[ Pobierz całość w formacie PDF ]
To mnie rozczarowało, bo miałam mnóstwo pytań. Na przykład, jeśli Paul był
pośrednikiem - a musiał być; jak inaczej znalazłby się na górze? - dlaczego nie
pomógł młodszemu bratu z tym widzę - nie\ywych - ludzi, dlaczego nie dodał mu od-
wagi, nie zapewnił biedaka, \e nie zwariował?
Chcąc jednak wyciągnąć od niego informacje, zawiodłam się boleśnie.
Podejrzewam, \e gdybym miała brata takiego jak Paul, te\ nie chciałabym o
nim mówić.
Kiedy odstawiliśmy Jacka bezpiecznie do hotelu, ruszyliśmy z Jesse'em na
długi spacer do domu (nie miałam przy sobie dość pieniędzy na taksówkę).
Mo\e jesteście ciekawi, o czym rozmawialiśmy, przemierzając te trzy
kilometry. Mnóstwo rzeczy moglibyśmy, oczywiście, omówić.
A jednak, prawdę mówiąc, nie pamiętam. Nie sądzę, \ebyśmy rozmawiali o
czymś wa\nym. Właściwie to co mieliśmy jeszcze powiedzieć?
Zakradłam się do domu równie niepostrze\enie, jak poprzednio się z niego
wymknęłam. Nikt się nie obudził, poza psem, a ten, przekonawszy się, \e to ja,
natychmiast ponownie zasnął. Nikt nie zauwa\ył mojej nieobecności.
Nigdy nie zauwa\ają.
Poza mną tylko Szatan wiedział o zniknięciu Jesse'a i jego radość na widok
mojego współlokatora powinna wprawić w zmieszanie wszystkie koty świata. Jego
mruczenie słychać było w całym pokoju...
Fakt, \e nie słyszałam go długo. A to dlatego, \e po wejściu do pokoju
pościeliłam łó\ko, zsunęłam sandały i wsunęłam się pod kołdrę. Nawet nie umyłam
twarzy. Popatrzyłam jeszcze raz na Jesse'a, upewniając się, \e naprawdę wrócił, a
potem zasnęłam.
Nie obudziłam się a\ do niedzieli.
Mama była przekonana, \e zachorowałam. Przynajmniej do momentu, kiedy
zobaczyła guza na moim czole. Wówczas uznała, \e to tętniak. Usilnie starałam się jej
wyjaśnić, \e to \adna z tych dwóch rzeczy - \e jestem po prostu bardzo, bardzo
zmęczona - ale i tak nie uwierzyła i z pewnością zaciągnęłaby mnie w niedzielę rano
do szpitala na badania - rany, spałam prawie dwa dni - tylko \e musieli z Andym
jechać po Profesora na obóz.
Problem polega na tym, \e umieranie, nawet przez pół godziny, bywa
wyczerpujące.
Obudziłam się wściekle głodna. Gdy mama i Andy odjechali - wymuszając na
mnie przedtem obietnicę, \e nie wyjdę z domu przez cały dzień i będę grzecznie
czekała na ich powrót, tak \eby mogli ocenić ponownie stan mojego zdrowia -
połknęłam dwa bajgle i michę płatków, zanim Zpiący i Przyćmiony rozczochrani jak
nieboskie stworzenia, pokazali się przy stole. Ja za to zdą\yłam ju\ wziąć prysznic i
ubrać się. Byłam gotowa prze\yć kolejny dzień... prawdopodobnego bezrobocia,
poniewa\ nie miałam pewności, czy Hotel i Kompleks Golfowy Pebble Beach
przedłu\y ze mną kontrakt, jako \e opuściłam dwa dni pracy z rzędu.
Zpiący jednak mnie pocieszył.
- Jest w porządku - powiedział, pakując sobie garść płatków do ust. -
Rozmawiałem z Caitlin. Powiedziałem jej, \e strasznie się czujesz. W związku z tym
truposzem na podwórku. Nie będzie robiła trudności.
- Naprawdę? - W gruncie rzeczy w ogóle go nie słuchałam. Przyglądałam się
jak je Przyćmiony To niezwykłe widowisko. Władował sobie do gęby połowę bajgla i
wydawał się połknąć ją w całości. śałowałam, \e nie mam aparatu fotograficznego,
\eby zarejestrować to wydarzenie dla potomności. Albo przynajmniej móc udowodnić
kolejnej dziewczynie, która uzna go za cudo, \e się myli. Patrzyłam, jak nie
odrywając wzroku od rozło\onej na stole gazety, wsadził drugą połowę bajgla do ust i
po\arł ją, obywając się i tym razem bez \ucia, podobnie jak wę\e połykają szczury.
To była najobrzydliwsza rzecz, jaką w \yciu widziałam. No, mo\e poza
\ukami w soku pomarańczowym.
- Och. - Zpiący odchylił się do tylu na krześle i wziął coś z blatu za plecami. -
Caitlin powiedziała, \eby ci to dać. To od Slaterów. Wczoraj wyjechali.
Złapałam kopertę, którą rzucił w moją stronę. Była wypchana. Zawierała coś
twardego. Napisano na niej Susan .
- Mieli wyjechać dopiero dzisiaj - powiedziałam, rozdzierając kopertę.
- Có\. - Zpiący wzruszył ramionami. - Wyjechali wcześniej. Co ja na to
poradzę? Przeczytałam pierwszy z listów w kopercie. Był od pani Slater.
Droga Susan!
Có\ ci mogę powiedzieć? Dokonałaś cudów, jeśli chodzi o Jacka. To zupełnie
inne dziecko. Jackowi zawsze było trudniej ni\ Paulowi. Nie jest chyba tak bystry jak
Paul. W ka\dym razie, było nam bardzo przykro, \e nie mo\emy się po\egnać,
musieliśmy jednak wyjechać przed czasem. Proszę przyjmij ten drobny dowód
naszego uznania i pamiętaj, \e Rick i ja jesteśmy twoimi dłu\nikami na zawsze.
Nancy Slater
Liścik zawierał czek na dwieście dolarów. Nie \artuję. To nie był mój
tygodniowy zarobek. To był napiwek. Poło\yłam czek i list obok miski z płatkami i
wyjęłam z koperty drugą kartkę. Była od Jacka.
Droga Suze!
Uratowałaś mi \ycie. Wiem, \e mi nie wierzysz, ale tak jest. Gdybyś nie zrobiła
dla mnie tego wszystkiego, nadal bym się bał. Nie sądzę, \ebym jeszcze kiedyś się bał.
Dziękuję i mam nadzieję, \e twoja głowa ma się lepiej. Napisz do mnie, jak tylko
będziesz miała okazję.
Całuję Jack PS Proszę nie pytaj mnie więcej o Paula. Przykro mi z powodu
tego, co zrobił. Jestem pewien, \e nie chciał. Nie jest taki zły.
J.
Och, pewnie, pomyślałam z goryczą. Nie taki zły? Facet był przera\ający!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]