[ Pobierz całość w formacie PDF ]

męża, ale Reijo nie miał zamiaru dla jej przyjemności pognębiać przyjaciela. Uśmiechając się
szeroko, chwycił Raiję na ręce i zaskoczoną, posadził Karlowi na kolanach.
- Kto z nią chwilę potańczy, pozdziera sobie zelówki! - zażartował. - Najlepiej trzymaj
się swojego męża, to nikt ci nie będzie wyrzucał, że przez ciebie ma dziurawe buty!
- Niech państwo młodzi dokonają uroczystego otwarcia swojego domostwa! - rzucił
pośpiesznie Kristian, który najwyrazniej odetchnął z ulgą, gdy taniec dobiegł końca. Serce mu
się krajało, kiedy patrzył na ponurą twarz syna, choć wiedział, że Karl jest sam sobie winien.
Nie wyglądali wcale jak nowożeńcy, kiedy odsunięci od siebie szli powoli w stronę
własnej chaty.
Jeszcze niedawno dobrzy przyjaciele, teraz, jako mąż i żona, nie mieli sobie nic do
powiedzenia. W milczeniu pokonali drogę do swego nowego domu.
A miało to być takie wyjątkowe, wspaniałe! pomyślał Karl, wbijając ręce w kieszenie
spodni. Nie mógł się pozbyć wrażenia, że Raija traktuje go jak powietrze.
Taki był dumny z tego domu! Budował go wspólnie z Reijo, który swą pomoc traktował
jako ślubny prezent dla przyjaciół.
Karl czuł przepełniające go szczęście, kiedy patrzył, jak dom, w którym miał
zamieszkać wraz z Raiją, rośnie z dnia na dzień.
Nic jednak nie było tak, jak sobie wymarzył. Zacisnął mocniej zęby i pomyślał z
goryczą, że marzenia są niebezpieczne.
Nagle chata wydała mu się mała i brzydka, niemal się jej wstydził. Bo tak naprawdę nie
byli z przyjacielem najlepszymi cieślami, a już szczególnie on sam. Raija sądziła pewnie, że jest
całkiem do niczego. Nie potrafił budować, tańczyć, nie znał fińskiego i brakowało mu zdolności
do składania liter. Od biedy potrafił się podpisać, dalej jednak wkraczał na bardzo już niepewny
grunt. Reijo natomiast opanował te wszystkie umiejętności...
Karl zerknął ukradkiem na Raiję i od razu przypomniał sobie, jak jego żona uśmiechała
się w tańcu do przyjaciela.
Dlaczego do mnie się tak nie uśmiecha? myślał. Nawet w tym mu nie dorównuję!
Nie jestem dla niej kimś wyjątkowym... Ot, po prostu mąż!
Mąż... Karl poczuł, jak zalewa go fala gorąca, bo nagle uświadomił sobie, że słowo to
kryje w sobie więcej, niż śmiał do tej pory przyznać.
Mam swoje prawa!
Niech sobie milczy, skoro jest taka uparta. Nie będę jej zmuszał do rozmowy. Ale w
małżeństwie wcale nie pogaduszki się liczą! Nowożeńcy Zajmują się czym innym!
Ledwie zamknęli za sobą drzwi, Karl ściągnął kaftan i rzucił go na stojącą przy stole
lawę, po czym bez zbędnych ceregieli zaświecił lampę. Izbę zalała łagodna poświata. Było
przyjemnie ciepło, bo Marta przyszła tu wcześniej i rozpaliła w palenisku.
Karl zdjął kamizelkę, a potem zrzucił buty, do których noszenia nie przywykł. Spociły
mu się stopy. Spocone miał także dłonie. Spokój Raiji wyraznie go rozdrażniał. Wydawało mu
się, że przyjmuje wszystko z cichą rezygnacją! Zastanawiał go wyraz jej twarzy. Sprawiała
wrażenie, że ona, dziecko jeszcze, wie więcej niż on.
To ja jestem mężczyzną! powtórzył sobie parę razy, ale choć poruszał wargami, żaden
dzwięk się nie wydobył z jego ust. Wróciło mu jednak nieco pewności siebie.
Wyciągnął rękę i przygarnął mocno Raiję. Dziewczyna chciała mu się wymknąć, ale on
na to nie pozwolił.
Raija poczuła wzbierającą złość, ale nie dala nic po sobie poznać. Musiała się z tym
pogodzić, to należało do jej nowej roli. Karl był teraz w jej życiu najważniejszy. On decydował!
Musiała porzucić wspomnienia.
Jego delikatne, niemal kobiece usta drżały lekko, gdy zbliżyły się do twarzy Raiji.
