[ Pobierz całość w formacie PDF ]
z głowy. Teraz miała dobrą okazję, żeby zemścić się na Jonie Audleyu, który był
winien ewidentnego zaniedbania, bo to on zlekceważył sprawy w Hayward House -
ale tylko pobieżnie przedstawiła sprawę dla informacji Tony'ego.
Do końca spotkania przetrwała jakby w półśnie. A i potem nie było lepiej. Nie
była w stanie się skupić bo wciąż wracała myślą do tego, co się stało i intensywnie
próbowała nadać temu jakiś sens.
Chciała zadzwonić do Isobel, ale nie bardzo wiedziała, co jej powiedzieć. %7łe
ma znalezć jakiś kruczek prawny umożliwiający jak najszybszy rozwód? Nie była
jeszcze gotowa, żeby jej to wszystko tłumaczyć.
W pewnym momencie, w jej pokoju pojawił się Tony i przez chwilę jej się
przyglądał.
- Co się z tobą dzieje? - zapytał. - yle spałaś? Bo wyglądasz jak duch. Nie
jesteś chora?
- Nie - odpowiedziała, nie odrywając wzroku od komputera. - Nic mi nie jest.
62
S
R
Szef jednak nie dał się zbyć tak łatwo. Wyraznie widział, że Harriet jest nie w
formie i przypisywał to przepracowaniu. Zresztą wszyscy wiedzieli, jak poważnie
traktowała swoje obowiązki. Dlatego uznał, że przyda jej się odpoczynek.
- Na dzisiaj masz już wolne - powiedział. - Idz sobie na zakupy albo do parku,
odpręż się albo odeśpij. Aha, to jest polecenie, a nie propozycja - dodał na
odchodnym. - I zostaw laptop.
Harriet patrzyła za nim bez słowa.
Coś dziwnego działo się z jej życiem. Zdawało jej się, jakby cała struktura,
którą z takim trudem wzniosła, teraz zaczynała się chwiać. Czyżby już w żadnej
sprawie nie miała wyboru?
Czuła się upokorzona, że wysłał ją do domu, jak nauczyciel, który wystawia
niegrzecznego ucznia za drzwi. Na szczęście nikt z kolegów nie widział, jak
wychodziła.
Dopiero na ulicy stanęła trochę zdezorientowana, bo jej codzienny rozkład
dnia nagle się załamał i nie bardzo wiedziała, co ze sobą zrobić. Powrót do domu nie
wydawał się jej już tak miły jak zwykle, za dużo tam było Roana. Jednak niewiele
miała innych możliwości. Postanowiła przyrządzić sobie porządną kolację, po
drodze zrobiła więc zakupy, a nawet kupiła bukiet pachnących frezji. Właściwie nie
wiedziała po co.
Po przyjściu do domu przebrała się szybko i, zakasawszy rękawy, zabrała się
do roboty. Zmieniła pościel, po czym wyszorowała całą łazienkę. Robiła to z taką
zaciekłością, jakby jednocześnie chciała wytrzeć z pamięci każdy ślad Roana.
Pogardzała sobą za to, że przez jedną noc sprzeniewierzyła się wszystkiemu,
w co dotąd wierzyła. Tylko że myślenie o tym nie miało sensu. Powinna jak
najszybciej odepchnąć od siebie te wspomnienia, odłożyć na bok, tak jak tę
nieszczęsną obrączkę, którą schowała głęboko na dnie szuflady.
Dzisiaj po raz pierwszy cisza panująca w mieszkaniu zaczęła jej ciążyć.
63
S
R
Teraz pomyślała, że chętnie pojechałaby na weekend do Gracemead, ale to
było niemożliwe. Jak miała się tam pokazać tuż po ślubie i bez męża?
Myśl o mężu sprawiła jej nieoczekiwany ból, ale zacisnęła zęby i powiedziała
sobie, że cel uświęca środki.
Kiedy już ostatecznie Gracemead będzie należało do niej, wszystko, co
zrobiła, nabierze innej wartości. Jej tymczasowe małżeństwo odejdzie w przeszłość
jak zły sen.
Z rozważań wyrwał ją dzwięk telefonu. To była Tessa, która zapraszała ją w
niedzielę na lunch.
Przez jedną króciutką chwilę poczuła rozczarowanie, jakby miała nadzieję, że
usłyszy zupełnie kogoś innego.
ROZDZIAA SMY
- Nic ci nie dolega? - zapytała Tessa zaraz po powitaniu, ale Harriet starała się
zbagatelizować jej niepokój.
- Nic a nic. A poza tym przyniosłam szampana - rzekła, stawiając butelkę na
kuchennym stole. - Ty za to wyglądasz wspaniale.
Rzeczywiście, przyjaciółka była pięknie opalona; w krótkich szortach i
skąpym topie wyglądała jak okaz zdrowia. Nic dziwnego, była przecież tuż po
urlopie w Grecji.
Po chwili pojawił się Bill, mąż Tessy, ale i on przyglądał się Harriet badawczo
i zapytał, czy wszystko u niej w porządku.
- Bo wyglądasz tak...
- Mizernie, prawda? - podpowiedziała jego żona.
- No, na pewno przydałby ci się odpoczynek, Harry - rzekł, rozlewając
szampana do kieliszków.
64
S
R
- Powinnaś się wybrać do Grecji, nie ma lepszego miejsca, żeby zrzucić z
siebie wszystkie stresy i kłopoty.
- Wierzę ci na słowo - uśmiechnęła się Harriet.
Grecja była w tej chwili ostatnim miejscem na świecie, dokąd chciałaby się
wybrać.
Przez chwilę gawędzili we trójkę niezobowiązująco, po czym Bill wyszedł do
ogrodu, Harriet zaś wolała zostać z Tessą w kuchni i podziwiać, jakie cuda
wyczynia przyjaciółka, przygotowując lunch.
- Może podpatrzę jakieś twoje sposoby - zażartowała.
Tessie oczy rozbłysły. Według niej fakt, że Harriet nagle zainteresowała się
gotowaniem, niedwuznacznie oznaczał, że w jej życiu pojawił się mężczyzna.
- O co ci chodzi?
Harriet była zaskoczona, ale postanowiła, że nic jej nie powie. Nie mogła.
- No cóż, kiedy w naszym życiu pojawia się mężczyzna, to w pierwszej
kolejności chcemy go karmić - wyjaśniła Tessa. - No, a zaraz potem pragniemy
mieć jego dziecko.
Okazało się, że Tessa jest w ciąży, a Harriet ma być chrzestną matką jej
dziecka. To była wspaniała wiadomość i cały lunch upłynął w wyjątkowo radosnej
atmosferze.
Jedli na tarasie, był piękny, słoneczny dzień, a jedzenie znakomite. Gospodyni
podała chłodnik, pieczeń z wołowiny i letni pudding z bitą śmietaną i każde z tych
dań przyrządzone było po mistrzowsku.
Harriet przyglądała się zwyczajnemu szczęściu tej pary i czuła skurcz w
gardle. To było prawdziwe małżeństwo, jakże odległe od mistyfikacji, którą ona
uknuła dla siebie.
Chciałabym mieć to co wy, autentyczną niekłamaną bliskość, czułość i
poczucie bezpieczeństwa, pomyślała, ale coś mi mówi, że nigdy mnie to nie spotka.
65
S
R
Dopiero póznym popołudniem zdołała się od nich wyrwać, z obietnicą że
[ Pobierz całość w formacie PDF ]