[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Odczuła ulgę, kiedy wszystkich przegoniono ze szpitala, aby świeżo upieczone matki mogły trochę
odpocząć.
W powrotnej drodze do willi Andreas był bardzo milczący. Prawie nie patrzył na nią, miał
nieodgad-niony wyraz twarzy.
- To miło, że zdążyłeś odwiedzić siostrzenicę i siostrzeńca przed naszym wyjazdem - rzuciła w ciszę.
- Tak.
- Andreasie... - oblizała wargi i spróbowała znowu. - Naprawdę polubiłam twoją rodzinę. Masz wiel-
kie szczęście.
Rzucił jej szybkie spojrzenie, ale nie odpowiedział.
Usiadła wygodniej i westchnęła. Wyglądało na to, że podróż powrotna będzie się dłużyć.
Lot do Australii zmęczył Gemmę, choć personel prywatnego odrzutowca Andreasa zapewniał jej
wszystkie wygody.
Odczuła ulgę, gdy dotarli wreszcie do domu, gdzie czekało na nią łóżko, przygotowane przez
Susanne.
- Pomyślałam, że strefy czasowe mogą dać ci się we znaki - powiedziała gospodyni. Poklepała
Gemmę pocieszająco, naciągając na nią pościel. - To minie. Zaniknij oczy i pośpij trochę. Przygotuję
dla ciebie smaczną kolację, zjesz ją po obudzeniu. Andreas poszedł do biura; powinien wrócić za
godzinkę.
- Dziękuję, Susanne. Jesteś dla mnie taka miła. Naprawdę to doceniam.
- To żadna fatyga. Co myślisz o rodzinie Triglianich?
ZEMSTA MILIONERA
143
- Są wspaniali. %7łałuję, ze nie miałam takiej rodziny, gdy byłam mała.
Po wyjściu Susanne Gemma wtuliła się w miękką pościel.
Budziła się i znowu zapadała w lekki sen, wpadające przez okno słońce utrudniało jej całkowite
rozluznienie się. W końcu, gdy już sądziła, że wreszcie zaśnie, usłyszała dzwonek do drzwi.
Czekała, by Susanne je otworzyła, ale zerknęła na zegar przy łóżku i uświadomiła sobie, że gospodyni
musiała wyjść co najmniej godzinę temu.
Zastanawiała się z początku, czy nie zignorować natrętnego dzwonka, ale wydało się, że gościowi bar-
dzo zależało, by go wpuszczono, więc narzuciła szlafrok i zeszła po schodach do frontowych drzwi.
- Michael! - Patrzyła na przyjaciela z zaskoczeniem. - Sądziłam, że jesteś za granicą.
- Wyjeżdżam w przyszłym tygodniu - powiedział. Spojrzał na kochanka, stojącego przy jego wózku,
poprosił, aby poczekał na niego w furgonetce i zapewnił, że wróci za kilka minut.
Gemma otworzyła szerzej drzwi, aby Michael mógł wjechać do środka.
- Jak się masz? - spytał, gdy znalezli się już w salonie.
- Dobrze. A ty? - Rzuciła mu twarde spojrzenie. - Cieszysz się świeżą niezależnością finansową, którą
zawdzięczasz mojemu mężowi?
Zerknął na nią z udręką, potem wbił wzrok w swoje dłonie.
- Wiedziałem, że rozgniewasz się na mnie, ale
144
MELANIE MILBURNE
sądziłem, że tak będzie najlepiej. Jeśli cię to pocieszy, wziąłem pieniądze tylko dlatego, że Andreas
nalegał.
- To bardzo ładnie z twojej strony.
Michael wydawał sie nieswój, patrzył wszędzie, byle nie na nią.
- Odwiedziła mnie twoja macocha - powiedział po dłuższym milczeniu.
- Tak? - Gemma usiadła na skraju kanapy. - Czego chciała?
- Powiedziała mi, że kwestionuje ważność testamentu.
- Tak... Słyszałam o tym. Spojrzał jej w oczy.
- Gemmo... - odchrząknął i mówił dalej. - Co do tamtej nocy... Coś niecoś pamiętam.
Wyprostowała się, nagle czujna i napięta.
- Wróciła ci pamięć?
Jego głos przeszedł w szept, gdy wyznał:
- Przede wszystkim nigdy jej nie straciłem. Patrzyła na niego bez słowa, szok zmroził jej krew
w żyłach.
- Co takiego?
- Kiedy zbudziłem się ze śpiączki farmakologicznej, przez długi czas byłem skołowany. Ojciec powie-
dział mi, że oskarżono cię o nieostrożną jazdę, i w rezultacie dostanę duże odszkodowanie. A także, że
cierpisz na amnezję. Mówił, że nie dostanę centa, jeśli wyjdzie na jaw, że siedziałem za kierownicą.
