[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Minuty płynęły. Minęło ich znacznie więcej, niż zakładali. Wildheit, już w skafandrze, nie kwapił
się z zamknięciem śluzy na wypadek, gdyby Haver próbował wejść do niej z zewnątrz. Upłynęły
kolejne minuty. Napięcie rosło, aż stało się nie do zniesienia. Wildheit dotknął właśnie
mechanizmu sterującego śluzą świst powietrza oznajmił powrót Hovera.
Nad-inspektor zjawił się i jakby w stanie oszołomienia potrząsał głową.
- Wynośmy się stąd - powiedział. - Co się stało? - spytał Wildheit.
- Ktoś zapomniał mi o czymś powiedzieć. To, co jest na zewnątrz kadłuba, nie jest
przestrzenią - to coś innego. Może i nie jest tam gorąco, ale wymiana ciepła również nie istnieje.
Człowiek dosłownie gotuje się we własnym sosie. Spróbuj uporać się w tych warunkach ze
stukilogramową masą bezwładności.
Podczas rozmowy obu Nad-inspektorów Kasdeya obrócił zgrabnie okręt i znów ustawił go
na osi lufy Broni. Wystarczyło popatrzeć za siebie, w stronę reaktora, by ujrzeć świecącą jak słońce
przetworzoną materię gwiezdną, która pochwyciła wydostający się z cienia wielkich przysłon
statek w snop swego jasnego światła. Nie sposób było zgadnąć, kiedy nastąpi odpalenie, ale czasy
na pewno było już niewiele. Kasdeya, kierując się jedynie owym snopem światła, zwiększył
prędkość wprowadzając okręt w sam środek promienia. Przez wąskie prześwity przedostawał się na
niebezpiecznie dużej szybkości. W tyle za nim złowrogi reaktor jarzył się coraz silniej. Gdzieś
przed nimi, rój statków Ra czekał niewątpliwie na wyłonienie się przeciwnika.
W tej właśnie chwili mina eksplodowała.
Reakcja, hamowana przez niechętną prawom fizyki strefę styku ograniczała swój zasięg do
akceleratora, który zapłonął na całej długości jak cylindryczna gwiazda. Okręt żandarmerii
przeleciał przez rozżarzone gwałtownie przysłony na oślep, bowiem polaryzatory ochronne
zaciemniały wszystkie iluminatory, ratując pasażerów przed niezwykle silnym promieniowaniem.
W kilka sekund pózniej odpaliła Broń Chaosu - tym razem w strefie akceleratora, który, zniszczony
już wcześniej, przestał spełniać swoją rolę. Wybuchająca energia entropii, zamiast utworzyć
jednolitą wiązkę promieni, rozproszyła się szeroko. Niewielka jej część o kształcie rozszerzającego
się stożka ugodziła w statek żandarmerii, smagnąwszy go jak silny podmuch potężnej eksplozji.
Jedynym skutkiem, jaki wywołała, był nagły wzrost i tak już gwałtownie rosnącej prędkości
pojazdu.
Okręt żandarmerii opuścił paszczę lufy akceleratora jak pocisk wystrzelony z
naddzwiękowego działa. Zanim Kasdeya zapanował nad pojazdem, okręt przemknął przez
szczelinę, a następnie przez sam środek olbrzymiej, obracającej się klatki. W jego ogromnym
korpusie, zamiast łożysk kulkowych, znajdowały się czarne dziury. Pasażerów okrętu żandarmerii
zalewały fale promieniowania czystej entropii o niskim stopniu koncentracji. Nagłe ześrodkowanie
nawet tak niewielkiego strumienia przyprawiło ich o silny wstrząs, kiedy przelatywali przez
krytyczny punkt zbieżności. Hover jako pierwszy ocenił to doznanie.
- To mogłoby stać się nałogiem! - powiedział - Od co najmniej dwudziestu lat nie czułem
tego wszystkiego, czego doznałem przed chwilą.
Szansa, by to doświadczenie stało się nałogiem, została natychmiast pogrzebana. Wiązka
promieni z reaktora Broni zwolniona z uwięzi lufy zniszczonego akceleratora, rozchodziła się
szeroko i objęła swym zasięgiem także i wirującą klatkę. Wiązka promieni wywoływała katastrofy,
wykorzystując energię uwięzionych dziesięciu czarnych dziur. Tym razem jednak nie poddająca się
żadnym reakcjom strefa styku musiała ustąpić. Połączone siły grawitacji czarnych dziur zaczęły w
jednej chwili oddziaływać na siebie wzajemnie.
Cała konstrukcja rozpadła się i została pochłonięta przez jedną olbrzymią czarną dziurę,
która zlewając się z pozostałymi, utworzyła jednolitą całość.
Nieprzerwane napromieniowanie czarnej dziury przez wiązkę z reaktora zlikwidowało z
jakiegoś powodu fizyczną neutralność strefy styku. Z głębi czarnej dziury wypłynęła gwałtownie
olbrzymia fala grawitacyjna i pochwyciła okręt żandarmerii, zgromadzaną naokoło flotyllę Ra, a
nawet samą Broń Chaosu. Stojący przy przyrządach sterowniczych Kasdeya rozpaczliwie wytężał
wszystkie siły, by wydobyć z silników resztki energii. Najwyrazniej jednak traciły one moc, a
czarna dziura ciągnęła okręt w swoim kierunku. Większość flotylli Ra miała jeszcze większego
pecha. Poruszając się bez napędu, statki te natychmiast wpadły do otwierającej się w pobliżu
przepastnej, grawitacyjnej studni. %7ładne spóznione manewry przy sterach nie były w stanie
uchronić przed przyciąganiem tak blisko położonych dwudziestu mas słonecznych.
Najbardziej fantastycznym zjawiskiem było oddziaływanie siły przyciągania na resztki
potężnej Broni Chaosu. Na początku powoli, a potem coraz szybciej, wciągała ją nieubłagalnie
czarna dziura, by wreszcie pożreć ją całkowicie. Reaktor przestał wysyłać wiązkę promieni
entropii, co pozwoliło czarnej dziurze zapomnieć o tym, że jest w neutralnej fizycznie strefie styku.
Gdy ustało oddziaływanie Broni Chaosu, strefa ta powróciła do swego normalnego stanu, a silne
przyciąganie zanikło. Kasdeya mógł już zmniejszyć moc ryczących silników i poprosić
Penemuego, by wyznaczył kurs powrotny do nowego wszechświata. Wkrótce przedarli się przez
styk. Cass Hover zajął się łącznością przy pomocy urządzeń FTL, w które wyposażono okręt
podczas remontu. Usiłował wysłać wiadomość o przebiegu ataku na Broń Chaosu przebywającym
wciąż na Mayo Sarai i Głównemu Nad-inspektorowi Delfanowi. Gdy przekonał się, że nie może
[ Pobierz całość w formacie PDF ]