[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wiązki i...
Mówił coś jeszcze i tłumaczył, ale ona nic już nie
słyszała. Opadła na łóżko i zamknęła oczy. Nie
przyjdzie, nie przyjdzie... dudniło jej w głowie.
Myślał, że jest głupim dzieciakiem, a tu... Znudził się
nią i jej zaskakującą przeszłością... Poczuła roz-
dzierający ból. Trudno, nieważne, powtarzała sobie,
w końcu nie on był celem tej podróży, nie on...
Dziękuję, że zadzwoniłeś. Starała się, aby jej
głos brzmiał lekko. Posłużę się moją listą i jakoś
sobie poradzę. Rozumiem, że musisz wracać do
swoich obowiązków. Dziękuję za wiadomość, Ma-
zin, do widzenia.
Pospiesznie odłożyła słuchawkę, jakby uciekała
przed samą sobą, jakby obawiała się, że Mazin
usłyszy jej rozpaczliwe łkanie. Długo nie mogła
opanować łez, a potem jeszcze dłużej zastanawiała
się, dokąd się wybierze. Przebiegła oczami długą listę
ulubionych miejsc Ayanny, pózniej przejrzała prze-
wodnik i zorientowała się, że niedaleko hotelu
znajduje się kościół pod wezwaniem Najświętszej
Marii Panny, a tuż obok niego ogród, o którym tyle
razy opowiadała jej ciotka.
Dotarła na miejsce bez problemów. Kościół za-
chwycił ją niezwykłą architekturą, strzelistymi łu-
kami i chłodnym, dostojnym wnętrzem. W naboż-
Susan Mallery 59
nej ciszy starała się ukoić swój zawód i ból. Znała
tego człowieka zaledwie kilka dni... To dziecinne
i głupie z jej strony, że wzbudził w niej szaloną
nadzieję, że liczyła na coś więcej. Był dla niej
wprawdzie bardzo miły i te cudowne pocałunki...
Ale to jeszcze o niczym nie musi świadczyć, karciła
samą siebie. To była pierwsza próba w jej życiu.
Następnym razem lepiej sobie poradzi.
Gdy wyszła z chłodnego i ciemnego kościoła,
z radością spojrzała na nieskazitelnie niebieskie
niebo. Ruszyła w stronę parku. A więc Ayanna nic
nie przesadziła, to naprawdę był psi park. Po łąkach
biegała niezliczona ilość psów wszelkiej maści. Ba-
wiły się, psociły lub leżały wyciągnięte w cieniu
drzew. Niemal do łez rozczuliły ją urocze i zupełnie
jeszcze niezdarne małe dalmatyńczyki. Pomogła też
pewnej starszej kobiecie doprowadzić dużego setera
irlandzkiego do samochodu. Humor jej się poprawił
do tego stopnia, że podczas lunchu ucięła sobie
pogawędkę z kelnerką i w końcu udało jej się
przestać myśleć o Mazinie. Poznała też starsze
angielskie małżeństwo, siedzące przy stoliku obok.
Polecili jej wycieczkę łodzią dookoła wyspy. Podróż
trwała cały dzień i oferowała niezwykłe widoki oraz
niezapomniane przeżycia. Okazało się, że starsi
państwo również mieszkają w ,,Parrot Bay Inn ,
w związku z czym razem wrócili do hotelu.
Febe zatrzymała się przy recepcji w poszukiwa-
niu broszury dotyczącej rejsu. Była zadowolona, że
udało jej się jakoś przetrwać ten niełatwy dzień.
Jutro będzie lepiej, pocieszała się, idąc po schodach,
60 Podarunek Ayanny
a za kilka dni całkiem zapomni o pewnym niezwykle
przystojnym dygnitarzu z małego wyspiarskiego
państewka...
Otworzyła drzwi i stanęła jak wryta. Pośrodku
pokoju stał jeszcze większy niż poprzednio kosz,
pełen jeszcze piękniejszych kwiatów. Drżącymi
palcami rozdarła kopertę.
Dla pięknej kobiety piękne kwiaty.
