[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jak to miło, że mnie zaprosiłaś powiedziała uprzejmym tonem. Chętnie
przyjdę.
Tom rzucił jej pytające spojrzenie i zacisnął usta.
Dzięki za zaproszenie, Vanesso niemal warknął.
Z przyjemnością przyjdziemy na bal, prawda, Josey?
Doskonale. Zatem do najbliższej soboty.
Vanessa trzasnęła szpicrutą o wyglansowaną cholewę buta, obróciła się na
pięcie i wyszła z kuchni.
Josey powoli wypuściła powietrze z płuc i dyskretnie odsunęła się od Toma.
Wiele by dała za informację, co naprawdę łączy Toma z tą dumną blondynką.
Tom zerknął na nią kątem oka i znowu wepchnął ręce w kieszenie.
No więc? spytał oschle. Czy już napatrzyłaś się na swój dom?
Tak, dziękuję odrzekła i uniosła dumnie głowę. Skoro Tom postanowił
udawać, że ten oszałamiający pocałunek nigdy się nie zdarzył, to i ona nie
zamierzała o tym mówić! Wyszła z kuchni, nie oglądając się na niego, i wróciła do
samochodu.
Rozdział 5
Powoli mijało senne, letnie popołudnie. Josey leżała skulona na wielkiej sofie,
w towarzystwie dwóch psów. Shep czuł się już lepiej i Tom pozwolił mu przenieść
się z kojca do domu.
Leniwie kartkowała stare magazyny, które Vi znalazła w poczekalni. Jadła
domowe ciasto i popijała gorącą herbatę. Słyszała bzyczenie trzmiela krążącego
wokół rosnących przed domem róż. Pomyślała, że tak mogłaby żyć już zawsze.
Oczywiście, to nie był realistyczny pomysł. Wcześniej czy pózniej będzie
musiała uporządkować swoje życie. Nie mogła przecież zbyt długo siedzieć
Tomowi na karku. Powoli traciła panowanie nad swoimi uczuciami, po
wczorajszym pocałunku zaś...
Jakie to jednak miało znaczenie? Josey pomyślała, że nadaje temu pocałunkowi
zbyt duże znacznie. Przecież nie był to żaden romantyczny pocałunek. Tom ukarał
ją w ten sposób za to, że odważyła się wspomnieć o jego żonie. Ta rana pewnie się
jeszcze nie zablizniła, pomyślała. Ciekawe, czy wciąż ją kocha?
Tom uprzedził ją, że o tej porze roku może mieć kłopoty ze znalezieniem
wolnego pokoju w hotelu. W dodatku, przed rozmową z adwokatem Josey nie
wiedziała, jaka jest jej sytuacja finansowa. Uznała, że jej reputacji we wsi nic już
nie może zaszkodzić. Nic się nie stanie, jeśli zostanie u Toma jeszcze kilka dni.
Trzaśniecie drzwi przerwało jej rozmyślania. Oba psy uniosły łby, ale nie
zaczęły szczekać. Czyżby to znowu Vanessa? pomyślała. Przecież z pewnością
wie, że o tej porze nie ma Toma w domu.
Dzień dobry usłyszała jakiś przyjazny, kobiecy głos. To z pewnością nie
była Vanessa.
Proszę wejść powiedziała i usiadła na sofie. Na szczęście nie musiała
wstawać, żeby otworzyć drzwi. Tom nigdy ich nie zamykał.
W kuchni pojawiła się ciemnowłosa kobieta, mniej więcej w tym samym
wieku, co Josey.
Cześć powiedziała ciepłym, serdecznym tonem. Mogę wejść? Mam na
imię Helen, jestem bratową Toma.
Ależ proszę odrzekła natychmiast Josey. Niestety, nie ma go w domu.
Nic nie szkodzi. Wstąpiłam, żeby porozmawiać z tobą. Przyniosłam ci trochę
pism i książek. Helen położyła na stole ciężką torbę.
Bardzo dziękuję ucieszyła się Josey. Napijesz się kawy lub herbaty?
Z przyjemnością. O, Vi znowu upiekła ciasto? Potrafię oprzeć się
wszystkiemu, tylko nie tej pokusie!
Zaraz ukroję ci kawałek roześmiała się Josey.
Ale bardzo cienki! poprosiła Helen, wymownie klepiąc się po biodrach.
Kocham moje dzieci, ale obawiam się, że rodząc je zyskałam figurę prawdziwej
chłopki.
A ja na odmianę usiłuję trochę utyć wyznała Josey. Zabawne, że kobiety
nigdy nie są zadowolone ze swojej figury.
To wszystko przez te boginie z żurnali i magazynów zauważyła Helen,
wskazując na stary numer Cosmopolitan". To one ustalają wzorzec.
Mhm... zgodziła się Josey, stawiając na stole herbatę. Ale jednak podoba
mi się fryzura tej dziewczyny z okładki. Ciekawe, jak ja bym wyglądała z takimi
włosami? Zastanawiam się, czy ich nie ściąć.
Myślę, że wyglądałabyś znakomicie powiedziała Helen przyglądając się
zdjęciu. W miasteczku jest niezły fryzjer, możesz zadzwonić i umówić się z nim.
Czy jest również jakiś sklep z ubraniami? spytała Josey. Muszę kupić coś
odpowiedniego na przyjęcie. Nie wzięłam ze sobą żadnej sukni wieczorowej.
Ach, idziesz na przyjęcie do Vanessy! zaśmiała się Helen. No, to
koniecznie musisz kupić coś ekstra!
Ale Vanessa powiedziała, że to będzie zupełnie nieoficjalne spotkanie
zdziwiła się Josey.
Lepiej w to nie wierz pokręciła głową Helen. Ona z pewnością będzie
odstawiona, jak na bal u królowej. Bardzo bym się ucieszyła, gdybyś utarła jej
nosa.
Och, to chyba niemożliwe zaprotestowała skromnie Josey. Ona... jest
bardzo ładna.
O, tak zgodziła się Helen, ale w jej głosie wyraznie zabrzmiała sarkastyczna
nutka. Prawdziwa piękność. Nigdy byś nie uwierzyła, że to moja kuzynka,
prawda?
Vanessa to twoja kuzynka?! Och... westchnęła Josey z wyraznym
zakłopotaniem.
Helen parsknęła śmiechem.
Możesz się nie martwić zapewniła ją pośpiesznie. Nie muszę jej lubić
tylko z tego powodu, że jest moją kuzynką. Prawdę mówiąc przyznała jako
dziecko była bardzo miła. Dopiero gdy została lady Fordham-Jones, stała się
zupełnie niemożliwa.
Lady Fordham-Jones? powtórzyła Josey z rozbawieniem, ale równocześnie
szybko wyciągnęła właściwe wnioski z tej informacji. Powinna była już wcześniej
domyślić się, że Vanessa jest mężatką. To wyjaśniało, dlaczego Tom odnosił się do
niej w tak ambiwalentny sposób. Choć zapewne bardzo mu się podobała, nie miał
ochoty na romans z kobietą zamężną. Nie wiedziałam, że zostałam zaszczycona
zaproszeniem do tak arystokratycznego domu dodała z ironią.
To nie jest żadna wielka arystokracja zapewniła ją Helen. Gerald jest
[ Pobierz całość w formacie PDF ]