[ Pobierz całość w formacie PDF ]

lenia, że znalezli się w tak znamienitym towarzystwie. Jim siedział obok
lady Agathy, szarmancko zrywając stokrotki do obróżki, którą plotła dla
swojego psa. Kip leżaÅ‚ na brzuchu, z bezczelnym uÅ›miechem, który szpe­
cił jego przystojną twarz.
Elliot zauważyÅ‚, jak lady Agatha woÅ‚a do Angeli, żeby siÄ™ do nich dosiad­
Å‚a. Dziewczyna zrobiÅ‚a krok w ich stronÄ™, potem gwaÅ‚townie zmieniÅ‚a zda­
nie i odwróciła się z jakąś wymówką. Kip wstał i pobiegł za nią.
Elliot miał nadzieję, że chłopak zdoła się dowiedzieć, co trapi Angelę.
Byli przecież przyjaciółmi od dziecka. WÅ‚aÅ›ciwie Angela byÅ‚a jednÄ… z nie­
wielu osób, poza zaślepionymi rodzicami Kipa, która wierzyła, że chłopak
ma dobre serce.
Przy kolejnej przerwie w rozmowie wzrok Elliota jakby przyciÄ…gany
magnesem znów skierował się na lady Agathę. Głos pułkownika Vance'a
zabrzmiał w ciszy jak syrena okrętowa.
- Też bym się gapił, gdybym widział choć w połowie tak dobrze jak
kiedyś! Na Boga, jest na co popatrzeć! Aż ślinka cieknie.
Elliot zamknął oczy i zapragnął znalezć się daleko stąd. Usłyszał czyjś
nerwowy chichot. OtworzyÅ‚ oczy. Archibald zupeÅ‚nie nieÅ›wiadom zamie­
szania, które wywołał, opierał się o stół i patrzył na niego z natarczywym
pytaniem w oczach.
- No, Elliocie - domagał się odpowiedzi. - Czy nie jest apetyczna?
A może nie masz ochoty na tę dzierlatkę?
Dobry Boże, czy może być jeszcze gorzej?
- Ojcze! - Elizabeth zjawiła się akurat w tym momencie, by usłyszeć
komentarz ojca i przerażona zakryła ręką usta. Zupełnie zbladła. - Och, sir
Elliocie! - wyszeptała. - Proszę, niech pan jemu wybaczy, nam, mnie. Nie
powinnam go zostawiać...
ByÅ‚a bliska Å‚ez. Ojciec patrzyÅ‚ na niÄ… zmieszany. Elliot musiaÅ‚ coÅ› szyb­
ko zrobić, aby następnym razem wstyd nie powstrzymał Elizabeth przed
przyjęciem kolejnego zaproszenia. Jej życie towarzyskie było już i tak
mocno ograniczone przez ubóstwo i obowiÄ…zek opieki nad ojcem. Oczy­
wiście, jeśli będzie ten następny raz.
70
Spojrzał w twarz pułkownika Vance'a.
Musi wziąć na siebie winę za jego słowa, ale żeby wszyscy uwierzyli,
powinien udawać, że nie wie, iż znalezli się w centrum zainteresowania.
Uśmiechnął się, choć wątpił, by skrzywienie jego ust przypominało
uśmiech. Głośno i wyraznie powiedział:
- A, więc jednak pan mnie usłyszał. Jak już wcześniej powiedziałem,
jest rzeczywiście bardzo smakowita. - Usłyszał damskie westchnienie, ale
brnął dalej. - To nie zdarza się zbyt często na wiejskim pikniku. Nadal ma
pan świetne oko.
Cóż, pomyślał Elliot, teraz mam już nikłe szanse, by zawrzeć bliższą
znajomość z tajemniczą lady Agathą. Potraktuje mnie jak świnię. Mówić
o niej, jakbym miał ją skonsumo...
- O, toż to pułkownik Vance! - Gardłowy głos przerwał mu tok myśli. -
Nie mylę się, pułkownik Vance, prawda? I sir Elliot.
Zmartwiał, słysząc jej głos, ale przyszło mu z pomocą doświadczenie
z wojska. WstaÅ‚ i siÄ™ odwróciÅ‚. MiaÅ‚a wszelkie prawo wygÅ‚osić reprymen­
dę, na którą zasłużył.
- Lady Agatho - pochylił głowę, nie zdradzając w głosie pogardy, którą
czuł dla siebie.
Przekrzywiła na bok twarz, uniosła brew i uśmiechnęła się szeroko. W jej
oczach zobaczyÅ‚ zrozumienie tego, co siÄ™ staÅ‚o, i wesoÅ‚ość. W rÄ™kach nio­
sła szklaną misę pełną biszkoptów i truskawek.
- NiechcÄ…cy podsÅ‚uchaÅ‚am rozmowÄ™ panów - powiedziaÅ‚a, spoglÄ…da­
jąc na Archibalda. Stary łobuz miał choć tyle przyzwoitości, by odwrócić
oczy.
Popatrzyła na Elliota.
- Całą rozmowę- powiedziała głośno, tak by wszyscy obecni usłyszeli.
Jednak głos sugerował pewną intymność, jakby mówiła tylko do niego.
