnie w zakłopotanie - rzekła,
odstawiając kubek.
Chase okrążył stół, ale nie zbliżył się do niej za bardzo, by nie
poczuła się osaczona.
- Sama mówiłaś, że nie masz pieniędzy, a ja oferuję ci
bezpłatne usługi.
- Ta wymiana zdań do niczego nie prowadzi.
- W porządku. A co myślisz o tym? Chcesz sprzedać ranczo.
Zgódz się na moją pomoc przy remoncie, a zapłacisz mi, jak
dostaniesz pieniądze ze sprzedaży.
- Pozwól mi przez chwilę pomyśleć.
- Oczywiście. - Chase wrócił do stołu po swoją filiżankę i
jeszcze raz napełnił ją kawą.
Jude usunęła mu się z drogi, pragnąc zachować dystans. Lecz
Chase czuł jej obecność nawet ze sporej odległości. Twarz Jude
lśniła świeżością po kąpieli. Podobało mu się, że nie zrobiła
sobie makijażu, choć podejrzewał, że i to miało służyć
RS
124
podtrzymaniu dystansu między nimi. Jeśli uczyniła to
świadomie, nie poskutkowało. Nie musiała się upiększać, bo i
tak zachwycała go urodą oraz wdziękiem.
Chase wiedział, że Jude Colter nie potrafi długo trwać w
gniewie. Po kilku dniach znowu oboje będą się sobą wzajemnie
fascynować jak dawniej.
- No i co powiesz? - spytał w końcu.
- Zgodzisz się przestrzegać kilku zasad? - Jude nie
uśmiechnęła się, jak oczekiwał.
- Czemu nie?
Popatrzyła na niego uważnie, a potem odwróciła wzrok. Nie
chciała, by cokolwiek między nimi się powtórzyło.
Niezupełnie zdawała sobie sprawę z tego, co Chase chciał
osiągnąć, składając jej swoją propozycję. Wiedziała jedynie, że
z jej punktu widzenia jakikolwiek związek z tym mężczyzną jest
już niemożliwy.
- %7ładnych poufności między nami. Zajmiesz się wyłącznie
płotem.
- Zgoda - obiecał z uśmiechem.
- I nie myśl, że nie mówię tego poważnie.
- Nawet mi do głowy nie przyszło.
Chase podszedł do stołu i zaczął zgarniać pieniądze do torby.
- Zaraz zabiorę je do laboratorium w Reno. Wrócę
wieczorem. Może pojedziesz ze mną? Zjedlibyśmy kolację w
mieście.
- Nie, dziękuję - odparła zaskoczona Jude.
- Ciężko pracowałaś. Wypad do restauracji dobrze ci zrobi.
Zbyt dobrze pamiętała wszystko, co łączyło ją z tym
mężczyzną. Wolała zostać w domu, niż spędzić kilka godzin
sam na sam z Chase'em. Rany, które jej zadał, jeszcze się nie
zablizniły.
- Może innym razem - rzekła spokojnie.
RS
125
- W porządku, może innym razem - zgodził się Chase, wziął
torbę z pieniędzmi i skierował się do drzwi. - Do zobaczenia -
powiedział.
Po odjezdzie Chase'a Jude czuła się nieswojo. Próbowała
przemyśleć swój ambiwalentny stosunek do tego mężczyzny.
Zrobił jej ogromną krzywdę. Być może tego żałował. Może
naprawdę szczerze prosił o wybaczenie, ale to niczego nie
zmieniało. Po tygodniu i tak każde z nich pójdzie w swoją
stronę. Jeśli miała jakieś nadzieje na inny rozwój wydarzeń,
powinna jak najszybciej się z nimi rozstać. Chase mógłby
znowu się z nią kochać... tym razem bez oporów, bo nie
traktowałby jej jak policjant podejrzanej. To jednak niemożliwe.
Przez kilka ostatnich dni Jude bardzo wydoroślała. Jeśli
kiedykolwiek jeszcze ulegnie mężczyznie, to potraktuje to
zobowiązująco. Tylko raz się zapomniała, ale ten raz okazał się
najważniejszy w jej dotychczasowym życiu.
Chase wrócił na ranczo po zmroku. W domu nie paliło się już
światło, co oznaczało, że Jude śpi. Shorty wbiegł razem z panem
do szopy i razem z nim podziwiał świeżo posłane łóżko oraz
czyste ręczniki. Największą niespodzianką okazały się wyprane
i uprasowane koszule na wieszakach. Ten wyraz uprzejmości
Jude poruszył Chase'a.
Bardzo polubił tę dziewczynę. Wiedział, że takie kobiety są
najlepszymi żonami i matkami, które cerują i piorą rzeczy
swoich mężczyzn nawet wówczas, gdy ci zasługują na parę
niezłych kuksańców. Położył się do łóżka, postanowiwszy
uładzić stosunki z Jude Colter. Powinien naprawić ogrodzenie,
uporządkować składzik z narzędziami i w ogóle zadbać o
posiadłość. Zasypiał z obrazem długich, zgrabnych nóg Jude
pod powiekami.
Rano po przybyciu na śniadanie zajął swoje miejsce przy
stole.
- Dziękuję za upranie rzeczy - powiedział.
- Nie ma za co.
RS
126
W milczeniu zjedli owsiankę. Gdy skończyli, Chase odłożył
łyżkę i rzekł:
- Zaczynam ją lubić.
- Założę się, iż nie tak bardzo, by zamówić ją w restauracji.
- Może i nie - zgodził się Chase z uśmiechem. - Zamierzasz
dziś pracować w domu, czy pomożesz mi przy naprawie płotu? -
zapytał.
Jude unikała spojrzenia jego błękitnych oczu.
- Jeszcze przez kilka dni muszę popracować tutaj - odrzekła.
- Widziałem wczoraj salonik. Pięknie wygląda.
To samo mógł powiedzieć o gospodyni. Nie potrafił patrzeć
na Jude i nie myśleć, w jaki sposób chciałby spędzić z nią dzień.
- Dziękuję, że zatroszczyłeś się o pędzle i wałek do
malowania. Zapomniałam o nich.
- Miałaś inne sprawy na głowie.
- To prawda - odrzekła. - Były jakieś komentarze na temat
pieniędzy, gdy je zawiozłeś? - spytała.
- Oczywiście. Snuto różne przypuszczenia. Za parę dni
dostaniemy odpowiedz, chociaż jeśli pojawią się jakieś
wątpliwości co do tego, kto może być właścicielem całej sumy,
sprawa się nieco przeciągnie. Nie zostały przecież znalezione w
publicznym miejscu. Minie jakiś czas, zanim się wyjaśni
wszystkie wątpliwości. Na razie jesteś jedyną osobą, która ma
prawo do tych pieniędzy.
- No cóż, przydałyby mi się, ale nie będę sobie robić żadnych
nadziei, dopóki nie poznam wyników ekspertyzy. Na razie
wszystko będzie po staremu.
Chase wypił kawę i wstał od stołu.
- Chcesz, żebym coś zrobił, zanim zacznę naprawiać płot?
Jude spojrzała na niego badawczo. Czuła, że dręczy go
poczucie winy. Po raz pierwszy pomyślała, że trudno ukryć
prawdziwą naturę. Chase niezle sobie z tym radził, a mimo to
potrafiła go przejrzeć i domyślić się, że jest niezupełnie tym, za
kogo się podaje.
RS
127
Lecz ten, na którego teraz patrzyła: przystojny, pociągający
mężczyzna z uśmiechem na twarzy i wilgotnymi po kąpieli
włosami był prawdziwym Chase'em Suttonem. Serce drgnęło jej
w piersi. Jeśli ktokolwiek cokolwiek teraz udawał, to tym kimś
[ Pobierz całość w formacie PDF ]