[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wiedliwości, by mieć do niej prawo. Nie można uważać, że się nam ona po
prostu należy.
Między nimi zapadło milczenie. Nawet wiatr ucichł. Jedynie lekki sze
lest traw mącił ciszę.
- A co się stało z dowódcą?
- Przeprowadzono śledztwo. Niestety, nie znaleziono żadnych dowo
dów winy. Sprawa nigdy nie trafiła na wokandę. Kilka lat pózniej ten ofi
cer zmarł śmiercią naturalną. - Spojrzał na nią z powagą. - Nie opowie
działem tej historii, by mi pani współczuła, ale żeby wyjaśnić swoje
110
"
postępowanie w stosunku do niej. To także mnie nie usprawiedliwia. Bar
dzo paniÄ… przepraszam.
- Ależ nie ma potrzeby.
- Jednak jest - zaprzeczył. Przerwał na chwilę i wpatrywał się w nią
zdziwiony. Głos mu złagodniał. - To idiotyczne podejrzewać, że żywioło
wa kobieta nie jest osobą, za którą się podaje, tylko dlatego że nie spotka
Å‚em dotÄ…d nikogo podobnego do niej.
Nie, tylko nie to. Letty poruszyła się niespokojnie.
- Ostrożność nie jest zbrodnią, sir Elliocie.
- Nie, ale bezpodstawne śledztwo łatwo może się przerodzić w prześla
dowanie. Dziękuję, że mi pani o tym przypomniała, zanim wyrządziłem
krzywdÄ™ osobie niewinnej.
Poczucie winy odebrało jej mowę. Powinien być ostrożny. Powinien
pamiętać lekcję, którą życie mu dało kilka lat temu. Nie powinien ufać
nikomu, a zwłaszcza jej. Najgorsze, że gdy w końcu odkryje oszustwo,
a odkryje to z pewnością, już nigdy nikomu nie zaufa. Jak jednak mogła
mu powiedzieć i nie narazić się na niebezpieczeństwo? Nawet myśl o tym
była szaleństwem...
- Myślę, że miał pan rację, zasięgając o mnie informacji - wyrzuciła
z siebie.
No, już dość powiedziała. Wystarczy.
- SÅ‚ucham?
- Nie należy ufać pozorom. Ja to wiem, niech mi pan wierzy. - Na Boga,
czemu nie mogła przestać mówić? - Trzeba zawsze być pewnym kart,
które nam rozdano. I dokładnie przyjrzeć się wszystkiemu, co wygląda
podejrzanie. - Dobry Boże, chyba oszalała! - Powinien pan być ostrożny.
Zwiat pełen jest oszustów, kłamców i złodziei. I nie mają przecież na pier
siach tabliczek z wypisanymi zamiarami. Miał pan rację, sprawdzając mnie.
Proszę mi wierzyć, wiem, co mówię.
- Wolałbym, by pani nie wiedziała. - Spojrzał na nią łagodnie.
- SÅ‚ucham?
- Z pani pewności w głosie wnioskuję, że pani albo bliska jej osoba
została zdradzona. Tak mi przykro.
W ostatniej chwili opamiętała się, by nie otworzyć ust ze zdziwienia.
Dobry Boże, on to mówił poważnie. Nie była w stanie nic powiedzieć.
Mogła tylko gapić się na niego i żałować, że nie jest taką kobietą, za jaką
ją uważa. Nie zasłużyła na jego czułość i troskę.
Była jedną wielką blagą, zlepkiem drugorzędnych postaci z prostac
kich fars. Wszyscy reżyserzy mieli rację, nigdy nie będzie gwiazdą. Nie
111
jest w stanie wyrazić głębszych uczuć, bo ich nie zna. Jest tylko świet
ną dublerką. Pustym naczyniem, napełniającym się emocjami innych lu
dzi.
- Przykro mi, Agatho.
- Letty - wyszeptała żałośnie.
- %7Å‚e co proszÄ™?
Ocknęła się. Nie mogła uwierzyć, że popełniła taki błąd. Jeśli zamierza
dalej zachowywać się jak idiotka, to lepiej od razu przyznać się do wszyst
kiego. A przecież wcale nie miała takiego zamiaru. Była po prostu prze
męczona. Musi uwolnić się od tego zgubnego nastroju. Przywołała uśmiech
na twarz.
- Dla przyjaciół jestem Letty.
- Letty - powtórzył powoli. - Pasuje do pani. To zdrobnienie?
- Drugie imiÄ™.
Trudno jej było pozostać kobietą praktyczną, gdy uśmiechał się do niej
w ten sposób. Miał takie piękne oczy i czuły uśmiech.
Wyciągnął rękę i odgarnął pasmo włosów z jej czoła. Nie cofnął palca,
tylko przesunął nim po skroni, wzdłuż linii policzka i zarysu podbródka.
Roziskrzone, palące pożądanie zaczęło się rozlewać po jej ciele. Zapo
mniała o swoich obawach. Lekko pochyliła głowę, poddając sięjego piesz
czocie.
- Obawiam się, że przez większość spędzonego z tobą czasu będę mu
siał cię przepraszać - powiedział, ale nie wydawał się skruszony.
- Dlaczego?
- Bo przy tobie nie potrafię utrzymać rąk przy sobie.
- O!
Serce waliło jej w piersi. Przesunął rękę na jej kark. Zamknęła oczy.
Delikatnie musnął jej usta miłym, słodkim, wzbudzającym namiętność
pocałunkiem. Lekko rozchyliła wargi, odgięła głowę do tyłu i czekała na
więcej.
Ale nic więcej nie było.
Otworzyła oczy. Oparł się na siedzeniu i patrzył na nią z pełnym rozba
wienia natężeniem. Uniósł kącik ust w ironicznym uśmiechu.
Czy robił z niej głupca, czy się z nią drażnił, czy też, choć wydawało się
to nieprawdopodobne, miała do czynienia z czymś, co ją przerastało?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]