[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ten bez przerwy mnie namawia, żebym nie rezygnował z operacji.
- Nie zrób przypadkiem takiego głupstwa jak ja - mówił. - Przed dwoma laty
zaproponowali mi zwykłą odmę boczną. Nie zgodziłem się. Po co mają nadmuchać
mnie jak balon. W domu komfortowe warunki, nie muszę pracować, finansowo
stoimy bardzo dobrze, więc mogę kupić każdy zagraniczny, nawet najdroższy lek.
Teraz przyjechałem i ciotka - tak w sanatorium nazywają naczelnego chirurga -
zaproponowała mi czterożebrową plastykę. Zgodziłem się. Przed operacją nowa
zmiana. Płuco się rozwaliło i może być, tylko plastyka siedmiożebrowa. Też się
zgodziłem, mimo że taka plastyka już deformuje. Wczoraj były badania i konsultacja
i wiesz, co mi-powiedzieli? %7łe w obecnym stanie nie mogą mnie operować, bo
następuje przerzut na drugie płuco. ,;Za sześć tygodni będziemy rozmawiać . A teraz
jaką ja mogę mieć pewność, czy, za sześć tygodni nie usłyszę: Do operacji już pan
się nie nadaje? Nie targuj się z lekarzami - radził. - Bo jak już czujesz się zle, to
przeważnie na zabieg za pózno i wtedy - wysiadka do nieba.
Potem jezdził kilkakrotnie do Warszawy. Wystarał się, aby go operowali w
Instytucie. Wyjechał i więcej o nim nie słyszałem...
O piętro niżej leży Basia: Młoda, ładna, przy kości dziewczyna. Kręci się przy
niej Rysiek i kilka razy odwiedzili mnie w czasie ścisłego łóżka.
- Proponowali mi zabieg - powiedziała pewnego dnia.
- Jaki? - zapytałem.
- Wcale się nie pytałam. Powiedziałam, że na żaden zabieg się nie zgodzę.
- I co dalej? - pytam.
- Za dwa tygodnie mnie wypisują. Taki przepis, że jak chory nie zgadza się na
zabieg proponowany po konsultacji całego zespołu lekarskiego, to go wypisują.
Uważają, że inna metoda leczenia nie pomoże.
- Tak - powiedziałem. - Przyjdzie inny, który będzie się leczył. Tysiące
chorych czeka na miejsce w sanatoriach. Ale Basiu... - i powtórzyłem jej rozmowę z
kolegą, który nie zgodził się na proponowany zabieg.
Nie dała się przekonać.
Spotkaliśmy się w tym samym sanatorium po dwóch latach. Idąc po schodach
minąłem kobietę, która kogoś mi przypominała. Szła powoli trzymając się poręczy.
Obejrzałem się i starałem przypomnieć sobie, skąd ją znam. Była chuda jak szczapa i
śmierć wyzięrała jej z oczu.
Po godzinie inna znajoma zapytała mnie z wyrzutem:
- Dlaczego nie ukłoniłeś się Bace? Ona teraz rozpacza w pokoju. - Jakiej
Baśce?
- Nie wiesz jakiej? Ona mówi, że się dobrze znacie. Przed dwoma laty byliście
tu razem. Mijaliście się na schodach i nie ukłoniłeś się.
- I to jest powód do rozpaczy?
- Bo ona zdaje sobie sprawę, że już hak wygląda, że jej znajomi nie poznają.
Idz do niej; pogadaj.
Poszedłem. Leżała w łóżku zapłakana. Teraz, gdy już wiedziałem, z kim się
mijałem na schodach, spostrzegłem trochę podobieństwa z tamtą, korpulentną, ładną i
energiczną Baśką.
- Nie poznałeś mnie? - zapytała po powitaniu.
- Poznałem, ale jak już mnie minęłaś - odpowiedziałem swobodnie. - Szedłem
zamyślony i na nikogo nie zwracałem uwagi, dopiero jak się minęliśmy, zauważyłem,
że minął mnie ktoś znajomy. Obejrzałem się, ale już poszłaś. Poznałem ciebie,
dlatego jestem.
- Powiedz prawdę. Nie poznałeś mnie? - pyta uparcie. - Nie gadaj głupstw, coś
sobie ubzdurałaś.
- Patrz, jak ja teraz wyglądam! - mówi Baśką.
- Zeszczuplałaś trochę. Proponują może zabieg?
- Jaki dla mnie może być teraz zabieg, chyba tylko sekcja zwłok. Już za
pózno.
- Jeszcze będzie dobrze. Zobaczysz. Jeszcze razem pójdziemy na Metan .
Metanem nazywaliśmy duże tereny leśne położone za ogrodzeniem
sanatorium, na które wychodzi się przez kawerny - tak wszyscy chorzy w
sanatorium nazywają dziury w ogrodzeniu.
Nie chciałem robić Baśce przykrości, więc już nie przypominałem rozmowy
sprzed dwóch lat o: willi, służbie, pieniądzach i lekach ; które miała, a które nil
pomogły.
Coś jest ze mną kiepsko. Od kilkunastu dni temperatura. Rano 38,2 ,
wieczorem 38,8. Denerwuję się coraz bardzie j, bo wiem, że w tym stanie nie będą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]