Sprytna sztuczka, pomyÅ›laÅ‚, zastanawiajÄ…c siÄ™ przez chwilÄ™, gdzie mog­
ła się jej nauczyć.
Przysunęła się bliżej.
- Proszę wybaczyć podsłuchiwanie, ale dzięki temu dowiedziałam się,
jak bardzo lubią panowie ten przepyszny deser truskawkowy. Zauważyłam
też, że na waszym stole go nie ma, i podzieliłam się tym spostrzeżeniem
z moimi towarzyszami. - Gestem ręki wskazała stojącą za nią grupę, która
patrzyła z powątpiewaniem. - Są tacy wspaniałomyślni, że zrezygnowali
z własnych porcji, żeby pan mógł się nim nacieszyć, pułkowniku Vance -
zatrzepotała niewinnie rzęsami. - O, i pan oczywiście też, sir Elliocie.
GapiÅ‚ siÄ™ na niÄ… w osÅ‚upieniu. Doskonale wiedziaÅ‚a, że nie mówili o de­
serze. Widział to w jej oczach i szelmowskim uśmiechu. Wiedziała też, że
71
skoro stwierdziła, iż słyszała ich rozmowę, nikt nie zaprotestuje, że nie
mówili o deserze, bo wtedy zarzuciłby lady Agacie kłamstwo.
UÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™, ujÄ™ty jej wielkodusznoÅ›ciÄ…. Jednak widzÄ…c jej uniesio­
ną brew, uświadomił sobie to, co ona zrozumiała już wcześniej. Miał teraz
u niej dług wdzięczności.
11
Wdziękiem uzyskasz zgodę, zanim nawet poprosisz.
1 roszę - powiedziała lady Agatha, podając mu misę.
- Lady Agatho, pani jest zbyt wspaniałomyślna - wymamrotał.
- Czyżby? - odpowiedziała bez namysłu.
- Elliocie, myÅ›laÅ‚am, że nie lubisz truskawek - odezwaÅ‚a siÄ™ obok nie­
go Catherine.
Nawet nie zauważył, kiedy podeszła.
- Może kiedyś, teraz już owszem - powiedział, patrząc na lady Agathę
ponad ramieniem Catherine. - Ostatnio mam na nie ogromnÄ… ochotÄ™. To
zdumiewajÄ…ce, czego można siÄ™ o sobie dowiedzieć, i to w najdziwniej­
szych okolicznościach.
Lady Agatha zdławiła śmiech.
- Bzdura - stwierdziła surowo Catherine.
Wzięła deser truskawkowy i postawiÅ‚a przed Archibaldem, który mil­
czał z niezwykłąjak na niego roztropnością. Ujęła Elliota pod rękę i lekko
uścisnęła.
- PamiÄ™tasz, jak byliÅ›my mali, kucharka dawaÅ‚a nam w nagrodÄ™ mi­
seczki z truskawkami? Zawsze oddawałeś mi swoje. Tak się zastanawiam,
że może zawsze je lubiłeś, ale chciałeś być w stosunku do mnie rycerski.
- Rycerski? Ja? To niemożliwe - rzekł w stronę lady Agathy. - Chociaż
ktoś mi ostatnio pokazał, że rycerskość jeszcze nie umarła.
Lady Agatha lekko się zarumieniła.
- Ale przyznaj, że zawsze miałeś dla mnie specjalne względy, prawda,
Elliocie? - powiedziała Catherine z naciskiem.
Spojrzał na jej pełną wyczekiwania, ładną twarz.
- Aatwo cię było rozpieszczać, Catherine.
Roześmiała się, ściskając mocniej jego ramię i zwróciła się do lady Agathy:
72
- Chyba nadal jestem rozpieszczana. Paul i Elliot... och, bezwstydnie
mnie psujÄ….
- Niech się pani nie martwi, moja droga - powiedziała lady Agatha. -
Zapewniam, że świetnie ukrywa pani ewentualne wady charakteru, które
takie dogadzanie często za sobą pociąga - przerwała na chwilę. - Poza
tym jestem pewna, że pani trochę przesadza.
Elliot spojrzał na nią szybko. Jej słowa były pocieszające, ale ich ton
lekko ironiczny. I choć czuł, że jest nielojalny, uważał, że Catherine na to
zasłużyła.
Z niewiadomych powodów od momentu poznania lady Agathy Cathe­
rine robiÅ‚a wszystko, by gość Eglantyny i Angeli poczuÅ‚ siÄ™ intruzem. Dzi­
siaj też już słyszał kilka kąśliwych uwag na temat  interesującego sposobu
ubierania się" i  dziwacznego, choć czarującego, stylu konwersacji".
Oczywiście, może zle interpretował to, co się działo. Obie panie nie
miały powodu, by czuć do siebie niechęć.
Jednak głos Catherine brzmiał lodowato.
- Pani jest zbyt uprzejma.
Lady Agatha nie zaprzeczyła. Uśmiechnęła się promiennie.
- Wiele osób mi to mówiło.
Elliot omal nie wybuchnÄ…Å‚ Å›miechem. Lady Agatha byÅ‚a groznym prze­
ciwnikiem. CaÅ‚kiem niezle odgryzÅ‚a siÄ™ Catherine i choć powinien kibico­
wać swojej dawnej narzeczonej, z trudem powstrzymał się od szerokiego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl