[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Zadzwoniłam do Nicka.
- Dlaczego? - Zdziwiło go to. Nie przyszłoby mu do głowy dzwonić
do brata.
- Reese, to się dostanie do gazet - odpowiedziała cierpliwie. - Nie
chcesz chyba, żeby twoja rodzina dowiedziała się z gazet, że omal nie
Anula & polgara
zginąłeś.
Milczał przez chwilę.
- Masz rację. Dziękuję. - Przyszło mu coś do głowy. - Jeśli dam ci
numer... mogłabyś zadzwonić na Florydę?
- Tak. - W jej głosie nie mógł wyczytać nic pewnego, co stłumiło
budzącą się nadzieję.
Personel szpitala ułożył go w łóżku i wyszedł. W niewielkim pokoju
zapanowała cisza. Celia siedziała w fotelu obok łóżka. Wciąż trzymała
go za rękę.
- Reese - odezwała się.
- Tak? - Bolała go głowa. Nawet oczy go bolały. I bał się. Bał się
odezwać, bo może się mylił i ona wciąż...
- Kocham cię.
Nagle bóle wydały się dużo mniej otępiające.
- Ja też cię kocham. Może podejdziesz i mi pokażesz...?
- Mowy nie ma - roześmiała się,
Znowu zapanowała cisza. Pożałował, że był taki beztroski. To zbyt
poważna sprawa na głupie dowcipy. Nie mógł tego znieść.
- Celio...
- Ciii. Porozmawiamy później. - Podniosła jego rękę i pocałowała
kostki palców, po czym spojrzała mu w oczy. - Nigdzie już nie pójdę.
W końcu zasnął, budzony od czasu do czasu przez pielęgniarki, które
sprawdzały, czy jego źrenice reagują normalnie. Ocknął się, kiedy rano
przyniesiono mu śniadanie.
Celia została całą noc, po czym pobiegła do domu, by przynieść mu
ubranie na zmianę. Dobrze, że zostawił w jej domu trochę rzeczy,
pomyślała, ze smutkiem wspominając piękny jacht. Potem otrząsnęła się.
Jacht nie jest niezastąpiony, Reese tak. I był bezpieczny.
Kiedy wróciła, był już po śniadaniu i kąpieli. Przeglądał poranną
gazetę, niezręcznie przewracając strony zdrową ręką. Druga była na
temblaku, z tymczasowym opatrunkiem, który miano zastąpić gipsem,
gdy opuchlizna zejdzie.
- Cześć - powiedział cicho, gdy weszła.
- Cześć. - Wiedziała, że to bez sensu, ale z trudem powstrzymywała
się od nerwowego splatania palców.
Anula & polgara
- Chodź, usiądź. - Reese poklepał brzeg łóżka. Ostrożnie usadowiła
się obok niego.
- I jak się czujesz dzisiaj rano? Uśmiechnął się.
- Jakby po mnie przejechał walec drogowy.
Musiała się roześmiać. Jednak zaraz potem przemknęło wspomnienie
„Amalie" zamienionej w kulę ognia i nagle z trudem powstrzymała łzy.
- Hej! - Reese objął ją ramieniem i przyciągnął do siebie, głaszcząc
po plecach. - Już dobrze.
- Myślałam, że nie żyjesz. - Wtuliła twarz w jego szyję i zwinęła się
w kłębek przy jego boku, uważając, by nie urazić złamanej ręki.
- Ciii. - Pocałował ją w skroń. - Ja też myślałem, że nie żyję, kiedy
zobaczyłem, jak we mnie ten drań celuje. Miałem wrażenie, że minęły
wieki, zanim łódź wybuchła.
- Strzelał dwa razy - przypomniała sobie. - Za pierwszym chybił.
- Skoczyłem i odpłynąłem najszybciej, jak się dało. Pewnie ten
chybiony strzał uratował mi życie. – Pokręcił głową. - I tak przerzuciło
mnie w wodzie jak lalkę. Nie pamiętam, co się potem działo.
- Pewnie uderzyły cię kawałki łodzi. Nie Ucząc złamanej ręki, masz
parę paskudnych ran.
- Wiem. - Czuła, że się uśmiechnął, chociaż w jego głosie brzmiał
smutek. - Przypomniałem to sobie, jak rano zacząłem się ruszać. Ależ to
boli. - Odsunął ją trochę i spojrzał jej w oczy. - Możemy teraz porozma-
wiać?
- Przepraszam cię, Reese. Przez ostatnie parę lat usiłowałam się
chronić przed bólem. Kiedy wyszłam od ciebie wczoraj wieczorem,
zrozumiałam, że w życiu nie ma żadnych gwarancji. Oddałam ci serce i
gdyby cokolwiek ci się stało... - Jej głos się załamał.
- Celio... Uniosła rękę.
- Poczekaj, muszę to powiedzieć. - Odetchnęła głęboko. - Byłabym
zaszczycona, mogąc zostać twoją żoną i mamą Amalie. Jeśli jeszcze
mnie chcesz - dodała cichutko.
- Jeśli jeszcze cię chcę? Kobieto, zawsze cię chciałem! Kocham cię.
- Musnął jej wargi ustami. - Powinienem był ci od razu powiedzieć o
dziecku. Ale wiedziałem, że to byłoby dla ciebie bolesne i... bałem się.
Bałem się, że nie dasz mi drugiej szansy.
Anula & polgara
Oparła głowę na jego ramieniu i westchnęła.
- I pewnie miałeś rację. Nie dałabym ci jej. Reese odwrócił głowę i
znowu ją pocałował.
- Jak tylko doktor mnie zbada, wychodzę stąd i bierzemy ślub.
Uśmiechnęła się.
- Nie sądzę, żeby nam się udało dzisiaj.
- Owszem, jeśli polecimy do Las Vegas.
- No, masz rację. Ale... - Pokręciła głową. - Nie pozwolę ci nigdzie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]