[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ścianę. A jeszcze bardziej zaskoczyła ją przedstawiona scena.
To była plaża, na której się spotykali. Bar Benny'ego, gdzie pracowała.
Sklep z wyposażeniem do surfowania, w którym pracował Peter. Skały,
pływacy i plażowicze, surferzy na falach...
Podeszła, by przyjrzeć się bliżej.
- Jak to namalowałeś? To niezwykłe.
- Nie ja. Nie mam duszy artysty. Ale moje siostry są artystkami. Zrobiła
to Martha, ta młodsza. Właśnie tym się zajmuje. Maluje freski.
Ally była zachwycona.
- Niesamowite! Niemal czuję wiatr od morza, zapach wody, wosku na
deskach i...
- ...i potraw Benny'ego - dokończył z uśmiechem.
Ally roześmiała się, bo tak było rzeczywiście.
- I potraw Benny'ego - zgodziła się. - To fantastyczne.
- Tak. I dobre przypomnienie. Czasami.
- Czasami?
Wzruszył ramionami.
- Wszystko wtedy było prostsze. Nadzieje, marzenia. - Zamilkł na chwilę.
- Ale warto mieć takie wspomnienia. Przynajmniej większość z nich.
Przez chwilę nic nie mówili. Ally przyglądała się freskowi, snując własne
wspomnienia z tamtych dni.
- Czy ja tu też jestem? - spytała po chwili.
31
S
R
- Oczywiście.
- Gdzie?
- Nieważne. Chodz. Zabiorę się do kolacji. Chcesz piwo? A może wino?
- Chyba kieliszek wina.
Wiedziała, że lepiej byłoby nie pić. Powinna mieć jasny umysł i instynkty
pod kontrolą. Ale kieliszek wina może pomóc jej się uspokoić. Nie chciała
czuć się taka wzburzona jak w tej chwili.
Zresztą to wcale nie jest wielka sprawa, przekonywała się, a jedynie mała
przeszkoda na drodze do małżeńskiego szczęścia.
Na każdej drodze napotyka się przeszkody. Znała to z doświadczenia. Po
prostu trzeba właściwie wszystkim kierować, a przeszkody omijać.
Ale Peterem nie było łatwo sterować.
Podał jej kieliszek czerwonego wina.
- Peter, dlaczego nie chcesz podpisać papierów? Po to tu przyjechałam.
- Nie po to, by się ze mną zobaczyć?
Zaczerwieniła się.
- Oczywiście, cieszę się, że się spotkaliśmy, ale... to nie był główny
powód.
- Nie pomyślałaś, że może warto byłoby lepiej mnie poznać, zanim
zdecydujesz, że ci nie pasuję?
Otworzyła usta, potem je zamknęła.
- To nie tak - powiedziała w końcu. - Jona poznałam, gdy zajmował się w
szpitalu moim ojcem. Widziałam, jak ciężko pracuje, jak bardzo troszczy się o
chorych. I zakochałam się w nim.
Peter milczał.
32
S
R
Nie mogła zgadnąć, o czym myśli, a to wytrącało ją z równowagi.
Zawsze był człowiekiem otwartym, miał słoneczny charakter i serce na dłoni.
Ale nie teraz.
- Więc jeżeli zjemy razem kolację i z powrotem się trochę zaznajomimy,
będziesz zadowolony? - spytała.
- Nie sądzę. - Przełożył kotlety i kukurydzę na tacę.
- Nie bądz taki tajemniczy - powiedziała ze złością. - Czego ty właściwie
chcesz?
- A jak myślisz?
- Nie mam pojęcia.
- A to powinno być oczywiste. Chcę mieć czas na zastanowienie się. Nie
mam zwyczaju podejmować nagłych decyzji. Rozpatruję możliwości. I nigdy
nie podpisuję czegoś, o czym wcześniej nawet nie myślałem.
- Oprócz świadectwa ślubu.
Zamrugał, a potem się roześmiał.
- Tak. Oprócz świadectwa ślubu.
- To wcale nie jest śmieszne. A jeżeli tobie się tak wydaje, możesz to
rozwiązać w ten sam sposób.
- Za wcześnie.
- Przecież minęły całe lata! - wykrzyknęła niecierpliwie. - Po co chcesz
ustalać jakiś harmonogram?
- Nie ustalam. - Wziął talerze i ruszył do ogrodowych drzwi. - To ty masz
swój harmonogram.
- Bo mam narzeczonego.
- I męża - przypomniał jej.
Westchnęła.
33
S
R
- Tak, to prawda. Powinnam była wszystko inaczej załatwić. Moja wina.
Ale pomyśl o tym, że dopóki nie przeczytałam tamtego artykułu, nawet nie
wiedziałam, gdzie jesteś. Czy miałam zawiesić swoje życie aż do chwili, gdy
cię znajdę?
- A szukałaś mnie?
- Szukałam. Tam, na plaży.
- Tylko? Więc nie zależało ci specjalnie na tym, by mnie znalezć.
Przeciwnie, bardzo jej zależało. I była bardzo rozczarowana, że wyjechał.
Ale podeszła do tego filozoficznie. Nie spodziewała się przecież, że będzie na
nią czekał. Niczego sobie nie obiecywali. Ale teraz mu tego nie powie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]