Zamknęła oczy, by uniknąć wzroku męża.
Karl całował nieporadnie, bez doświadczenia, ale był taki przejęty, że przez moment
poruszył w niej jakąś czułą strunę. Jednak tak naprawdę nie wywołał burzy uczuć. Jeśli można
powiedzieć o pocałunku, że jest nudny, to takie wydawały jej się pocałunki Karla. Oddawała
mu je bez żadnego zaangażowania.
Karl wprawdzie nie należał do mężczyzn, którzy wyczuwają nastroje i którym
wystarczy jedno spojrzenie, by dowiedzieć się wszystkiego o drugim człowieku, ale mimo to
bierne zachowanie Raiji nie uszło jego uwagi. Ze smutkiem odsunął ją lekko i wyszeptał
urażony:
- Jestem aż taki odpychający?
- Nie - odparła Raija. - Właściwie jesteś bardzo przystojny.
- Ale - naciskał - czegoś mi brakuje? Raija nie odpowiedziała.
- Jaki powinienem być, żebyś mnie pokochała? Kim musiałbym być?
- Przecież ja cię bardzo lubię... - Raija nie kłamała. Naprawdę lubiła Karla, choć w inny
sposób niż Mikkala.
- Tak?
- Tylko że wszystko jest takie nowe, takie obce... - wyznała i wsunęła się w objęcia
męża z silnym postanowieniem, że będzie się zachowywać, jak przystało na świeżo poślubioną
małżonkę. A jednak ramiona, które z taką łatwością zarzucała na szyję Mikkalowi, teraz ciążyły
jej niby ołów. Bliskość Karla doprowadzała ją do udręki.
Och, Mikkalu! Gdybyś to był ty, łkało w niej wszystko.
Udało jej się pobudzić wyobraznię i nagle odniosła wrażenie, że znalazła się w
objęciach Mikkala. W tej krótkiej chwili tłumione uczucia znalazły ujście i przyjęła Karla jak
kochająca kobieta.
Z ust Karla wydobył się jęk. Nastrój prysnął jak bańka mydlana. Raija powróciła do
rzeczywistości i z bólem uświadomiła sobie, że nie potrafi przywołać ponownie w marzeniach
tego, którego naprawdę kocha. Mało brakowało, a wymówiłaby jego imię. Musi je zdusić w
sobie, a najlepiej zapomnieć.
Karl zauważył zmianę w zachowaniu żony. W jednej sekundzie taka delikatna i gorąca,
nagle zamieniła się w sopel lodu. Wprawdzie nie odepchnęła go od siebie, ale poczuł się tak,
jakby to zrobiła. Kiedy pocałowała go ponownie bez odrobiny namiętności, zdawało mu się, że
ktoś wylał na niego kubeł lodowatej wody. Nawet gdyby go uderzyła w twarz, nie czułby się
bardziej odepchnięty niż w tej właśnie chwili.
Nie zamierzał jednak wypuścić Raiji z objęć. To co, że stoi przy nim sztywna jak kłoda!
Przełknął ciężko ślinę i nie zważając na to, że ściska ją za mocno, przyciągnął ją do siebie.
Przytulił policzek do jej włosów. Wyglądała tak ślicznie w nowej fryzurze! Nigdy jej
tego nie powiedział, ale naprawdę tak uważał.
Raija nie protestowała, gdy ją przytulał, choć była sztywna, jakby połknęła kij. Położyła
mu ręce na biodrach, ale w tym geście nie było ani odrobiny ciepła. Karl zacisnął powieki, by
powstrzymać cisnące się do oczu łzy. Za nic w świecie nie zamierzał się zdradzić, że przez nią
płacze.
- Jak możesz być taka zimna, widząc, że rozpalasz mnie do białości?
- Wiedziałeś, jaka jestem, gdy mnie brałeś - odparła chłodno. - Niełatwo mnie zmienić,
Karl...
Zrozumiał, że rozmowa nie ma sensu, Raija i tak nie dopuści go do siebie, obojętnie jak
szczere były jego zamiary.
Tak bardzo pragnął, by ta chwila pozostała w ich pamięci jako coś wyjątkowego, ale
chłód i niechęć Raiji zniszczyły wszystko. No cóż, skoro jej nie zależy, odpłaci pięknym za
nadobne!
Zcisnął ją mocniej i pociągnął w stronę łóżka.
Zrobił je zupełnie sam. Nie zgodził się, by pomagał mu w tym Reijo, bo bał się, że
mebel ciągle przypominać mu będzie o długu wdzięczności wobec przyjaciela.
- Co robisz? - jęknęła Raija w reakcji na jego nagłą brutalność. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl