[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Vicky odłożyła słuchawkę, a Steven poderwał się i chwycił kluczyki.
Co wiemy?
Susie Hartford miała wypadek tłumaczyła, gdy zamknęli za sobą drzwi i dopadli
terenowego rovera. To piętnastoletnia dziewczynka poważnie chora na astmę. Niedawno była u
mnie po recepty na leki, które stale przyjmuje. Wzruszyła ramionami. Pojemność płuc
mniejsza niż zwykle, ale wiosną tak bywa z astmatykami. Złamała rękę i dostała. ..
Ataku duszności wpadł jej w słowo. Nicole powiedziała coś o złamaniu?
Ani słowa.
Będziemy w szpitalu, nim przyjedzie karetka? rzucił opryskliwie, a Vicky domyśliła się,
o co mu chodzi. Jego zdaniem powinna mieszkać bliżej. Z trudem trzymała nerwy na wodzy, gdy
jechał po wyboistej drodze, którą zdążył już dobrze poznać.
Przyjedziemy trochę wcześniej albo jednocześnie z karetką. Wszystko będzie dobrze
odparła zirytowana.
Oboje zamilkli i spochmurnieli.
Wyprzedzili karetkę o bezcenne trzy minuty. W tym czasie Vicky sprawdziła, czy ma pod
ręką wszystkie leki i akcesoria niezbędne do opanowania ataku duszności, a Steven wypytał
Nicole o szczegóły dotyczące złamania. Usłyszeli wycie syreny i wkrótce Susie znalazła się w
izbie przyjąć. Z trudem chwytała powietrze, choć na twarzy miała maskę tlenową.
Oddychaj głęboko poleciła Vicky. Nie ma powodu do obaw, świetnie sobie radzisz.
Powoli wciągaj powietrze.
Przez dziesięć minut robili wszystko, by Susie odzyskała poczucie bezpieczeństwa. Podczas
ataku choroby dla astmatyka najważniejszy jest spokój. Vicky spoglądała ku drzwiom, za
którymi stała przerażona pani Hartford. W końcu Nicole oznajmiła, że puls i ciśnienie krwi są w
normie, a pacjentka oddycha swobodnie. Vicky skinęła głową jej matce na znak, że może wejść
do sali.
Susie, przyszła do nas twoja mama powiedziała cicho. Jest bardzo dzielna zwróciła
się do pani Hartford, w którą Susie wpatrywała się z jawną ulgą.
Nigdy się nie poddawaj. Zwietnie sobie dajesz radę odparła pani Hartford i pocałowała
córkę, która od razu się uspokoiła. Po kilku minutach Vicky mogła zrezygnować z kolejnej dawki
leków.
Moja ręka... rzekła Susie. Wciąż oddychała płytko pomimo maski tlenowej zasłaniającej
część twarzy.
Boli? spytała Vicky, zadowolona, że pacjentka stara się mówić, ale tym razem Susie w
odpowiedzi kiwnęła tylko głową. Doktor Pearce zaraz się tym zajmie uspokoiła ją, a Steven
podszedł bliżej.
Cześć, Susie. Nazywam się Steven Pearce. Gdy spojrzał jej w oczy, na zbolałej twarzy
pojawił się nieśmiały uśmiech. Duszności ustąpiły, wiec podam ci teraz środki przeciwbólowe,
żebyś nie cierpiała. Zbadałem już rękę i wiem, że to proste złamanie, ale na wszelki wypadek ją
prześwietlimy, a potem założę ci gips.
Vicky cofnęła się i obserwowała Stevena, który dodawał odwagi ich pacjentce. Ta
życzliwość i chęć niesienia pomocy sprawiły, że stawał się jej coraz bliższy. Serce miała pełne
miłości. Nagle usłyszała cichy, zatroskany głos Nicole.
Przepraszam, co mówiłaś? spytała z roztargnieniem.
Dobrze się czujesz? Nicole zmarszczyła brwi.
Tak. Czemu pytasz? Wyglądam na chorą? dopytywała się szeptem Vicky.
Wybacz, że przerwałam ci rozmyślania. Nie mam zastrzeżeń do twojego wyglądu odparła
Nicole z domyślnym uśmiechem.
Co to ma znaczyć? Vicky stała się podejrzliwa.
Kochasz Stevena szepnęła koleżanka. Zastanawiałam się, kiedy wreszcie uświadomisz
sobie, co do niego czujesz.
To się rzuca w oczy?
Kto cię dobrze zna, ten odgadnie.
Wspaniale! odparła z westchnieniem. To oznacza, że cała okolica zna już mój sekret.
Mniejsza z tym. Nicole roześmiała się cicho. Podczas zakładania gipsu Stevenowi
potrzebna będzie twoja pomoc. Przygotujmy wszystko, a gdy Susie zostanie przewieziona do
[ Pobierz całość w formacie PDF ]