[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kawę.
- Powiedz mi... - Przyglądał się jej badawczo. -
Dlaczego jeszcze jesteś dziewicą?
Filiżanka niemal wyśliznęła jej się z rąk.
- Co mówiłeś? - zapytała, mierząc go twardym
spojrzeniem.
- To, co słyszałaś - odparł z lekkim wyrzutem. -
Nawet nie umiesz udawać, prawda? Wystarczy, że cię
dotknę, a już jesteś moja.
- Dalej, zacznij mi to wypominać - zachęcała go
zirytowana, odwracając od niego wzrok.
- Właśnie to robię. - Na jego twarzy pojawił się
złośliwy uśmiech. - Nigdy w życiu nie pieściłem tak
dziewicy. To było niesamowite. Ty od razu skaczesz na
głęboką wodę. Gdzie się podział twój instynkt
samozachowawczy?
- Dobrze się bawisz? - spytała rozzłoszczona.
- Jeszcze jak. - Położył rękę na oparciu kanapy i
powoli przeniósł wzrok na jej piersi, obserwując, jak
miarowo wznoszą się i opadają.
- Zliczna jesteś - mruknął. - Gładka jak jedwab.
- Przestań! - Zawstydziła się. - Nie wypada mówić
takich rzeczy.
Uniósł brwi.
- Daj spokój, mamy koniec dwudziestego wieku.
- Doskonale - prychnęła. - Czyli że wszystko nam
wolno. %7ładnych ograniczeń, żadnych zasad. Nic
dziwnego, że świat jest taki pokręcony.
Rozbawiła go tym stwierdzeniem.
- Wyobraz sobie, że zgadzam się z tobą w całej
rozciągłości - odrzekł ze śmiechem. - Zasady to bardzo
dobry wynalazek, zwłaszcza jeśli chronią nas przed
szaleństwem współczesnego świata. Co jakiś czas ludzie
przekonują się o tym na własnej skórze. Słyszałaś, co się
działo w szalonych latach dwudziestych?
- Kto nie słyszał! Dżin lał się strumieniami, kobiety
paliły papierosy, szerzyły się choroby weneryczne,
ponieważ każdy spał z każdym...
- Właśnie. Prawdę powiedziawszy, to nic nowego. W
historii ludzkości było wiele okresów, kiedy obyczaje
ulegały rozprzężeniu. Wezmy choćby epokę imperium
rzymskiego. Orgie i wszystkie wyobrażalne występki.
Potem ludzkość budziła się ze złego snu i wszystko za-
czynało się od początku. Jedyną pewną rzeczą w życiu,
panno York, są zmiany.
- Chyba masz rację. Ale to jest bardzo przy-
gnębiające.
- Owszem. Na szczęście wielu jest tego samego
zdania i dlatego Ameryka nadal ma swoją moralność.
Pech polega na tym, że sensację budzi to, co odmienne,
nie zaś to, co tradycyjne.
- No tak. Czuję się podniesiona na duchu.
- To dziwne, że pochodząc z tak zamożnej rodziny,
nie masz wypaczonej moralności - zauważył.
- Czy myślisz, że skoro jestem bogata, powinnam być
chciwą hedonistką, która nie ma za grosz współczucia dla
blizniego? - zażartowała. - To stereotyp.
- Niezupełnie.
Przyjrzał jej się uważnie, wspominając to, co się
przed chwilą między nimi wydarzyło.
- Byłem podniecony jak wszyscy diabli, bardzo cię
pragnąłem, ale w pewnym sensie jestem zadowolony, że
nie bierzesz pigułki.
Przyjrzała mu się zaciekawiona.
- Nie wyglądałeś na zadowolonego.
- Kiedy facet bardzo się podnieci i nie może
zaspokoić pożądania, odczuwa fizyczny ból - wyjaśnił
rzeczowym tonem. - Ale cóż, ty nie jesteś zabezpieczona,
ja też niczego nie miałem, więc kochając się,
ryzykowalibyśmy niechcianą ciążę. A tego bym nie chciał.
- Ani ja. - Uśmiechnęła się.
Spojrzał na nią ciepło.
- Nowe życie nie może być dziełem przypadku -
powiedział miękko. - To pierwszy powód, dla którego się
wycofałem. A drugi - dodał po chwili - to moje
staroświeckie poglądy, które nie pozwalają mi
wykorzystywać cnotliwych dziewczyn. No, nie krępuj się.
Możesz się ze mnie śmiać - prowokował ją. - Cóż, taki już
jestem.
- Wygląda na to, że oboje jesteśmy okazami z innej
epoki. - Westchnęła ciężko. - Nie ma dla nas miejsca we
współczesnym świecie.
- Oczywiście, że jest, skarbie - zaprotestował. -
Zaprowadzę cię w niedzielę do kościoła i pokażę ci, że nie
jesteś osamotniona w swoich poglądach. Posłuchaj,
radykałowie są niewątpliwie mniejszością, ale to właśnie
oni wzbudzają sensację - mówił, pochylając się w jej
stronę.
- Masz rację. Chętnie pójdę z tobą do kościoła -
dodała nieśmiało. - Od dawna tam nie byłam. Kiedy
byłam mała, nasza gosposia zabierała mnie na msze.
Potem od nas odeszła i już nie miałam z kim chodzić.
- Biedna bogata dziewczynka. - Chciał, by
zabrzmiało to ironicznie, ale w jego głosie było wiele
czułości.
Popatrzyła na niego z uśmiechem. Nagle wszystko
się między nimi zmieniło. Teraz była już pewna, że gdyby
jej tylko pozwolił, mogłaby go pokochać.
Delikatnie pogładził ją po policzku.
- Chodzmy, odwiozę cię do domu - powiedział. - Od
dziś unikaj odludnych farm i trzymaj się z dala od
napalonych kawalerów. Zrozumiano?
- Przecież sam mnie tu przywiozłeś! - zawołała.
- Zgadza się, to wszystko moja wina - odparł,
prowadząc ją do wyjścia. - To zawsze mężczyzni
namawiają skromne dzieweczki do grzechu.
- A ja myślałam, że to rozpustne kobiety bałamucą
niewinnych mężczyzn.
- Nie ma niewinnych mężczyzn - stwierdził,
zamykając drzwi na klucz.
- A księża i zakonnicy?
- To wyjątki!
- Bardzo podoba mi się twój dom - powiedziała,
kiedy wsiadali do samochodu.
- Mnie też. - Uruchomił silnik, nim jednak ruszył,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]