[ Pobierz całość w formacie PDF ]
czy ma być naga, czy w swojej najładniejszej, ale zno
szonej bieliznie?
Tak właśnie zrobi.
Kiedy Patrick wszedł do sypialni pięć minut pózniej,
CAROLINE ANDERSON
86
leżała na łóżku przykryta kołdrą po szyję. Czuła się jak
wiktoriańska dziewica w swoją noc poślubną.
Patrick najwyrazniej nie miał żadnych wątpliwości.
Rozebrał się bez wahania do slipek i wśliznął pod
kołdrę.
- Trochę tu chłodno - zamruczał. - Masz ochotę się
przytulić?
Wyciągnął ramiona. To była najłatwiejsza rzecz na
świecie, zanurkować przez całe łóżko do zródła ciepła
i bezpieczeństwa. Chrząknął z ukontentowaniem i przy
garnął ją bliżej, wtulając twarz w jej włosy.
Ku jej zdziwieniu nie zrobił następnego ruchu. Nie
przesuwał rękami po jej ciele, nie całował jej łapczywie.
Trzymał ją tylko blisko, opartą o jego pierś, z głową
schowaną w zagłębieniu ramienia. Przerzuciła nogę
przez jego uda i objęła go. Przykrył dłonią jej przegub,
a palcami drugiej ręki bawił się jej włosami. Czy to
wszystko? Tylko tego oczekiwał?
- Nie bój się mnie, Annie - szepnął.
Słyszała, jak szybko bije jego serce. Oddychał nie
równo.
- A jeśli ci się nie spodobam?
- Kochanie, to niemożliwe. Wszystko mi się w tobie
podoba.
- Nawet to, że przypominam patyczaka?
- Skarbie, zle mnie zrozumiałaś. Jesteś taka delikat
na. Krucha. Boję się, że cię skrzywdzę.
- Nie skrzywdzisz mnie. - Na pewno nie fizycznie,
a dla tej jednej nocy była w stanie wiele zaryzykować.
Zebrała się na odwagę. Przyciągnęła do siebie jego
gładko wygoloną twarz. - Kochaj się ze mną - po
prosiła.
POSKLEJANE SZCZZCIE
87
Jego ciało przebiegi dreszcz. Przymknął oczy i oparł
czoło ojej głowę.
- Nie mogę ci obiecać, że nasz pierwszy raz będzie
wspaniały. Tak dawno tego nie robiłem. Nie chcę cię
rozczarować.
- Nie rozczarujesz mnie. - Zastanawiała się, jak
zmierzyć jego dawno". Czy były to tygodnie? Miesią
ce? Lata?
Przesunęła ręką po jego piersi. Znalazła sutki, zato
czyła palcem kółeczko. To było jak zaklęcie, które
uwolniło dżina z butelki. Znalazł jej usta i z pomrukiem
przewrócił ją na plecy. Jego ręka powędrowała w górę,
przez chwilę walczył z zapięciem stanika, wreszcie od
niósł sukces. Wpatrywał się w jej piersi z zachwytem,
a jego spojrzenie paliło jej skórę. Musnął je dłonią,
najpierw jedną, pózniej drugą. Przeszyło ją pożądanie
tak silne, że z trudem stłumiła krzyk. Tak, och, tak. Nie
przypuszczała, że cały świat może się sprowadzać do
męskich warg i rąk. Dłoń, która leżała na jej biodrach,
zsunęła się w dół pod gumkę majtek i zerwała je jak
niepotrzebną zasłonę. Bezwstydnie pragnęła jego doty
ku. Bez słów odgadywał jej życzenia. Jego wargi węd
rowały coraz niżej, zatrzymały się na chwilę na wklęs
łym guziczku pępka i wreszcie ofiarowały jej dotyk tak
intymny i docierający do samego zródła rozkoszy, że
śmiała się i szlochała jednocześnie.
- Patrick! - Wbijała mu paznokcie w plecy, zagar
niając go do siebie. Nie mogła czekać ani chwili dłużej.
- Teraz.
- Daj mi sekundę - szepnął. Otworzył szufladę noc
nego stolika, a ona usłyszała cichutki dzwięk rozdziera
nego opakowania.
88 CAROLINE ANDERSON
Zabezpieczenie. Nawet o tym nie pomyślała! Na
szczęście on jest przygotowany. Wyciągnęła rękę i do
tknęła jego pleców. Przebiegł go dreszcz. Przez moment
leżał obok, jakby chciał się uspokoić, zapanować nad
nierównym oddechem.
- Potrzebuję cię - szepnęła.
- Ja też cię potrzebuję, bardzo. - Jego słowa były
tylko tchnieniem na twarzy. Jęczała z pragnienia i nie-
zaspokojenia, aż zdusił jej westchnienia ustami i przy
gniótł ją swoim ciężarem.
- ProszÄ™, Patrick. ProszÄ™...
Wszedł w nią jednym płynnym ruchem, twarz mu się
zmieniła, zamknął oczy i długimi, silnymi uderzeniami
doprowadził ją na skraj obłędu, aż rozsypała się na
milion kawałków, które zagarnął w ramiona. Słyszała
jego krzyk, jego ciało sprężyło się i wygięło w łuk,
a potem opadł na nią bezsilnie, tylko serce waliło mu tak
mocno, że dziwiła się, jakim cudem nie wyskoczyło mu
z piersi.
Kochany... Wyszeptała to bezgłośnie, zagarniając go
ku sobie, tuląc do serca, przesuwając dłońmi po jego
plecach. Kochany. Jak to się stało? Przecież zna go tak
krótko. Dwa tygodnie, a jest jej tak niezbędny do życia
jak powietrze.
- Patrick? - szepnęła.
Podniósł głowę i wtedy dostrzegła łzy w jego oczach.
- To było... - Nie mógł dokończyć. Całował ją deli
katnie, czule, niemalże z pietyzmem.
Wielbię cię moim ciałem, przyszły jej do głowy
słowa przysięgi małżeńskiej. Azy napłynęły do oczu.
Przez całą noc trzymała go w objęciach.
Obudził ją rano pocałunkiem i filiżanką herbaty.
POSKLEJANE SZCZZCIE
- Czas do pracy.
- Nie chce mi się wstawać.
- Nie chcę, żebyś wychodziła.
- MuszÄ™.
- Wiem. Ja też. Wspólny prysznic?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]