Wybacz, że nie mogłem ci dzisiaj towarzyszyć.
Będę myślał o Tobie.
Mazin.
Poczuła ucisk w krtani, a do jej oczu znowu
napłynęły łzy. Tym razem jednak były to łzy
szczęścia. Tak bardzo jej go brakowało i w tym
momencie zrozumiała to z całą mocą.
Zadzwonił telefon. Odchrząknęła, wytarła nos
i podniosła słuchawkę.
Halo?
Ja tu sobie wyobrażałem, że cały dzień będziesz
oczekiwała wiadomości ode mnie, a prawda jest taka,
że to ja się niepokoiłem o ciebie. Dobrze się bawiłaś?
Serce podskoczyło jej do gardła.
Mazin? To ty?
Oczywiście! A może poznałaś kogoś jeszcze?
Mam być zazdrosny?
Nie mogła powstrzymać uśmiechu.
Jasne, co najmniej z piętnastu przystojnych
brunetów dobija się do moich drzwi...
Nie byłbym tym zdziwiony. Westchnął.
Nie zapytasz, skąd wiem, że nie siedziałaś w swo-
im pokoju?
Susan Mallery 61
Domyślam się, że dzwoniłeś...
No właśnie, a ciebie nie było.
Byłam w kościele Najświętszej Marii Panny
oraz w psim parku. Ayanna często mi o nim
opowiadała. A potem zjadłam obiad i przy okazji
poznałam starsze małżeństwo z Anglii. Opowie-
dzieli mi o cudownym rejsie dookoła wyspy i dodali,
że koniecznie powinnam się wybrać na taką wyciecz-
kę. Miałam zamiar jutro popłynąć...
Yhm...
Byłeś dla mnie bardzo miły kontynuowała ale
wiem, że jesteś zajęty i że masz swoje życie...
Czy to znaczy, że nie chcesz mnie więcej
widzieć? Czy mam to rozumieć jak odmowę?
Tak mocno ściskała słuchawkę, że aż pobielały jej
palce.
Nie rozumiem? wymamrotała, zaskoczona
obrotem sytuacji.
Ja też nie...
Dziękuję za kwiaty.
Febe, bardzo przepraszam za dzisiaj. Wes-
tchnął głęboko. Ale jeśli wolisz spędzać czas beze
mnie, nie chciałbym ci się narzucać.
Nie... Po jej policzkach potoczyły się łzy. To
nie to...
Głos ci drży? Febe, ty płaczesz? Dlaczego?
Nie wiem...
Febe, ja też byłem rozczarowany. Sto razy
bardziej wolałbym być z tobą niż czytać jakieś
nudne raporty i brać udział w równie nieciekawych
rozmowach. Czy to ci pomoże?
62 Podarunek Ayanny
Tak, pomoże odparła z przekonaniem.
A czy zobaczę cię jutro?
Gdyby była rozsądna, odmówiłaby. Na jutro
miała w końcu już przygotowany plan. Obawiała
się, że ten człowiek jest w stanie nie tylko po-
zmieniać wszystkie jej zamierzenia, ale także zła-
mać serce.
Wygląda na to, że tak. A więc do jutra zakoń-
czyła pospiesznie.
Cieszę się. Do zobaczenia, Febe. Obiecuję, że
jutrzejszy dzień będzie całkiem specjalny.
Gdyby tylko wiedział... Nie musiał robić nic
nadzwyczajnego, pomyślała z przerażeniem, nawet
kiwnąć palcem... Wystarczało, że zadzwonił, a już
rozświetlał jej dotychczas jakże samotny świat.
Rozdział piąty
Dokąd mnie teraz porywasz? podekscytowa-
na zapytała już po raz trzeci. Ku jej ogromnej radości
obeszli już całe targowisko, a Mazin, uśmiechając się
pod nosem, twierdził, że to nie koniec atrakcji na
dziś.
Zobaczysz, jak dojedziemy na miejsce. Trochę
cierpliwości.
Bawisz się mną powiedziała lekko nadąsana.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]