[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Ruth znowu bez słowa skinęła głową. Nagle odwróciła się matki i powiedziała ochrypłym
głosem: - Ja chciałabym ją nazwać po tobie, mamo. Mówiłam o tym Samuelowi, że jeśli
urodzi się dziewczynka...
- Ale on nie chciał - dokończyła za nią Mali.
- Nie, nie chciał - przytaknęła Ruth cicho.
- To naprawdę nic nie szkodzi, Ruth - uśmiechnęła się Mali. - Ale bardzo się cieszę,
słysząc, że ty tak chciałaś.
Przy drzwiach odwróciła się jeszcze i popatrzyła na dwie istoty na łóżku.
- Ale chociaż wiesz, jak ona ma mieć na imię? - spytała wolno.
- Maria Magdalena - dotarło do niej niemal niedosłyszalnie.
Rany boskie, pomyślała Mali. Mniej wymyślnie już nie można. Ale przecież chodzi o
córkę misjonarza Samuela, tak. Maria Magdalena...
ROZDZIAA 9.
Bóg patrzył łaskawie na Ruth i na jej małą córeczkę. Tylko dzięki temu wszystko idzie tak
szczęśliwie, myślała Mali. Bo zarówno matka, jak i dziecko dochodziły do zdrowia szybciej,
niż można było mieć nadzieję.
Mali obawiała się poważnie, czy maleństwo sobie poradzi, ale już po tygodniu żółtaczka
prawie całkiem znikła. Dziecko leżało przy pełnych mleka piersiach Ruth i ssało łapczywie,
wymachując przy tym maleńkimi rączkami i pochrząkując z zadowolenia.
I Ruth też była jak nowo narodzona. Leżała niczym królowa w łóżku, jeszcze blada, ale
rozpromieniona, i przyjmowała sąsiadki, które przyszły z podarunkami odwiedzić położnicę.
Ich nieustanne pochwały i zachwyty nad tym, jaką to śliczną, maleńką dziewczynkę urodziła,
sprawiały, że policzki Ruth rumieniły się z radości.
- Tak jakbym patrzyła na ciebie, kiedy ty się urodziłaś, Ruth - szczebiotała Marit
Granvold, która też pokazała się pewnego dnia. - Jaka ona podobna do swojej mamy - dodała,
spoglądając na Mali. - Ja to się już doczekać nie mogę, kiedy i u nas w Granvold pojawią się
małe dzieci. Już od jakiegoś czasu mam wnuki, i nie myślcie, że ich nie kocham, ale to
zupełnie co innego, kiedy urodzi się nowy dziedzic. Wtedy przyszłość dworu jest
zapewniona.
- Bardzo dobrze cię rozumiem - uśmiechnęła się w odpowiedzi Mali. - Musisz się jednak
uzbroić w cierpliwość i poczekać jakiś czas, Marit. Bo przecież Ola i Dorbet najpierw muszą
wziąć ślub, przed tym mowy nie ma o kolejnym kandydacie na dziedzica Granvold.
- No pewnie, mowy nie ma o dziedzicu, zanim się nie po biorą...
- Dorbet najpierw musi skończyć siedemnaście lat - przerwała Mali. - To i tak
najwcześniejsza pora na wyjście za mąż, moim zdaniem.
Marit nieustannie przy różnych okazjach zaczynała rozmawiać o małżeństwie Oli i Dorbet,
Mali nie była już w stanie tego słuchać. Kiedy nareszcie tamta zrozumie, że nie ma mowy o
ślubie wcześniej niż na przyszłą wiosnę?
Marit jednak nic nie psuło humoru. Nałożyła sobie sporo bitej śmietany na wafle i zajadała
ze smakiem. Nawet Ruth trochę jadła. Mali z wielką przyjemnością stwierdziła, że jej
policzki zaczynają się zaokrąglać. Może to zresztą sobie tylko wyobrażam, ale już samo
patrzenie na to, że Ruth je, sprawia mi przyjemność, myślała Mali. Zaglądała do sypialni
córki wiele razy w ciągu dnia, siadywała przy łóżku i rozkoszowała się widokiem szczęścia
Ruth i jej małej córeczki.
- Czy ty też uważasz, że ona jest do mnie podobna? - spytała Ruth pewnego popołudnia,
unosząc w górę dziecko tak, żeby obie mogły je dokładnie widzieć.
