[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Armia jednak wpłaci milion&
Ministerstwo Kolonii także dodał Hipping. Pułkownik wyjął z portfelu czek, na którym
widniała jedynka z sześciu zerami. To samo uczynił Hipping.
Hobbs chcąc nie chcąc przyjął nowe dwa udziały. Wolałby się bez nich obejść, ale nie widział
sposobu wycofania się z tej propozycji, która, jak się obawiał, skrępuje mu ręce.
Jednak fakt, że sfery urzędowe tak poważnie traktują jego przedsięwzięcie, nieco mu
pochlebiał. Sprawa nabierała doniosłego znaczenia skoro sam Prezydent Stanów&
Dwaj delegaci podpisali przedłożony im papier, otrzymali pokwitowanie, udali się z Hobbsem
do montowni, obejrzeli to, co się już zmieniło w czyn, uważnie zbadali projekt, po czym oddalili
Generated by Foxit PDF Creator Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
się.
Teraz dopiero inżynier uprzytomnił sobie co się stało.
Wyprawa na inną planetę z eksperymentu naukowego stała się poważnym przedsięwzięciem,
które musiało obiecywać różnorakie korzyści, skoro nie tylko kopacze złota, ale sam rząd Stanów
pragnie wziąć w nim czynny udział. Można było narazić się na pewne przykrości, lecz w gruncie
rzeczy napełniało to serce Hobbsa otuchą.
Teraz wszelkie materialne kłopoty spadły mu z głowy. Mógł z całą energią brać się do
wykończenia swojego statku międzyplanetarnego.
Generated by Foxit PDF Creator Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
ROZDZIAA VII
ZISZCZONE MARZENIA
W pół roku po wizycie przedstawicieli rządu w montowni, inżynier Hobbs ujrzał swoje
marzenia wcielone w rzeczywistość; jego statek międzyplanetarny był gotów.
Była to najpiękniejsza chwila w jego życiu.
Olbrzymi walec, zaostrzony na końcu jak pocisk jakiegoś gigantycznego działa, pokryty
warstwą czarnego werniksu, dobrze pochłaniającego ciepło słoneczne, leżał na lotnisku.
Fakt ten stał się niebawem, dzięki usłużności dzienników, wiadomy całemu cywilizowanemu
światu. W wyznaczonym dniu na lotnisku zgromadziły się liczne tłumy ciekawe ujrzeć to cudo
mechaniki, przeznaczone do skomunikowania osamotnionej ludzkości z mieszkańcami
sąsiednich planet układu słonecznego.
Nie wszyscy jednak byli dopuszczeni do obejrzenia wnętrza tego cudownego wehikułu, który
niebawem miał poszybować w dalekie nieznane światy. Zaszczytu tego dostąpiło jedynie
szczupłe grono wytrawnych uczonych, wybitnych dziennikarzy, przedstawicieli rządu i elita
społeczeństwa nowojorskiego. Przybyło na tę sensacyjną uroczystość kilkunastu korespondentów
cudzoziemskich agencji telegraficznych, ażeby donieść cywilizowanemu światu, że wehikuł
poruszany energią atomową stał się faktem, że każdy mógłby go oglądać o ile naturalnie
uzyskałby bilet wejścia na lotnisko, a raczej do montowni Hobbsa. O ten przywilej dobijało się
mnóstwo ludzi, ofiarowano za bilet po kilkaset dolarów, lecz inżynier obawiał się zbyt licznych
gości. Nie potrzebujemy chyba nadmieniać, że uczestnicy wyprawy w dalekie światy znajdowali
się w zastępie szczęśliwców do obejrzenia wnętrza rakiety międzyplanetarnej. Powszechną
uwagę zwracała miss Arabella i jej piękny narzeczony. Rzucano ciekawe spojrzenia na kobietę,
która miała odbyć pierwszą podróż międzyplanetarną. Podziwiano nie tylko jej piękność, nie
tylko wspaniałą tualetę w jakiej przybyła na lotnisko, ale, i to głównie, jej niesłychaną odwagę.
Milionerka miała teraz przedsmak sensacji, które na nią oczekiwały.
Zwiadomość tego przejmowała ją dreszczem rozkosznym. Skoro tylko uda się jej wrócić na
Ziemię cały świat będzie się nią zajmował.
Małymi grupkami po kilkanaście osób wpuszczano przybyłych do wnętrza. Inżynier nie
wiadomo już ile razy powtarzał swoje objaśnienia, dotyczące różnych urządzeń swego statku.
Z tyłu rakiety, a także w przedniej jej części znajdowały się dysze silnika odrzutowego. Były
to stożkowate rury o średnicy kilkudziesięciu cm, które tworzyły razem sześciopromienną
gwiazdę, działały parami położonymi symetrycznie naprzeciw siebie. Do dyszy wprowadzano
automatycznie drobne ilości metauranu i wywoływano eksplozję, która dawała odrzut tak
potężny, że rakieta jak gdyby pchnięta ręką olbrzyma wykonywała skoki naprzód.
Tylna część silnika służyła do napędu naprzód przednia zaś do hamowania.
Boczne dysze miały utrzymywać statek w pożądanej pozycji prostopadłej do kierunku w
jakim działała siła ciężkości; inaczej statek mógłby przyjąć pozycję niewygodną dla podróżnych.
Inżynier pokazał ołowiane naczynie, zawierające kilka funtów metauranu zapewniając, że
zapas ten wystarczy na odbycie podróży nawet na Jowisza i do powrotu na Ziemię. Przy każdej
eksplozji powstawała w dyszy nadzwyczaj wysoka temperatura, dlatego też dysze działały
parami po dwie na raz. Pozwalało to ogniotrwałemu materiałowi, użytemu na nie, ostudzić się,
czemu sprzyjał fakt, że w przestrzeni międzyplanetarnej panowało straszliwe zimno sięgające stu
osiemdziesięciu stopni C.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]