- Przecież to nie ty prowadziłeś - powiedziała, mając wrażenie, że zamiast mózgu ma mokrą watę. - To
był mój samochód. Zjawiłam się w twoim domu.
ZEMSTA MILIONERA
145
Sam mi to mówiłeś. Byłam zdenerwowana i zaproponowałeś, żebyśmy się przejechali, bo twój ojciec
miał gości. Michael napotkał jej zmieszane spojrzenie.
- Tak, byłaś zdenerwowana. Posprzeczałaś się okropnie z Marcią. Martwiłem się o ciebie. Wpadłaś w
histerię, więc zaproponowałem, że będę prowadził. Zamieniliśmy się miejscami, ale zanim
zdążyliśmy zapiąć pasy, wyskoczył nie wiadomo skąd pies, skręciłem, aby go ominąć i uderzyłem w
drzewo.
- To nie ja prowadziłam...
- Nie, Gemmo. Ja spowodowałem wypadek. Nie powinienem ruszać, zanim zapięliśmy pasy, ale o
tym nie pomyślałem. Chciałem tylko zabrać cię w jakieś spokojne miejsce, żebyś mogła mi
powiedzieć, co zaszło między tobą a macochą.
- I powiedziałam ci, co było powodem kłótni? Potrząsnął głową.
- Nie, płakałaś tak, że nie mogłem nic z ciebie wyciągnąć. Przykro mi, ale jedyną osobą, która może
wyjaśnić, co się wtedy stało, jest twoja macocha.
Pokonana, opadła na krzesło.
- Przepraszam, Gemmo. Powinienem wyznać prawdę dawno temu, ale potrzebowałem pieniędzy. Pie-
niądze z odszkodowania ustawiły mnie finansowo.
- Zdradziłeś mnie... - Trudno jej było nawet wymówić te słowa. Jedyna osoba, której wierzyła jak
nikomu na świecie, w końcu ją zdradziła.
- Nie zamierzałem. - Jego głos załamał się lekko. - Lekarze powiedzieli, że mało prawdopodobne jest,
byś odzyskała pamięć. Twój ojciec zapłacił grzywnę. Nie miałem wyboru.
146
MELANIE MILBURNE
- Dlaczego zmieniłeś zdanie?
- Miałem poczucie winy, że Andreas mnie przekupił. Dałbym sobie z tym radę, ale, jak mówiłem,
odwiedziła mnie twoja macocha. Było w niej coś, czego przedtem nie widziałem, jakaś przerażająca
bezwzględność. Próbowała mnie szantażować. Sądzę, że twój ojciec domyślił się prawdy o wypadku.
I prawdopodobnie z tego powodu skontaktował się z Trig-lianim.
- Od którego z chęcią przyjąłeś łapówkę? - spytała Gemma oskarżycielskim tonem. -
Znowu odwrócił wzrok.
- Wolę wziąć forsę od takiego faceta jak Andreas Trigliani, niż pozwolić, żeby bawił się mną ktoś taki
jak twoja macocha.
Nie mogła nie zgodzić się z nim, choć sprawiało to jej przykrość.
- Ciężko mi było okłamywać cię. Jesteś jedyną osobą, która wspierała mnie przez te lata. To, co ci
zrobiłem, jest niewybaczalne. %7łałuję, że nie mogę zmienić przeszłości, ale nikt tego nie potrafi.
- Dziękuję, że mi powiedziałeś - zdołała w końcu wykrztusić Gemma, ale tylko to wydostało się przez
jej zaciśnięte gardło.
- %7łegnaj, Gemmo. Prawdopodobnie nigdy się nie zobaczymy. Myślę, że tak będzie najlepiej.
Odprowadziła go do drzwi, nie mogąc wymówić słowa. Stała i patrzyła, jak Jeremy wysiada i z
czułością oraz troską pomaga Michaelowi dostać się do furgonetki.
Kiedy odjechali, zamknęła drzwi i oparła się o nie.
ZEMSTA MILIONERA
147
W głowie miała taką zawieruchę myśli, że nie od razu zorientowała się, iż nie jest sama.
Uniosła głowę i zobaczyła Susanne, która stała ze ściereczką do kurzu w ręce. Na jej twarzy malowało
się niedowierzanie, takie, jakie czuła Gemma.
- Martwiłam się o ciebie - wyjaśniła - więc pomyślałam, że zostanę trochę dłużej. Z początku nie
słyszałam dzwonka, bo wyrzucałam śmieci. Dobrze się czujesz?
Gemma oderwała się od drzwi.
- Chyba tak.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]