[ Pobierz całość w formacie PDF ]
niężam twoje czeki.
- Pragniesz mnie tak samo, jak ja ciebie
- oświadczył z niezachwianą pewnością siebie, ale
wiedziała, że jej strzał był celny. W oczach Zaviera
nadal skrywało się powątpiewanie.
- Całkiem niedawno zauważyłeś, że byłabym
dobrą aktorką. Być może choć raz trafnie mnie
oceniłeś.
Odwróciła się na pięcie i pobiegła przez plażę.
Nie odwróciła się ani razu, aby nie dostrzegł łez,
które spływały jej po policzkach, i nie usłyszał
szlochu, który wstrząsał jej ciałem.
ROZDZIAA DZIESITY
- Tu jesteście! - wykrzyknęła Marjory, gdy
wyszli na patio. - Już mieliśmy wyruszyć na
poszukiwania. Nie miałam pojęcia, że przebranie
się na lunch może tyle trwać.
- Przepraszamy. - Tabitha pocałowała Zaviera
w policzek, zdecydowana udawać szczęśliwą na
rzeczoną mimo niechęci partnera. - To wszystko
moja wina. Prawda, kochanie?
Zavier w milczeniu popatrzył ciężkim wzro
kiem na przyszłą żonę.
- Gdzie Jeremy?
- Urządził sobie sjestę, zapewne po to, by pod-
ładować baterie przed kolacją. Nie przepada za
słońcem.
Lunch przebiegł w fatalnej atmosferze dla na
rzeczonych. Zavier praktycznie kipiał złością, ale
swobodne zachowanie Marjory i Aidena dowodzi
ło, że jego wściekłość pozostała niezauważona.
- Jutro o tej porze będziecie mężem i żoną
-promieniała Marjory, odsuwając nietknięty deser
i ruchem dłoni prosząc o napełnienie szklaneczki
whisky. - Idę o zakład, że jesteś niesamowicie
podekscytowana, Tabitho.
- Nie byłbym tego taki pewien - mruknął Za-
vier. - Na pierwszy rzut oka wszystko czasem
wygląda inaczej niż w rzeczywistości. Prawda,
kochanie?
Jego rodzina na szczęście nie zwróciła uwagi na
jego ponure samopoczucie.
- Niewiele o tobie wiem - ciągnęła Marjory.
- Ale chętnie się dowiem jak najwięcej, na przy
kład w basenie. Tabitho, pójdziemy popływać?
- Z przyjemnością przejdę się z tobą, Marjory
- odparła Tabitha fałszywie pogodnym tonem.
- Ale, jeśli pozwolisz, pozostanę na brzegu. Tak
się najadłam, że niewątpliwie poszłabym na dno
jak kamień.
Na szczęście Marjory opadła z sił po alkoholu
i zrezygnowała z kąpieli. Rozsiadła się na leżaku
i pstryknęła palcami, żeby personel przyniósł nową
porcję drinków.
- Nie, dziękuję. - Tabitha pokręciła głową, gdy
służący podsunął jej tacę. - Poproszę szklankę
wody mineralnej.
Marjory uśmiechnęła się z aprobatą, a Tabitha
zdjęła sukienkę i została tylko w skąpym bikini,
złożonym praktycznie z czterech trójkącików i sznur
ków. Zavier poszedł w jej ślady i również ściągnął
ubranie: szorty i koszulkę. Wyglądał pięknie, miał
doskonale ukształtowane mięśnie i lśniącą skórę.
- Popływamy? - zagadnął Tabithę.
Oszołomiona, pokręciła głową. Czuła, że Za-
vier pożera ją wzrokiem.
Obie kobiety zgodnie milczały, patrząc, jak
Zavier nurkuje w dużym basenie. Jego muskularne
ciało płynnie rozcinało taflę wody. Widać było, że
uwielbia pływać.
Po chwili samotnej kąpieli uznał jednak, że na
brzegu czekają go ciekawsze rozrywki, więc wy
nurzył się z basenu i stanął obok Tabithy, ociekając
wodÄ….
- Doskonale wyglądacie obok siebie - oceniła
Marjory zadowolona. - Kochany, natrzyj narze
czoną kremem z filtrem przeciwsłonecznym. Ma
taką jasną skórę, już zaczęła różowieć. Powinna
o siebie dbać. Jutro nie może iść do ślubu po
parzona.
- Sama sobie poradzÄ™. - Tabitha pospiesznie
sięgnęła po butelkę, lecz Zavier okazał się szybszy.
- Nie bÄ…dz niemÄ…dra. JesteÅ› czerwona jak bu
rak. Połóż się.
Tabitha nie chciała robić sceny, więc posłusznie
wykonała polecenie. Popatrzyła Zavierowi w oczy
i nerwowo przełknęła ślinę. Najwyrazniej wyczu
wał jej lęk, bo z jego oczu znikł złośliwy błysk,
a w jego miejsce pojawiło się pożądanie. Tabitha
zerknęła nerwowo na Marjory, przekonana, że
seksualne napięcie jest dla niej doskonale wy
czuwalne. Matka Zaviera zasnęła jednak i cicho
pochrapywała. Dziewczyna wstrzymała oddech,
kiedy jej narzeczony manipulował przy złotej za
pince stanika.
Krem przeciwsłoneczny był ciepły i wilgotny,
lecz Tabitha drgnęła, gdy Zavier dotknął ją chłod
nymi po kąpieli dłońmi. Na jej obnażone plecy od
czasu do czasu kapały pojedyncze krople wody
z jego włosów, wywołując u niej dreszcze.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]