[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pociągnął ją w stronę hotelu.
- Mieliśmy przejechać się autem wzdłuż wybrzeża! -zaprotestowała. Chas
machnął ręką.
- Wszędzie jest tak samo jak tu: woda, piasek, niebo, palmy. Nic
ciekawego. Wolę się opalać na balkonie albo na plaży, niż jeździć bez celu
po okolicy.
- Mam wrażliwą skórę. Słońce zaraz mnie przypiecze - niepokoiła się
Amy.
- Biedactwo - rzekł współczująco Chas. - Doskonale cię rozumiem. Przy
tobie czuję się tak, jakby ktoś mnie przypiekał żywym ogniem.
- Jaki ty jesteś ograniczony! Gdy postanowiłam cię poderwać, nie miałam
pojęcia, że wybrałam maniaka seksualnego.
- Do tej pory byłem pod tym względem całkiem normalny. Co masz na
myśli, mówiąc o podrywaniu mojej skromnej osoby?
- Nie udawaj, że nie wiesz. Od początku chciałam... poznać cię bliżej -
odparła, rumieniąc się.
- Naprawdę zależało ci na znajomości ze mną?
- Chodźmy karmić mewy.
- Wstydzisz się o tym rozmawiać? - zaciekawiony Chas nie dawał za
wygraną.
- Podobno mewy jedzą wszystko, co się im nawinie. Widziałam dziś
maluchy karmiące te ptaszyska na balkonie. Prawdopodobnie oddały im
swoją porcję szpinaku.
- Nie pędź tak. Chciałbym cię pocałować.
- Tutaj? Ludzie patrzą! - syknęła z oburzeniem.
- Czy w rodzinie... Abbottów kochankowie całują się tylko w ukryciu?
- Dlaczego zająknąłeś się, wymawiając moje nazwisko?
- Bo sama tak je wymawiasz.
- Przestań się mądrzyć i pocałuj mnie wreszcie.
Chas nie dał się prosić. Całował ją namiętnie i bez pośpiechu, nie
zwracając uwagi na widzów. Kuguarowie doskonale wiedzieli, że Amy i
Chas mieszkają razem. Nie dali sobie zamydlić oczu tłumaczeniami, że
jedno ze współlokatorów sypia na kanapie, a drugie w łóżku.
Kochankowie spacerowali po plaży i okolicach hotelu.
Gdy przemierzali miejscową promenadę, Chas kupił Amy kapelusz i krem
chroniący przed słonecznym promieniowaniem. Potem wypożyczyli wędki i
zabrali się ochoczo do łowienia ryb. Chasowi od razu trafiły się dwie ładne
sztuki, które oddał łowiącemu w pobliżu ośmiolatkowi. Poradził małemu, by
pochwalił się mamie, że sam je złapał. Chłopiec uznał, że to doskonały
pomysł; wyszczerzył zęby w uśmiechu i odszedł, zabierając cudzą zdobycz.
- Zachęciłeś niewinne dziecko do kłamstwa! - oświadczyła Amy surowo
niczym rzymski cenzor. Chas uśmiechnął się i lekceważąco wzruszył
ramionami. - Od pierwszej chwili podejrzewałam, że jesteś typem spod
ciemnej gwiazdy - przekomarzała się z nim Amy. Uważnie obserwowała
Charlesa Kuguara podczas rozmowy z chłopcem i doszła do wniosku, że jej
kochanek byłby dobrym, wyrozumiałym ojcem.
Usadowili się wygodnie na brzegu. Chas sięgnął po tubkę z kremem i
posmarował nim twarz Amy. Ukląkł na piasku, poprosił, by wstała i zaczął
bez pośpiechu nakładać ochronną substancję na smukłe nogi dziewczyny.
- Zapomniałam o depilacji - oznajmiła zażenowana Amy.
- Chętnie cię w tym wyręczę - zaproponował ochoczo Chas. Podniósł na
nią wzrok i zaczął niepewnie: - Amy...
Uśmiechnęła się do niego. Chas objął ją w pasie z całej siły i przytulił
głowę do płaskiego brzucha. Amy wsunęła palce w jego ciemne włosy.
Nagle pojęła, że jeśli się nie opamięta, wkrótce pokocha tego mężczyznę
całym sercem. Chas uniósł głowę. Przez chwilę patrzył na dziewczynę.
Puścił ją w końcu i wrócił do przerwanej czynności.
- Czy ja również mogę prosić o pomoc w nałożeniu kremu? - rozległ się
zmysłowy kobiecy głos.
- Ja pierwsza wpadłam na ten pomysł! - odparła z oburzeniem inna pani.
Chas był tak zajęty, że nie zwrócił uwagi na tę wymianę zdań. Amy
popatrzyła wrogo na mijające ich turystki. Obie były tłuste i niezgrabne, co
usiłowały zatuszować obszernymi, wzorzystymi koszulami oraz spodniami z
miękkiej tkaniny. Uśmiechały się nieszczerze do ciemnowłosej dziewczyny.
Młodsze i ładniejsze plażowiczki również przystawały, by, niczym głodne
sępy, z pewnej odległości przyglądać się urodziwemu mężczyźnie.
Amy obserwowała je z pogardą, jak przystało na kobietę-wampa. Miała
ochotę wyszczerzyć zęby i warknąć, ale się powstrzymała.
Chas dokładnie pokrył wrażliwą skórę Amy ochronnym kremem i
podniósł się z klęczek. Nie zwracając uwagi na wianuszek ciekawskich pań,
złożył pocałunek na czole swej wybranki i wziął ją za rękę, dając znak do
odejścia. Amy najwyższym wysiłkiem woli powstrzymała się od pokazania
języka obrzydliwym babsztylom. Wstydziła się, że przyszło jej walczyć z tak
prymitywnymi odruchami. Co gorsza, pozwalała Chasowi decydować o tym,
co będą robili, i dawała się prowadzić za rękę jak mała dziewczynka.
Czas się zreflektować. Nowoczesna kobieta, która pragnie uchodzić za
wampa, powinna być wolna i niezależna, a tymczasem Amy dreptała za
Chasem niczym pokorna niewolnica za panem i władcą. Najbardziej
przerażało ją, że tak skwapliwie i chętnie gra rolę małej kobietki.
Chas odwrócił głowę i spojrzał na nią przez ramię spod przymkniętych
powiek. Kocie oczy płonęły zielonym ogniem. Uśmiechnął się lekko. Amy
miała wrażenie, że wielki kuguar otarł się pieszczotliwie o jej ciało.
Poczuła znajome mrowienie wrażliwej skóry, jakby płomienie lizały jej
uda i brzuch. Przeszedł ją dreszcz. I pomyśleć, że wystarczyło jedno
prowokujące spojrzenie tego mężczyzny, by straciła głowę. Po chwili zdała
sobie sprawę, że równie podniecająco działa na nią dotyk silnej dłoni
trzymającej jej rękę. Przeciskając się przez gromadę spacerowiczek, dotykała
chwilami policzkiem potężnego ramienia. Czuła żar bijący od muskularnego
ciała rozgrzanego wiosennym słońcem Florydy.
Chas rozglądał się wokoło. Zdawał się nie zauważać zachwyconych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]