- Tak, mała ma niewiele z ojca - potwierdziła Mali.
Po twarzy Ruth przemknął cień, gdy Mali wspomniała o Samuelu. Mali dziwiła się już od
jakiegoś czasu, że Ruth w ogóle o nim nie mówi. Nawet nie poprosiła, żeby go pozdrowić,
kiedy Mali miała zatelefonować i powiedzieć mu, że został ojcem zdrowej, dobrze
zbudowanej córeczki.
- Aha, więc to dziewczynka - powiedział i nie było w jego głosie wielkiej radości. -
Dziecko powinno zostać ochrzczone z wody.
- Tak, Ruth o tym wspomniała - odparła Mali. - Zresztą my zawsze tak robimy. Tym
bardziej, że dziecko ma żółtaczkę i jest słabe.
Na chwilę zaległa cisza.
- Czy istnieje niebezpieczeństwo, że ona...
- Tego jeszcze na pewno powiedzieć nie można - odparła Mali krótko. - Poród był długi i
skomplikowany, trudny zarówno dla matki, jak i dla dziecka. Ale ty się chyba specjalnie nie
przejmujesz tym, jak się czuje twoja żona? - dodała cierpko.
- A czy z Ruth coś nie w porządku?
- Biorąc pod uwagę okoliczności, to nie jest najgorzej - rzekła Mali, - Ma jednak za sobą
ciężkie przejścia.
- W takim razie dobrze wiedzieć, że znajduje się w najlepszych rękach - usłyszała
charakterystyczny, uroczysty głos misjonarza, który znosiła z trudem. - Skoro sam nie mogę
tam być, żeby zająć się nią i maleństwem.
Dzięki Bogu za to, pomyślała Mali. Dzięki Bogu, że jego tu nie ma. Wtedy Ruth nie
leżałaby taka rozpromieniona jak teraz. Mali miała nadzieję, że Samuel jeszcze długo
pozostanie poza domem. Tak długo, że Ruth zdąży dojść do siebie, będzie znowu zdrowa i
odporna, i może nareszcie zdecyduje się powiedzieć, co się dzieje między nią i Samuelem.
Już o mało nie wyznała wszystkiego podczas porodu, niestety szybko umilkła. Ale to, co
zdążyła wyznać, pogłębiło przekonanie Mali, że stosunki między małżonkami układają się
bardzo zle. Jeśli przedtem miała jeszcze odrobinę nadziei, że te stosunki się poprawią po
urodzeniu dziecka, to w czasie rozmowy telefonicznej z Samuelem owa nadzieja zgasła.
Wszystko jest, jak było, słyszała to w jego głosie wyraznie.
- A kiedy znowu zamierzasz przyjechać do Stornes? - spytała, gdy wydał instrukcję, jak
dziecko ma mieć na imię, a ona przyjęła to bez komentarza.
- Nie wiem, nie potrafię powiedzieć - mówił z lekkim wahaniem. - Cała odpowiedzialność
tutaj spoczywa przecież na mojej głowie, jestem po prostu niezastąpiony. Ale kiedy mała
będzie chrzczona w domu Pana...
- Wyznaczyliśmy chrzest na ostatnią niedzielę sierpnia.
- Tak długo nie można czekać! Myślałem...
- Ale tak postanowiliśmy - odparła Mali stanowczo. - Dzisiaj zostanie ochrzczona z wody,
więc nie trzeba się śpieszyć z wyjazdem do kościoła. I tak będzie chrześcijanką. A one obie
potrzebują czasu, żeby dojść do siebie, zarówno Ruth, jak i maleństwo. Poza tym
spodziewamy się, że Sivert z rodziną przyjedzie na chrzciny, a oni wcześniej nie będą mieć
czasu.
- W porządku, w takim razie ja też przyjadę na tę niedzielę - odparł Samuel, zirytowany,
że Mali nie uszanowała jego woli. - Będę jednak musiał wracać natychmiast po chrzcinach.
- Więc nie zostaniesz do następnego tygodnia, do wesela Oi?
- Ach tak, Ruth wspominała, że dokonały się poważne zmiany, jeśli chodzi o ślub Oi -
wtrącił Samuel chłodno. - Zrozumiałem z tego, że mimo wszystko on nie ożeni się z panną z
Gjelstad. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl