[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Nic  włożyłem ręce do kieszeni.  Kojarzysz pierwszą ławkę przed biurkiem?
 Kojarzę, tylko czubek dałby się w niej posadzić  zaśmiał się Kostek.  Jest feralna. Podobno
nawet potrafi zabić. Tak słyszałem.
 %7łartujesz?  przełknąłem ślinę.  To w szkole może stać taka ławka?
Oparłem się plecami o ścianę, bo nagle zasłabłem. Na swoje nieszczęście oparłem się w miejscu
najgorszym z możliwych, ale dowiedziałem się o tym dopiero po chwili.
Zanim mi wyjaśnił, co ma na myśli, mówiąc o morderczej ławce, podeszło do nas dwóch
naburmuszonych pierwszaków Jednego znałem, nazywał się Wirgiliusz Gzyl, mieszkał niedaleko
mnie, na Kosynierów Spotykałem go kiedyś na treningach. Zauważyłem, że zmienił się, zmężniał i
ściął włosy Drugi, niewiarygodnie piegowaty okularnik o prawie białych włosach, nie prezentował
się szczególnie urodziwie. Pewnie intelektualista.
 Cześć, Kostek!  przywitali się.
 Cześć, Cyna  dodał Gzyl po namyśle. Piegowaty nawet na mnie nie spojrzał. Już ja go przy
jakiejś okazji wychowam.  Słyszeliśmy, że sprzedajesz rower.
153
Spojrzałem na Kostka z niedowierzaniem, ale nie zaprze czył.
 A co?  zapytał dyplomatycznie.
 Podobno wygrałeś go wczoraj  piegowaty splunął i sprzedajesz nówkę za pół ceny.
 Ktoś ty jest w ogóle?  zainteresowałem się, nie dają Ptakowi szansy na odpowiedz.
Młody podłubał w uchu i znów splunął, nic nie mówiąc Za moment palnę go łeb.
 To Zbysław Czarny z mojej klasy  odpowiedział z niego Wirek.  Zbychu, po prostu.
 Czarny?  postarałem się, by zabrzmiało to ironicznie Pewnie zabrzmiało, bo piegowaty wydął
policzki, a pote pozbył się zapasów śliny na co najmniej tydzień.
 To jak z tym Shimano? Potargujemy się?  Zbych spojrzał na Kostka z cwaniackim błyskiem
w oku.
 Chyba zle słyszę?  roześmiał się Ptak.  Chcesz si targować poniżej połowy ceny za nową
wyczynówkę?
 A ile byś chciał?  Wirek powstrzymał pobladłeg z gniewu koleżkę srogim spojrzeniem. 
Pięć stówek styknie.
 Nie jest na sprzedaż, spadajcie, głąby  Kostek oddalił ich królewskim gestem.
 To po co ta rozmowa?  opluł się Zbychu.  Masz nas za idiotów?
 Po pierwsze, plujesz jak wielbłąd, a to niekulturalnie, po drugie, nie okazujesz starszym
szacunku  wycedziłem, patrząc mu w oczy. Na zewnątrz spokojny, w środku kipiałem z ledwie
hamowanej złości.
154
 Szacunku, dobre sobie  parsknął piegowaty.  Nie mam szacunku dla kogoś, kto stoi w
smole i robią na niego gołębie!  splunął od serca i odszedł
z wypiętą piersią. Wirek za nim.
Zerknąłem na stopy i zatkało mnie. Podeszwy butów tkwiły zanurzone w kałuży niezastygłej smoły,
która musiała się wylać dekarzowi z wiadra. Przy okazji odkryłem strużkę ptasich odchodów na
rękawie.
Podniosłem głowę, Kostek również. W tym momencie rozdrażniony naszą obecnością gołąb
rozpoczął kolejne bombardowanie.
 Uważaj!  krzyknął Kostek, odskakując przytomnie.
Nie zdążyłem. Mokra wydalina pacnęła mnie w czoło, tuż za nią poleciała jeszcze jedna, na plecy
Kiedy wyzwoliłem się wreszcie ze smoły, pobiegłem, pokracznie stawiając stopy, do sto jącego pod
drzewem, zapłakanego ze śmiechu Ptaka. Mojego przyjaciela, gdyby ktoś nie wiedział.
 Doprowadz się do ładu, synu  doradził życzliwie.  Bo będziesz biedny.
 Jak mogło się stać, że w to wlazłem?  burczałem, ze-skrobując patykiem mieszaninę piasku i
smoły. Już drugi raz dzisiaj skrobię podeszwy  Przecież widziałem wcześniej tego smolarza! Co
mnie podkusiło, żeby tam stanąć?
 Skąd mam wiedzieć?  Kostek wyciągnął z kieszeni zmiętą chusteczkę higieniczną.  Masz,
zetrzyj z siebie to...
 Dajesz mi zasmarkaną chusteczkę?!  przerwałam mu z oburzeniem.  I brudną od
paluchów?
 Innej nie mam  wybąkał.  A ta niedobra? Niefrasobliwość Ptaka czasami rozkładała mnie
na łopatki.
 No trudno, niech będzie.  Wziąłem chusteczkę i poszukałem czystego kawałka.  Miałeś
dokończyć o ławce  przypomniałem Ptakowi i potarłem plamę. Bałem się tego, co za chwilę
usłyszę.
 Po wojnie  zaczął Kostek  zrobili ze szpitala szkołę, pierwszą podstawówkę w mieście.
Uczyły się tu dzieciaki z Trombolina i ze wszystkich okolicznych wiosek. Podobno nawet z
Potemkowic przywozili uczniów ciężarówką z brezentową budą przez parę lat. Babcia mi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl