[ Pobierz całość w formacie PDF ]
stkie słowa. Nie chciał ani jednego, ani drugiego.
Trzymał w ręce lusterko. Jego ramka oklejona była muszel-
kami w kolorach szarości, bieli, pomarańczu i rdzy. Nie używał
lustra nawet do golenia. A gdy teraz na nie patrzył, na nowo
uświadamiał sobie, dlaczego żyje w ukryciu.
Lecz to lustro będzie dla niego skarbem, będzie w nim wi-
dział Kelly i Laurę, wtulone w siebie jak matka i córka.
Zostawił Kelly liścik, w którym podziękował za prezent.
Opuścił pokój przepojony zapachem Laury. Wszedł po schodach
do wieży, zamknął za sobą drzwi, odcinając się tym samym od
świata i żałując, że nie może tak łatwo zamknąć swojego serca.
Reszta popołudnia minęła pod znakiem tępego bólu głowy.
Laura spełniła obietnicę i zabrała Kelly na konną przejażdżkę.
Dziewczynka siedziała w siodle przed nią. Na jej twarzycz-
ce znowu zagościł uśmiech. Laura jednak zmuszała się do
uśmiechu.
Po lekkiej kolacji zmyła naczynia, wykąpała Kelly i poczy-
tała jej do snu. Dziewczynka zasnęła szybko. Laura siedziała
teraz sama w bibliotece Richarda. W garażu znalazła pudełko
ze starymi zdjęciami i papierami. Liczyła na to, że znajdzie
fotografię rodziców Kelly, oprawi je i da dziecku przynajmniej
tę namiastkę. Siedziała z podkulonymi nogami na dużym, skó-
rzanym fotelu, z lampką wina na stoliku i przekopywała się
przez sterty papierów. Niektóre fotografie były bardzo stare,
inne posklejała wilgoć i były zupełnie zniszczone. A potem na-
tknęła się na przejrzystą, foliową koszulkę z wycinkami praso-
wymi. Wysypała je na biurko i wzięła do ręki największy z nich.
Nagłówek głosił: Przedsiębiorca Richard Blackthorne ranny
w katastrofie kolejowej".
Było tam zdjęcie samochodu, który tkwił przed lokomotywą.
Na pewno trzeba było rozciąć wrak, żeby wydobyć człowieka,
przemknęło przez głowę Laury.
Przeczytała artykuł o wypadku. Ciężarna kobieta dostała ata-
ku epilepsji, gdy przejeżdżała przez tory kolejowe. Richard
próbował wyciągnąć ją ze środka, ale miała zesztywniałe mięś-
nie i nie był w stanie jej ruszyć. Zwiadkowie opowiadali, że
wrócił do swojego samochodu i zepchnął nim jej małe autko.
Sam nie zdążył przejechać na drugą stronę. Zbliżający się pociąg
uderzył w tył jego luksusowego samochodu. Według świadków
pociąg ciągnął auto przez prawie półtora kilometra, zanim się
w końcu zatrzymał.
Laurze trzęsły się ręce, gdy dotarła do końca artykułu. Była
w nim także mowa o firmie Richarda, jego nagrodach i akcjach
charytatywnych.
Na dole zamieszczono fotografię Richarda przed wypad-
kiem, piekielnie przystojnego, w smokingu, na jakimś przyjęciu,
a obok, jak to często w gazetach bywa, drastyczne zdjęcie Ri-
charda na noszach. Lewa część jego ciała oraz głowa były
zupełnie zakryte. Ramię zwisało bezwładnie, całe zakrwawione.
Widać było jedynie sygnet.
Laura wzięła do ręki inny wycinek. Richard Blackthorne
w stanie krytycznym", głosił nagłówek. Blackthorne wyszedł
ze szpitala". Chirurdzy plastyczni twierdzą, że uszkodzenia są
zbyt rozległe". Blackthorne odmawia udzielenia wywiadu".
Jeden z artykułów dotyczył nagrody przyznanej mu przez mia-
sto Charleston za odwagę. Zamieszczono zdjęcie uratowanej
kobiety z niemowlęciem na ręku. W zastępstwie Richarda na-
grodę odebrała jego była żona. Jej jedyny komentarz brzmiał:
Rekonwalescencja mojego męża potrwa długo i będzie nieła-
twa. Nie zastanawiał się nad konsekwencjami, gdy spieszył na
pomoc pani Argyle. Mimo ciężkich obrażeń nie żałuje, że to
zrobił".
Nawet teraz komentarz Andrei Blackthorne wydawał się
Laurze oschły. Zajrzała do pudełka. Na dnie znalazła pamiątko-
wy medal. Za bezinteresowną odwagę miasto Charleston na-
gradza swojego najwspanialszego syna".
Bohater. Artykuły mówiły jeszcze o innych nagrodach i wy-
razach uznania. Richard ani razu nie odebrał ich sam.
Andrea Blackthorne zostawiła Richarda po wypadku. Nie
potrafiła zaakceptować człowieka, jakiego zobaczyła, gdy Ri-
chardowi zdjęto bandaże.
Laura westchnęła. Być może się myli. Może ich małżeństwo
już wcześniej było w rozsypce, a wypadek tylko ich ostatecznie
rozdzielił. Nie dawała jej spokoju myśl o tym, że to Andrea
odcisnęła tak silne piętno na psychice Richarda. To przez nią
krył się w cieniu. Kto może wiedzieć, jakim człowiekiem by
był, gdyby żona zaakceptowała jego wygląd i została z nim?
Nagle poczuła, że jest obserwowana.
- To koszmarne, Richardzie. Przestań. Któregoś dnia tak
mnie przestraszysz, że zrobię ci krzywdę. Gdzie jesteś? - wark-
nęła, bo nie mogła zlokalizować go w ciemności.
- Tutaj. Czemu jesteś taka zła jak osa?
Pomachał do niej. Stał w kącie, obok zbroi. Trudno było go
zauważyć.
- Znowu mam ci mówić, że ranisz Kelly? - zaczęła swoje
pretensje.
Skrzywił się, przesunął sobie krzesło poza zasięg światła
i usiadł.
- Mogłaś mi pomóc, Lauro. Wiesz przecież, że nie chciałem
jej skrzywdzić. - Usłyszała westchnienie. Miała wrażenie, że
zalewa ją jego cierpienie. - Ostatnio wszystko wychodzi mi nie
tak.
- Wiem, że nie zrobiłeś tego celowo. Ale chciałabym, żebyś
popatrzył na sytuację obiektywnie. Ten układ nie działa. Musi
my wymyślić coś innego.
- Jak ja mam przyjąć lustro? Na litość boską, Lauro.
Laura zamrugała powiekami.
- O, Boże, Richardzie! Nie przyszło mi to do głowy. - Laura
aż zakryła dłonią usta.
W jej pokoju i w łazienkach były lustra, ale nigdzie indziej.
Nigdzie.
- Chciałam ją po prostu czymś zająć. To ona wpadła na
pomysł, że ci da lustro.
- Wiem, wiem - powiedział z żalem. - Muszę jej to jakoś
wynagrodzić.
- Wynagrodzisz - zapewniła go, choć wcale nie była pewna,
jak. - Czytałam o wypadku.
Pokazała mu wycinki prasowe. Zesztywniał.
- Nie bardzo mi się podoba, że grzebiesz w moich rzeczach.
- I tak mogłabym to łatwo znalezć w internecie.
Musiał jej przyznać rację, ale mimo to czuł gniew.
- To, co zrobiłeś, to dowód waleczności i bezinteresowności.
- Albo głupoty. Oboje mogliśmy zginąć - warknął.
- Wręcz przeciwnie. Twoja zimna krew uratowała życie
wam oraz nienarodzonemu dziecku.
- Urodził się kilka godzin po wypadku, stres przyśpieszył
poród o kilka tygodni.
- Widziałeś potem panią Argyle i jej dziecko?
Pokręcił głową.
- Podobno przyszła do szpitala, ale Andrea jej do mnie nie
dopuściła. Pózniej ta kobieta do mnie napisała. Dała dziecku
moje imię.
Nagle uświadomił sobie, że chłopiec musi być zaledwie kilka
miesięcy starszy od Kelly.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]