[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rowanie. - Ściągnął z niej jednym ruchem bluzkę
i rzucił na krzesło. - To jest gra wstępna.
- Ale to nie jest konieczne, ja...
- Owszem, jest. - Położył palec na jej ustach, że
by uciąć dalszy protest. - Chcę, żebyś zapomniała
o dziecku i miała przyjemność z tego, co robimy.
- Nie wiem... chyba nie będę w stanie...
- Oczywiście, że będziesz. - Objął ją, musnął ję
zykiem jej ramię, a potem torując drogę delikatnymi
pocałunkami, wspiął się po szyi do ucha. - Zamknij
tylko oczy i nie broń się przed tym. Zrobię wszystko,
żeby było ci dobrze.
Dłonie Jeremy'ego pieszczące jej ciało, jego koją
cy baryton i zmysłowe pocałunki sprawiły, że we
wnętrzne napięcie Katie zaczęło się przeobrażać
w coś zupełnie innego. Nagle poczuła przenikające ją
ciepło i zapomniała o wszystkich powodach, dla któ
rych nie powinna ulec jego czarowi.
- No właśnie, skarbie - szepnął, najwyraźniej wy
czuwając, że zaszła w niej jakaś zmiana. - Skoncen
truj się na tym, co czujesz.
Zamknęła oczy i gdy Jeremy przyciągnął ją moc
niej do siebie, odkryła ze zdumieniem, że nie ma na
sobie biustonosza.
- Jak dobrze jest czuć cię tak blisko... - powiedział
niższym i bardziej chropawym głosem niż zwykle.
- Ciebie... też. - Z każdą sekundą coraz trudniej
było jej złapać oddech.
Całował jej skronie i policzki, a kiedy wrócił do
ust, gwiazdy rozbłysły pod jej powiekami. Fale żaru
przetaczały się przez jej żyły i Katie przywarła do
jego twardych bicepsów, żeby nie osunąć się na pod
łogę.
Nie była w stanie myśleć, a wszystkie zmysły wy
pełniał Jeremy: jego męski leśny zapach, smak na
miętnego pocałunku i kontrast twardej męskości z jej
kobiecymi miękkimi kształtami. Kiedy objęła go
w pasie i opuszkami palców zaczęła błądzić po bar-
czystych plecach, z piersi Jeremy'ego wydobył się
jek.
- Zrzućmy z siebie resztę ciuchów, póki trzyma
my się na nogach - szepnął.
Katie otworzyła oczy i drżącymi palcami sięgnęła
do guzika swoich spodni.
- Zostaw, kochanie, ja się tym zajmę.
Kiedy została całkiem naga i odważyła się pod
nieść wzrok, zachwyt, jaki zobaczyła w ciemnych
oczach Jeremy'ego sprawił, że na kilka długich se
kund przestała oddychać.
- Jesteś absolutnie piękna, Katie. I nie mów mi
nigdy więcej, że jest inaczej.
Nim zdążyła odpowiedzieć, reszta ubrania Jere-
my'ego leżała w kącie pokoju na podłodze, tam,
gdzie chwilę wcześniej wylądowały jej dżinsy.
Zaczynając od jego stóp, Katie wolno podnosiła
wzrok. Zauważyła całkiem świeżą bliznę na lewym
kolanie i starszą, dużo bledszą, na prawym udzie.
Nim zdążyła zapytać, w jaki sposób dorobił się tylu
znaków szczególnych, serce zamarło jej w piersi,
a potem zaczęło bić jak młotem.
Pomijając rysunki anatomiczne w podręcznikach
i encyklopediach, jedynymi nagimi osobnikami płci
męskiej, jakich widziała, były małe dzieci - co dawa
ło dość kiepskie wyobrażenie o tym, jak wygląda nagi
dorosły mężczyzna. Swoją drogą, intuicja podpowia
dała Katie, że nic nie mogło jej przygotować na kon-
trontację z żywym modelem męskości, jaką natura
obdarzyła Jeremy'ego Gunna.
Spojrzawszy mu w oczy, nabrała głęboko powie
trza. Wilczy głód w tych jego przepastnych czekola
dowych oczach przejął ją dreszczem podniecenia, ale
i strachu. Po raz drugi, odkąd postanowiła się zgodzić
na jego warunki, opadły ją wątpliwości, czy podjęła
słuszną decyzję.
- Jestem takim samym mężczyzną jak każdy inny,
Katie - powiedział, najwyraźniej wyczuwając jej nie
pokój.
Jakoś nie do końca ją przekonał, ale gdyby mu to
powiedziała, zdradziłaby się, że nie ma w tej dziedzi
nie żadnego doświadczenia.
- Twoje ciało jest stworzone dla mojego - powie
dział głębokim, uspokajającym tonem. - Zobaczysz,
będziemy do siebie pasowali.
Doszła do wniosku, że nie ma drogi odwrotu.
Chciała mieć dziecko - a dokładnie dziecko Jere
my'ego Gunna - i gotowa była zrobić wszystko, żeby
spełnić swoje marzenie. Nawet gdyby Jeremy miał się
dowiedzieć, że ma do czynienia z trzydziestocztero-
letnią dziewicą.
- Ja nie miałam...
- Od dłuższego czasu, prawda?
- Można tak powiedzieć. - Raczej nigdy, ale gdy
by się przyznała, pewnie pomyślałby, że jest jakimś
dziwadłem, i mógłby się wycofać z umowy.
- To jak z jazdą na rowerze, skarbie - powiedział
ze śmiechem. - Tego się nie zapomina.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]